Michał Szpak zaprosił swojego tatę do pracy, by mógł przekonać się na własne oczy, jak sprawdza się w roli jurora. Pan Andrzej odwiedził go podczas nagrań do "The Voice of Poland" w dniu, w którym rozpoczął się kolejny etap show. "Przedstawiam wam mojego gościa specjalnego na dzisiejsze bitwy. Tato - najwspanialszy człowiek pod słońcem" - napisał na Instagramie wokalista i zamieścił z nim wspólne zdjęcie z muzycznego programu TVP2. Zachwyciło to jego fanów. "Piękna relacja, wspaniały ojciec i wspaniały syn", "Najlepsze wsparcie, jakie może być", "Fajny facet", "Michał, jak pięknie! Cudowni, kocham", "Masz po nim spojrzenie, przynajmniej w dużej części", "Może tato ma ochotę pośpiewać? To byłby dopiero duet", "To już wiadomo, po kim odziedziczyłeś urodę. Śliczni" - czytamy w komentarzach.
Michał Szpak w nastoletnich latach życia był pod opieką ojca, bo jego mama, gdy miał dziesięć lat, wyjechała za granicę do pracy. Ich kontakt był zawsze bardzo dobry. W wywiadach wokalista podkreślał, że czuł od niego zawsze ogromne wsparcie. - Tata w młodości miał ksywkę Anioł. Coś w tym jest, bo ja traktuję go jak swojego osobistego Anioła Stróża. Wiem, że trochę mu zajęło, zanim przyzwyczaił się do mojego wizerunku. Na początku nie podobało mu się, że maluję rzęsy i paznokcie, ale z czasem to zaakceptował - opowiadał Michał Szpak w "Gali". Pewnego razu na Dzień Ojca też nie szczędził panu Andrzejowi komplementów. "Mój tato to ostoja spokoju, wytrwały koleś, który stał na straży naszego wychowania i dawał nam przykład. Dzięki niemu nawet kiedy zdarzy mi się upadek, zawsze wstaję i idę dalej. A jeśli masz w życiu pasję, to rozwijaj ją i niezależnie od tego, co ludzie powiedzą, rób swoje, bylebyś ty w to wierzył i kochał to" - zwierzył się piosenkarz na Instagramie kilka lat temu. Nowe wspólne zdjęcia Michała z tatą z planu "The Voice of Poland" znajdziesz w galerii na górze strony.
Tata Michała Szpaka mógł obserwować na widowni, jak jego syn potrafi nie gryźć się w język i być ostry jak brzytwa. Piosenkarz ostatnio po występie Macieja Kity i Adama Bartusza z drużyny Lanberry, podczas którego sami sobie akompaniowali na gitarze i fortepianie, nie silił się na dyplomację. - Dla mnie to była taka kakofonia. To, co się wydarzyło na scenie, rozwaliło mi uszy, po prostu. Każdy był nad dźwiękiem, pod dźwiękiem, zaciśnięte gardła, śpiewanie nosem. Ja się naprawdę bardzo tym rozczarowałem (...) To nie jest program o tym, jak kto potrafi grać, tylko jak kto potrafi śpiewać. I wydaje mi się, że ta uwaga głównie skupiła się na tym, jak zagrać i się nie wywalić, a nie jak zaśpiewać. Przepraszam cię, Lanberry! Jestem w szoku po prostu… - stwierdził Szpak, a jego słowa zaskoczyły jego koleżankę z show. - Zbieramy te wszystkie uwagi. Co do jednego się zgadzam, i możemy się wszyscy zgodzić, że problemy z intonacją były ogromne, ale na pewno nie zasłużyli na aż taki pojazd. Aż taki nie! - stanęła w obronie swoich podopiecznych Lanberry.