Wielkimi krokami zbliża się Sylwester z Dwójką, który w tym roku odbędzie się w Chorzowie. Od kilku lat utarło się, że na te telewizyjne imprezy zaprasza się także międzynarodowe gwiazdy. W tym roku będzie to nieco zapomniany artysta, popularny na początku lat 2000., czyli Dj Bobo. Były prezes TVP, Jacek Kurski, kilka lat temu ściągnął do Zakopanego wykonawcę hitu "Despacito", Luisa Fonsi. Po tym występie szybko wybuchł skandal.
Występ Luisa Fonsi na Sylwestrze Marzeń w 2017 roku był szumnie zapowiadany przez TVP. Nic w tym dziwnego, w końcu "Despacito" święciło wtedy triumfy na światowych listach przebojów. Dla wielu było sporym zaskoczeniem, że nominowany do Grammy artysta zdecydował się na powitanie Nowego Roku w Polsce. Jednak po występie gwiazdora rozczarowanych było mnóstwo. Fonsi postanowił wystąpić z playbacku. Nie byłoby w tym jeszcze nic nadzwyczajnego, w końcu zimowa aura Zakopanego nie sprzyja śpiewaniu "na żywo", gdyby nie honorarium, które zainkasował artysta. Za kilka minut z playbacku na scenie zarobił 450 tysięcy złotych. Na gażę wykonawcy "Despacito" musieli złożyć się sponsorzy, w tym państwowe spółki jak: Polskie Koleje Państwowe czy Lotos. To bardzo rozzłościło internautów.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Powróci na sylwestrową scenę po latach. To ona zrobi show z TVP w Chorzowie
Nie tylko Fonsi okazał się kłopotliwą gwiazdą dla władz TVP. Kilka lat później podczas kolejnego Sylwestra Marzeń miała wystąpić była Spicetka, czyli Melanie C. Wokalistka nagrała już zapowiedzi, a publiczna stacja miała jej nawet przelać honorarium za sylwestrowy występ. Wtedy fani zaczęli protestować. Okazało się, że wokalistka nie miała świadomości, że na antenach ówczesnej TVP odbywa się nagonka na osoby ze społeczności LGBTQ+. Internauci zaczęli o tym informować gwiazdę w mediach społecznościowych. Sojuszniczka tęczowej społeczności postanowiła odwołać swój występ w Zakopanem. Ostatecznie zastąpiła ją grupa The Black Eyed Peas, która na scenie pojawiła się z tęczowymi opaskami na rękach.