"Kuchenne rewolucje" to jeden z czołowych programów rozrywkowych TVN-u. W ciągu ostatnich lat Magdzie Gessler udało się uratować wiele restauracji. Niedługo na antenie pojawi się kolejny sezon. Restauratorka zapowiedziała, że ma opracowaną nową strategię. "Już nie będzie tak, że po moich metamorfozach 50 proc. restauracji żyje, a 50 umiera. Teraz będzie tak, że 10 proc. odpadnie, a cała reszta będzie żyła i karmiła innych. To dlatego, że znalazłam jakiś inny system motywacyjny, w tym też chyba finansowy" - tłumaczyła w rozmowie z "Faktem". Jak sama Gessler podkreśla, nie wszystkie rewolucje kończą się sukcesem. Powody są różne. Zdarzają się i sytuacje, w których do zmian wcale nie dochodzi. Tak było w odcinku sprzed lat, w którym właścicielka wyprosiła prowadzącą ze swojego lokalu.
Lata temu Magda Gessler odwiedziła katowicką restaurację "La Papilon Noir", czyli "Czarny Motyl". Właścicielką lokalu, który miał oferować kuchnię francuską, była 36-letnia Justyna. Już na wstępie sytuacja była bardzo napięta. Zaserwowane posiłki nie przypadły Gessler do gustu. - Niezła mamałyga. Chcecie mnie otruć? - grzmiała, mieszając w czymś, co miało być gulaszem. Później poszła do kuchni, która do najczystszych nie należała. Gessler zaczęła rzucać patelniami i upominać właścicielkę. - Co ja mam z tymi garami wspólnego? - pytała zdziwiona 36-latka. Początkowo wydawało się, że restauratorka opanuje całą sytuację. Nie wiedziała wtedy, co stanie się w dzień kolacji.
Podczas przygotowywań do kolacji, w których ku zdziwieniu wszystkich brała udział również Justyna, doszło do nieoczekiwanej sytuacji. Właścicielka miała skoczyć do sklepu po marynowane grzybki. Wróciła po dwóch godzinach wystrojona niczym stróż w Boże Ciało. - Opóźniłaś kolację o dwie godziny. Przyszłaś wypindrzona, kiedy miałaś zająć się pracą. Nie szanujesz mnie i mojego czasu - grzmiała Gessler. - Dobra, kolejny cyrk. Róbcie swoje "Muppet show", ja mam dość - odpowiedziała Justyna, po czym opuściła lokal. Chwilę później właścicielkę przyłapano na rozmowie w samochodzie. Zapomniała, że miała na sobie mikrofon. - Zaraz nie wytrzymam i jej p**********ę. Ona sobie zrobiła moim kosztem takie show, że to się w głowie nie mieści. Proszę, pomóż mi, wejdź tam i powiedz jej, że ma w*********ć - mówiła do kierowcy. Później wyznała, że lokal radzi sobie całkiem dobrze, a ona sama chciała po prostu wykorzystać popularność Gessler, by zareklamować się w telewizji. Nagle kamery pokazały rozczarowaną prowadzącą. - Niestety, nie da się. Ja zrobiłam bardzo dużo w tym kierunku, żeby się dało - mówiła. Justyna, która szybko zmaterializowała się w restauracji dorzuciła jeszcze kilka groszy od siebie. - Proszę zamknąć drzwi z drugiej strony, do widzenia - słyszeliśmy w odcinku. Po czterech tygodniach lokal był zamknięty, a pracownicy zdążyli znaleźć nową pracę. ZOBACZ TEŻ: Magda Gessler się wygadała. Kto płaci za udział w "Kuchennych rewolucjach"? Zdradziła dużo więcej