• Link został skopiowany

Niepokojące doniesienia zza kulis Eurowizji. Dziennikarz mówi o spięciu z ekipą z Izraela

Eurowizja trwa w najlepsze, a już w sobotę 17 maja odbędzie się wielki finał konkursu. Polski dziennikarz, który znajduje się na miejscu w Bazylei zdradził szczegóły zza kulis imprezy. Jak się okazało, doszło tam do nieprzyjemnej sytuacji.
Maciej Mazański z kanału 'Dobry wieczór Europo!'
Fot. Youtube.com/Dobry wieczór Europo!

Eurowizja jest jedną z najchętniej oglądanych przez Polaków międzynarodowych imprez muzycznych. Nic więc dziwnego, że każdego roku na miejsce konkursu przybywają rzesze dziennikarzy, którzy relacjonują później wydarzenie m.in. w internecie. Jedną z takich osób jest Maciej Mazański z eurowizyjnego kanału na YouToubie "Dobry wieczór Europo!". Dziennikarz, który podczas drugiego półfinału konkursu prowadził transmisję na żywo opowiedział widzom o pewnym incydencie z udziałem ekipy z Izraela

Zobacz wideo Czy Monika Kociołek chciałaby wystartować w Eurowizji? "Mona na Eurowizję 2026" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]

Eurowizja na ostatniej prostej przed finałem. Polski dziennikarz opowiedział o incydencie z reporterami z Izraela

- Mieliśmy w centrum prasowym nieprzyjemną sytuację związaną, niestety, z Izraelem. (...) Robi się po prostu nieprzyjemne, czego powodem są dziennikarze z Izraela - zaczął Mazański podczas transmisji live, nie kryjąc, że jest bardziej spięty niż podczas pierwszego półfinału. Do całego zdarzenia miało dojść w trakcie występu izraelskiej reprezentantki na Eurowizji. W jego czasie niektóre osoby przy stoliku polskich dziennikarzy zakryły twarze posiadanymi przy sobie flagami. - Nie ma w tym nic, co byłoby wbrew jakimkolwiek zasadom, bo nikt nikomu nie zabroni trzymać flagi na głowie, a dopisywanie do tego jakiegoś znaczenia jest już oczywiście interpretacją każdej osoby - wytłumaczył dziennikarz. Wtem do Polaków miał podejść jeden z izraelskich dziennikarzy, który zrobił obecnym przy stoliku osobom zdjęcie. - Od razu czerwona lampka się włącza w głowie, dlatego że w zeszłym roku dziennikarze izraelscy robili zdjęcia innym dziennikarzom, którzy jakoś krytykowali Izrael - dodał Mazański. Na tym sytuacja się jednak nie zakończyła.

- Minęła jakaś chwila i podszedł inny dziennikarz z Izraela do nas. Podszedł akurat do osoby, która nie zasłaniała twarzy flagą, i pyta: "Przepraszam bardzo, a dlaczego, droga osobo, zasłaniałaś twarz flagą?". A ta osoba mówi, że nie zasłaniała. On mówi: "No to poczekaj, pokażę ci zdjęcie". Źle skojarzył, bo tej osoby nie było na tym zdjęciu, ale pokazał i natychmiast zapaliła nam się wszystkim czerwona lampka, bo gość przyszedł i się przyznał, że ma nielegalnie zrobione zdjęcia - opowiedział dalej dziennikarz. Gdy Polacy weszli w dyskusję z przedstawicielem Izraela, a sytuacja stała się bardziej nerwowa, ten zaczął nagrywać polską ekipę. 

Przedstawiciele EBU pomogli polskim dziennikarzom. "Reakcja organizatorów była wzorcowa"

Dziennikarze nie zostawili tak tej sprawy i postanowili zgłosić zachowanie osób z Izraela organizatorom imprezy. - Zgłosiliśmy do EBU, że było robione nam zdjęcie i że jesteśmy nagrywani bez zgody. Tutaj muszę powiedzieć, że reakcja organizatorów była wzorcowa, dlatego że Dave Goodman, czyli szef mediów, centrum prasowego, bardzo ostro zareagował i powiedział od razu temu dziennikarzowi, że to jest łamanie "Code of contact", czyli dokumentu, który powstał na bazie wszystkich nieprzyjemnych incydentów z ubiegłego roku. (...) Powiedział, że ta osoba może stracić akredytację i natychmiast kazał jej to skasować - kontynuował Mazański. Dziennikarz dodał, że sytuacja dobrze się skończyła, choć Polacy mieli paść ofiarami "bardzo wrogiego i łamiącego w sposób rażący zasady zachowania" ze strony przedstawicieli izraelskich mediów.

 
Więcej o: