Melinda Willis to uczestniczka australijskiej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Jej udział w programie miał szczęśliwe zakończenie - bohaterka związała się z Laytonem, którego dopasowali do niej eksperci. W ostatnim czasie odsłoniła kulisy show. Jak się okazało, poza kamerami było jeszcze więcej dram, niż ostatecznie pokazano w telewizji.
"Kilka osób ze sobą nie rozmawiało, między uczestnikami był podział, którego tak naprawdę nie widać w telewizji, zwłaszcza z dziewczynami" - powiedziała uczestniczka dla portalu Heart. Melinda wyjaśniła także, że istniała grupa na WhatsAppie, w której toczyły się sprawy pomiędzy członkami obsady. W grupie miał być wyraźny podział między bohaterami. Już po zakończeniu zdjęć, uczestnicy ponownie podzielili się na dwa obozy. "Teraz znowu gadamy w tych samych podziałach, co na początku tej grupy" - wyznała.
To już nie pierwszy raz, kiedy uczestnicy australijskiej edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia" twierdzą, że w telewizji pokazane jest znacznie mniej dram, niż było w rzeczywistości. Jak zdradziła jedna z bohaterek w rozmowie z portalem Daily Mail, podczas kręcenia finałowego odcinka wielu bohaterów przekrzykiwało się i walczyło o to, kto... dostanie więcej czasu antenowego. Dyskusja miała być na tyle zacięta, że w ruch poleciały mikroporty. Montażyści zdecydowali się całkowicie wyciąć najbardziej dramatyczne sceny. Według tego, co zostało pokazane w telewizji, uczestnicy prawie wcale się ze sobą nie skonfrontowali.
W australijskiej edycji "Ślubu" nie brakuje afer. Już przy okazji premierowego epizodu ostatniej edycji, jeden z uczestników mocno podpadł widzom. Okazało się, że na krótko przed ślubem Harrison spotykał się z inną kobietą. Kiedy eksperci postanowili go skonfrontować, mężczyzna bardzo szybko stracił pion. Zaczął używać wulgaryzmów w stronę swoich rozmówców. Internauci nie zostawili na niepanującym nad emocjami uczestniku suchej nitki.