W zeszłą środę Naya Rivera wybrała się ze swoim czteroletnim synem w rejs po jeziorze. Wypożyczona łódka, którą oboje płynęli, została znaleziona tego samego dnia, jednak na pokładzie pozostał tylko syn aktorki. Wtedy to poinformowano o zaginięciu Nayi.
Ciało gwiazdy "Glee" zostało wyłowione z jeziora Piru po prawie tygodniu intensywnych poszukiwań, w które zostali zaangażowani kalifornijscy policjanci i nurkowie. Co ciekawe, finał akcji miał miejsce dokładnie w siódmą rocznicę śmierci Cory Monteitha, 13 lipca 2020 roku, która zapoczątkowała czarną serię. Aktor został znaleziony martwy w jednym hotelu w Vancouver po przedawkowaniu alkoholu i narkotyków.
Nie od dziś mówi się o swego rodzaju klątwie ciążącej nad członkami obsady musicalu "Glee". Fani szukają powiązania między kolejnymi zdarzeniami. Czy słusznie? Wszystko wskazuje na to, że coś może być na rzeczy. Naya Rivera jest bowiem już trzecią zmarłą aktorką serialu. Po Cory'm samobójstwo popełnił Mark Salling. Nie zapominajmy też o śmierci jednej z reżyserek produkcji. Trzeba przyznać, że w tym wypadku okoliczności śmierci również były dosyć tajemnicze.
Jest wielu zwolenników teorii dotyczącej istnienia klątwy "Glee", którzy uaktywnili się zaraz po ogłoszeniu śmierci Nayi Rivery. Na Twitterze szybko pojawiły się liczne wpisy dotyczące zagadkowej sytuacji.
Serio możliwe, że znaleźli ciało Nayi w rocznicę śmierci Cory'ego? I niech ktoś mi powie, że nad "Glee" nie ma klątwy.
Nie wierzę, że akurat dzisiaj znaleziono ciało Nayi. To mnie tak cholernie przeraża i chce mi się płakać. Za dużo łez dzisiaj wylałam.
Fakt, że ciało Nayi zostało znalezione akurat dzisiaj, to za dużo.
Naya Rivera miała 33 lata. W serialu "Glee" wcielała się w postać Santany Lopez. Czy kolejni członkowie "Glee" powinni zacząć bać się o swój los? Mamy nadzieję, że to tylko zbieg okoliczności.