Maja Bohosiewicz po piątym odcinku "Tańca z gwiazdami" nagle ogłosiła, że rezygnuje z programu. W show tworzyła duet z Albertem Kosińskim. Odeszła z show po emisji odcinka rodzinnego, a powody swojej decyzji wyjaśniła w obszernym wpisie. "Z powodu mojej kontuzji muszę zakończyć przygodę z "Tańcem z gwiazdami". Ponad tydzień temu doznałam urazu żeber i pomimo bólu trenowałam dalej, bo taniec i ta przygoda dawały mi taką ogromną radość" - obwieściła. Z całością wpisu możecie zapoznać się tutaj. W najnowszej publikacji na Instagramie Maja Bohosiewicz opowiedziała o kulisach swojego odejścia i odpowiedziała na najbardziej niewygodne pytania widzów.
Maja Bohosiewicz postanowiła zmierzyć się z najczęściej zadawanymi pytaniami dotyczącymi jej odejścia z "Tańca z gwiazdami". Opowiedziała o kulisach swojej decyzji. Przyznała, że pomimo bólu przez tydzień trenowała i nie chciała rezygnować, ale podczas jednego z treningów sytuacja zrobiła się poważna. Lekarz poinformował ją, że ma złamanie żebra i uraz okostnej. "Takie złamanie goi się samo, ale potrzebuje czasu i całkowitego braku ruchu, a to w realiach programu jest po prostu niemożliwe" - podkreśliła. Bohosiewicz została także zapytana, dlaczego nie zdecydowała się wrócić do programu po jakimś czasie. Podkreśliła, że nie jest to możliwe. Jeszcze zanim podjęła decyzję, planowano w programie ułatwić jej układ, ale celebrytka stwierdziła, że nie ma to większego sensu.
Realnie oznaczałoby to tygodnie na lekach przeciwbólowych, z pogłębiającą się kontuzją i brakiem regeneracji (...) W pewnym momencie trzeba sobie przypomnieć, że zdrowie nie jest kartą przetargową, a granice nie są oznaką słabości
- podkreśliła Maja Bohosiewicz. Celebrytka wspomniała także, że według niej tańczenie z kontuzją to nie oznaka siły, ale braku szacunku do własnego ciała i życia. "To program rozrywkowy, a nie wojna ani mistrzostwa świata. Od początku mówiłam, że idę tam dla siebie, żeby poczuć radość, kobiecość, lekkość. A gdzie w tym wszystkim zmieściłaby się zabawa, jeżeli każdy ruch boli? Czasem mam wrażenie, że jeśli ktoś traktuje ten program jak misję życia, to może po prostu nie ma w tym momencie innych, ważniejszych celów. Ja mam. I dlatego potrafię powiedzieć 'stop' zanim coś stanie się naprawdę poważnego" - podsumowała.
Widzowie zapytali Sonię Bohosiewicz także o jej relacje z Olga Frycz. Zapytali, czy panie są pokłócone, bo aktorka nie komentowała ani nie wspierała swojej koleżanki podczas trwania show. Celebrytka podkreśliła, że oczywiście tak nie jest i byłoby to naprawdę dziwne, gdyby ktoś obraził się o to, że ma kontuzje. Wspomniała także, że to, że wsparcie nie jest widoczne w sieci i nie odbywa się na forum publicznym, to nie znaczy, że go nie ma. "Olga mało pokazywała w tym sezonie kibicowania w sieci, ale jest w ciąży. To czas, w którym priorytetem jest spokój i dbanie o siebie. Wrzucanie emocji do internetu zawsze otwiera drzwi do komentarzy, interpretacji i artykułów na portalach, a to nikomu nie służy (...) Wiem, że co tydzień kibicowała nam z dziewczynkami sprzed telewizora, wysyłała SMS-y, trzymała kciuki. Nie potrzebuję publicznych gestów od osoby, z którą przyjaźnię się od dekady. Prawdziwe wsparcie nie musi mieć formy posta ani story" - podsumowała Bohosiewicz.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!