W najnowszym odcinku "M jak miłość" Jaszewski (Tomasz Lulek) będzie walczył ze swoimi demonami - strachem i poczuciem winy. Przyzna się do zabójstwa Lisieckich w liście pożegnalnym, który zostawi Dawidowi. Gdy nastolatek go przeczyta, ruszy mu na pomoc.
W "M jak miłość" Lisiecki odwiedzi plebanię, by kolejny raz zapytać o wypadek jedynego świadka: lokalnego proboszcza (Maciej Damięcki). Nie dowiaduje się jednak niczego nowego, ale zaznacza, że chciałby się zemścić na zabójcy. Chwilę później zajrzy na lokalny cmentarz i nad grobem Andrzejka trafi na Jaszewskiego. Zaskoczony chłopak od razu zada sąsiadowi niewygodne pytanie o zmarłą parę. Ten oszuka chłopaka i przyzna, że nic nie wie. Doda jednocześnie, że sam stracił brata w wypadku, jednak Lisiecki dowie się, że kłamał. Skojarzy fakty i w końcu uzna sąsiada za podejrzanego numer jeden. Tymczasem Jaszewski, targany wyrzutami sumienia znowu sięgnie po alkohol i przez myśl przejdzie mu samobójstwo. Kompletnie pijany mężczyzna pożegna się z Dawidem i zniknie z domu.
Tuż przed wyjazdem senior napisze do syna list, w którym wyzna, że to właśnie on spowodował wypadek, w którym zginęli Lisieccy. A gdy nastolatek w końcu go przeczyta, będzie w szoku. I zwierzy się tylko jednej, zaufanej osobie: Basi (Karina Woźniak).
Mój ojciec… To on zabił tych ludzi, waszego Andrzejka i jego żonę!
Czy Dawid zdoła odnaleźć Jaszewskiego zanim dojdzie do kolejnej tragedii? O tym przekonacie się w 1628. odcinku, który możecie oglądać 11 stycznia na antenie TVP2.