Najwierniejsi fani teleturniejów z pewnością kojarzą program "Dzieciaki z klasą" emitowany na antenie TVN w latach 2004-2005. Format powstał na podstawie brytyjskiego teleturnieju "Britain's Brainest Kid". Występowali w nim uczniowie piątych i szóstych klas szkoły podstawowej. Nad wszystkim czuwała prowadząca Martyna Wojciechowska. Jednym z uczestników był Przemysław Kaczówka. Mężczyzna po latach wrócił pamięcią do tamtych chwil i w jednym z wywiadów uchylił rąbka tajemnicy o kulisach produkcji. Zachowanie prowadzącej określa górnolotnie, ale nie wszystkie zagrania przypadły mu do gustu.
W wywiadzie dla portalu Plejada Przemysław Kaczówka zdradził, że do "Dzieciaków z klasą" trafił przez przypadek. Okazuje się, że pewnego dnia do jego szkoły przyjechała ekipa programowa przeprowadzać castingi. Nie było wiadomo, na czym dokładnie polegać ma program, ale pan Przemysław kwalifikował się wiekowo, dlatego postanowił przystąpić do zgłoszenia. Według jego wspomnień casting nie należał do najłatwiejszych i był podzielony na kilka etapów. Na początku odbył się egzamin pisemny, a następnie rozmowa przed kamerą. Kilka tygodni później przyszło zaproszenie na drugi etap castingu do siedziby telewizji TVN w Krakowie.
Eliminacje polegały na odpowiadaniu na pytania przed kamerą. Pytano mnie m.in. o to, czym jest tajemnica poliszynela, które z wymienionych miast nie leży nad Wisłą, czy jak nazywa się odmiana rzeczownika - wspominał.
Z relacji Przemysława Kaczówki wynika, że atmosfera na planie nagraniowym była bardzo przyjemna. Zadbano nie tylko o odpowiedni wygląd i charakteryzację dzieci, ale również o ich samopoczucie przed kamerami. Na planie były obecne odpowiednio wykwalifikowane osoby.
Cały czas towarzyszyły nam psycholożki lub studentki psychologii, teraz trudno mi to stwierdzić, które upewniały się, że wszystko jest w porządku - powiedział.
Przemysław Kaczówka wspomina, że w przerwach między nagraniami z każdym z osobna kilka słów zamieniła nawet sama prowadząca Martyna Wojciechowska. Zaznacza jednak, że nie były to rozbudowane dyskusje, a jedynie krótkie pogawędki.
Mnie powiedziała, że jestem spokojny i kojarzę się jej z jej chłopakiem. (...) Upewniała się też co do tematów rozmów, które może z nami odbyć na wizji. Zrobiła na mnie rewelacyjne wrażenie - podsumował.
Po latach mężczyzna z sentymentem wspomina udział w teleturnieju. Mimo to, jeden nieprzyjemny incydent szczególnie utkwił mu w pamięci. Chodziło o rozdzielenie poszczególnych kategorii. Okazuje się, że jednemu z uczestników bardzo zależało na wygranej. W związku z tym poprosił, by nie odbierać mu pytań z jednej konkretnej dziedziny. Takie zachowanie nie spodobało się innym dzieciom. Panu Przemysławowi również.
Rozczarowała mnie sytuacja, gdy jeden z uczestników zwrócił naszą uwagę na konkretną kategorię i poprosił, by jej mu nie zabierać, a inna osoba natychmiast to zrobiła. (...) Przeraziłem się wtedy, że komuś aż tak zależy na zwycięstwie, by pokazać się całej grupie z takiej strony.
Obecnie Przemysław Kaczówka jest pracownikiem laboratorium genetycznego. Ukończył biotechnologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jakiś czas temu mężczyzna zagościł w fotelu naprzeciwko Huberta Urbańskiego i wziął udział w popularnym teleturnieju "Milionerzy". Niestety, gra nie potrwała długo. Pan Przemysław odpadł na pytaniu za 20 tysięcy złotych i opuścił studio z gwarantowanym tysiącem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!