Tuż przed finałem Eurowizji w sieci pojawiły się plotki o incydencie z udziałem reprezentanta Holandii. Niektóre portale podawały, że afera mogła być związana z reprezentantką Izraela. Podczas konferencji prasowej polski dziennikarz zadał pytanie Eden Golan z Izraela, które nawiązywało do stwarzania przez nią potencjalnego zagrożenia podczas konkursu. Prowadzący spotkanie uspokoił wokalistkę, zapewniając, że nie musi odpowiadać na to pytanie. Wtedy Joost krzyknął "Dlaczego nie?". Od tej pory sytuacja między uczestnikami była bardzo napięta. Okazuje się jednak, że sprawa dotyczyła zupełnie czegoś innego. Holenderski nadawca wreszcie podał szczegóły całego incydentu. Jeśli nie widziałeś/aś jeszcze eurowizyjnych występów, koniecznie zajrzyj do naszej galerii na górze strony.
"Incydent miał miejsce po czwartkowym występie. Joost miał zostać sfilmowany po zejściu ze sceny. Artysta spieszył się wtedy do green roomu. Wokalista wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie chce, by go filmowano. Decyzja nie została uszanowana. Doprowadziło to do groźnego ruchu Joosta w kierunku kamery. Joost nie dotknął operatorki. Incydent ten został zgłoszony, po czym EBU i policja wszczęły dochodzenie" - czytamy. Według ustaleń policji, Klein miał jej grozić słownie. Później stacja napisała, co myśli o dyskwalifikacji swojego reprezentanta.
Stacja w trakcie długich rozmów z organizatorami zaproponowała różne rozwiązania tej nieprzyjemnej sytuacji. Ostatecznie EBU podjęło decyzję o dyskwalifikacji Joosta. "Avrotros uważa karę za bardzo surową i nieproporcjonalną. Stoimy w obronie dobrych manier – niech nie będzie co do tego wątpliwości – ale naszym zdaniem nakaz wykluczenia nie jest proporcjonalny do zdarzenia. Jesteśmy bardzo rozczarowani i zmartwieni z powodu milionów fanów, którzy byli tak podekscytowani dzisiejszym wieczorem. To, co Joost wniósł dla Holandii i Europy, nie powinno zakończyć się w ten sposób" - czytamy. ZOBACZ TEŻ: Eurowizja 2024. Irlandia nie wystąpi w finale? Bambie Thug mówi o kolejnym incydencie