Natalie Portman na Oscarach 2020 postawiła na strój, który miał przypomnieć nam i Akademii o tegorocznych filmach, które wyreżyserowane zostały przez kobiety. Żadna z nich nie została nominowana do najważniejszej nagrody filmowej - wśród wyróżnionych znaleźli się jedynie mężczyźni.
Aktorka tego wieczoru postawiła na swojego ulubionego Diora. Prześwitująca, czarno-złota suknia prezentowała się niezwykle szykownie i podkreślała delikatną urodę gwiazdy. Jednak to narzucona na nią "peleryna" była najważniejszą częścią stylizacji.
Pozostałe kreacje z czerwonego dywanu zobaczycie TUTAJ.
Cały bok został wyszyty nazwiskami reżyserek, które, choć chwalone za swoje filmy, nie otrzymały w tym roku nominacji do statuetki. Na "liście Portman" znalazły się m.in. Lorene Scafaria ("Ślicznotki"), Lulu Wang ("Kłamstewko"), Greta Gerwig ("Małe Kobietki") i Mati Diop ("Atlantyk").
W rozmowie z dziennikarzem, który spytał Natalie o jej kreację, aktorka przyznała, że chciała w ten sposób oddać hołd twórczyniom filmów.
Chciałam pokazać moje uznanie dla kobiet, które nie otrzymały odpowiedniego uznania za swoją niesamowitą pracę. Postawiłam na subtelny sposób.
Ci aktorzy pracy na planie nie wspominają najlepiej. Role, w które się wcielili spowodowali u nich traumę:
Pominięcie przez Akademię Lulu Wang czy Grety Gerwig było zaskoczeniem dla wielu krytyków i fanów - filmy tych kobiet pojawiają się w zestawieniach najlepszych obrazów roku. Najwyraźniej nie spodobały się wystarczająco członkom Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej.
To nie pierwszy raz, gdy Portman zaznaczyła, że nie godzi się na "przewagę" mężczyzn w nominacjach. W 2018 roku, podczas wręczania Złotego Globa dla najlepszego reżysera, powiedziała ze sceny wymieniając kandydatów:
A to wszyscy mężczyźni nominowani do Oscara.
Rok temu gwiazda "Leona Zawodowca" zwróciła uwagę na polską aktorkę. Chwaliła wtedy rolę Joanny Kulig.
jm