Caroline Flack była jedną z bardziej kontrowersyjnych brytyjskich prezenterek telewizyjnych, której największą popularność przyniósł program "Love Island". Prasa rozpisywała się o szalonych wybrykach, których nie brakowało w jej życiu prywatnym. Niestety, Caroline Flack odebrała sobie życie w sobotę, 15 lutego. Ciało znaleziono w jej londyńskim mieszkaniu. Przyjaciółka prezenterki zdecydowała się opowiedzieć o jej ostatnich chwilach. Nie było kolorowo.
W grudniu 2019 roku pisaliśmy o awanturze pomiędzy Caroline Flack, a jej narzeczonym. Mężczyzna oskarżył ją o napaść. Interweniowała policja, a sprawa miała trafić do sądu. Okazuje się, że właśnie sytuacja z ówczesnym narzeczonym tak bardzo przybiła prezenterkę. Przyjaciółka zmarłej Caroline pojawiła się w talk-show Dana Woottona w Radio Drive Time, gdzie powiedziała, że Caroline, mimo że czuła się niewinna, chciała się przyznać przed sądem do winy, tylko po to, aby zatrzymać przy sobie ukochanego.
Powiedziała mi "Jestem smutna". Po prostu taka była, mocno przygnębiona. Chciała być tylko z Lewisem za wszelką cenę. Miała nadzieję, że zarzuty zostaną zniesione. Czuła, że wszystko to, co się wokół niej dzieje jest bardzo niesprawiedliwe.
Caroline Flack z "Love Island" odebrała sobie życie kilka godzin po tym, jak dowiedziała się, że faktycznie stanie przed sądem, oskarżona o napaść. Była wówczas sama w mieszkaniu, ponieważ przyjaciółka, która jej towarzyszyła, wyszła na zakupy. Mimo że prezenterka miała problemy ze zdrowiem psychicznym i brała leki, nikt się nie spodziewał, że zdecyduje się na tak drastyczny krok.
Rodzina zmarłej gwiazdy w oświadczeniu potwierdziła jej śmierć, a także poprosiła prasę o spokój i wyrozumiałość w tym jakże trudnym dla nich czasie.
RG