W latach 90. Vanessa-Mae była sensacją dla wielu wielbicieli muzyki. Skrzypaczka łączyła dwa odmienne gatunki: pop i klasykę. Dzięki temu manewrowi wkradała się na szczyty list przebojów, a jej płyty rozchodziły się jak świeże bułeczki. Później wybrała inną drogę. Porzuciła skrzypce i założyła narty. Jak zakończyła się ta historia?
Vanessa-Mae ma na swoim koncie liczne sukcesy. W 1995 roku wydała płytę "The Violin Player". W ówczesnym momencie album uplasował się na 195. miejscu najlepiej sprzedających się na świecie. Już dwa lata później skrzypaczka zdobyła prestiżową nagrodę World Music Award dla najlepiej sprzedających się artystki muzyki klasycznej.
Według danych portalu Bestsellingalbum.org, w Polsce i w Niemczech skrzypaczka sprzedała równo po 250 tysięcy swoich albumów. Z kolei w Wielkiej Brytanii jej płytę kupiło 160 tysięcy osób. Zaś w Austrii na zakup zdecydowało się 75 tysięcy osób. Jej muzyka jest na tyle charakterystyczna i unikatowa, że wiele osób może kojarzyć ją do dziś.
Vanessa-Mae urodziła się w 1978 roku. Mama artystki pochodziła z Singapuru, ojciec z Tajlandii. W dzieciństwie Vanessa-Mae adoptowała brytyjska rodzina. Grę na skrzypcach zaczęła ćwiczyć od razu po przyjeździe do nowego kraju. W Londynie mieszkała do połowy lat 90. Już jako nastolatka zdobyła rozgłos i zarobiła duże pieniądze. Pierwszy debiut zaliczyła na festiwalu w Niemczech jako zaledwie dziesięciolatka. Trzy lata później trafiła do "Księgi Rekordów Guinessa". Była najmłodszą solistką, która nagrała koncerty skrzypcowe Beethovena i Czajkowskiego. W 2006 roku znalazła się na szczycie listy najbogatszych artystów Wielkiej Brytanii.
W tym samym momencie, co Vanessa-Mae rozpoczęła doskonalenie gry na skrzypcach, zaczęła również uczęszczać na lekcje jazdy na nartach. Mimo że związała swoje życie z muzyką, to nigdy nie porzuciła pasji do zimowego sportu. Postanowiła zabrać się za niego na poważnie. Kilka lat temu w rozmowie z "The Telegraph" przyznała, że w międzynarodowych zawodach nie może reprezentować własnego kraju. "Jestem Brytyjką, ale nie mogę reprezentować swojego kraju. Jednak ze względu na to, że mój biologiczny ojciec jest Tajem, oni mnie przyjęli". Właśnie dlatego zostałam reprezentantką Tajlandii w narciarstwie alpejskim" - mówiła. W głównej mierze chodziło o to, że ze względu na obszerne przepisy łatwiej jej się było zakwalifikować z Tajlandii niż z wielkiej Brytanii. To pociągnęło za sobą spore konsekwencje.
W 2014 roku Vanessa-Mae wzięła udział w slalomie gigancie. W trakcie wyszło na jaw, że skrzypaczka zakwalifikowała się w wyniku nieprawidłowości, a nie łagodniejszych przepisów obowiązujących w Tajlandii. Ponadto Międzynarodowa Federacja Narciarska ustaliła, że wyniki zawodów w Słowenii, które dały Vanessie-Mae kwalifikację olimpijską mogły być ustawione. W związku z tym tajska reprezentantka została zdyskwalifikowana z udziału w zawodach na kolejne cztery lata.
Kilka miesięcy później owa decyzja została uchylona. Nie znaleziono bowiem wystarczającej ilości dowodów, które mogłyby potwierdzić manipulację. W 2016 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski uznał, że Vanessę-Mae można nazwać olimpijką. W tym samym roku kobieta wygrała proces o zniesławienie. Międzynarodowa Federacja Narciarska oprócz zapłacenia sowitej rekompensaty musiała również wystosować odpowiednie przeprosiny.
Dziś Vanessa-Mae ma 44 lata. W ostatnim czasie o skrzypaczce znowu zrobiło się głośno. Tym razem chodziło o przykrą sprawę internetowego oszustwa. Jakiś czas temu na Facebooku powstał fałszywy profil "R.I.P. Vanessa Mae". Na nim została przekazana informacja o śmierci artystki. Post doczekał się prawie miliona polubień. Masa internautów dała wiarę internetowej plotce i uwierzyła, że Vanessa-Mae niespodziewanie zmarła.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!