"Ślub od pierwszego wejrzenia" to format, który cieszy się niesłabnącą popularnością na całym świecie. Tysiące telewidzów ogląda go nie tylko na tapczanach w Polsce, ale i w Australii. Dziewiąta edycja australijskiego show była wyjątkowo "intensywna" i obfita w konflikty między uczestnikami. Z tego powodu widzowie spodziewali się równie wybuchowego finału. Jak się jednak okazało - nic z tych rzeczy. Uczestniczka programu zdradziła, co tak naprawdę się wydarzyło.
Finał australijskiego "Ślubu od pierwszego wejrzenia" okazał się wyjątkowo nijaki. Według tego, co zostało pokazane w telewizji, uczestnicy prawie wcale się ze sobą nie skonfrontowali. Rzeczywistość miała wyglądać jednak zupełnie inaczej. Jak zdradziła jedna z uczestniczek w rozmowie z portalem Daily Mail, podczas kręcenia ostatniego odcinka wielu bohaterów przekrzykiwało się i walczyło o to, kto... dostanie więcej czasu antenowego. Dyskusja miała być na tyle zacięta, że w ruch poleciały mikroporty. Montażyści zdecydowali się całkowicie wyciąć najbardziej dramatyczne sceny.
W australijskiej edycji "Ślubu" nie brakuje afer. Już przy okazji premierowego epizodu ostatniej edycji, jeden z uczestników mocno podpadł widzom. Okazało się, że na krótko przed ślubem Harrison spotykał się z inną kobietą. Kiedy eksperci postanowili go skonfrontować, mężczyzna bardzo szybko wyszedł z równowagi. Zaczął używać nawet wulgaryzmu w stronę swoich rozmówców. Internauci nie zostawili na niepanującym nad emocjami uczestniku suchej nitki.