"Big Brother" był pierwszym programem, który zapoczątkował w Polsce modę na reality show. Nowatorskie jak na tamte czasy show przyciągało milionową publiczność przed telewizory, która chciała podejrzeć życie uczestników zamkniętych w Domu Wielkiego Brata. Choć zwycięzca był tylko jeden, to każda z biorących udział osób stała się częścią polskiej popkultury. Do tego stopnia, że po ponad dwóch dekadach bohaterowie pierwszej edycji "Big Brothera" wciąż powracają do mediów niczym bumerang.
Małgorzata Maier w programie "Big Brother" dotrwała aż do samego finału, choć ostatecznie zajęła trzecie miejsce. Po wyjściu z Domu Wielkiego Brata musiała zmierzyć się z rozpoznawalnością, która ją przerosła. "Siedziałam sobie w knajpie, jadłam obiad, podnoszę wzrok, a tu ktoś już kuca przy mnie i pstryka fotkę. Sytuacja nie do zniesienia! Nie potrafiłam tego zaakceptować" - opowiadała po latach w rozmowie z Onetem. Podczas tej samej rozmowy wprost przyznała, że żałowała pójścia do programu. Po opuszczeniu show nie była w stanie wrócić do swojej pracy, bo wzbudzała zbyt dużą sensację.
Żałuję, że poszłam do "Big Brothera", bo wiodłam naprawdę super życie, a po programie odwróciło się do góry nogami i stanęło na głowie. Nie mogliśmy wrócić do dotychczasowej pracy. Nie dlatego, że nam sodówka uderzyła do głowy, tylko dlatego, że gdziekolwiek się nie pokazaliśmy, zbierało się zbiegowisko i nie dało się normalnie pracować
- powiedziała w rozmowie z portalem Onet.
Małgorzata Maier przyznała, że tuż po wyjściu z "Big Brothera" natrętni widzowie nie dawali jej spokoju. Dochodziło do sytuacji, w których koczowali pod jej domem przez kilkanaście godzin, w nadziei na otrzymanie autografu. "Przez miesiąc po 'Big Brotherze' udawałam, że mnie nie ma w domu. Gdy włączyłam telewizor, krzyczeli: 'Wiemy, że jesteś w domu'. Kopali w drzwi, bo chcieli, żebym wyszła do nich. To nie była nienawiść. Byli źli, że czekają dwunastą godzinę na autograf" - wspominała uczestniczka. Zdjęcia z czasów programu znajdziecie w naszej galerii.