Ta rewolucja kosztowała właścicieli sporo emocji. Nic w tym dziwnego, bo na wybudowanie lokalu wydali niebagatelną sumę.
Gdy Magda Gessler zawitała na Karczmy Jurand w Egiertowie znajdującej się w sercu Kaszub, pierwsze co rzuciło jej się w oczy to lodowata atmosfera. W lokalu nie było dosłownie ani jednego gościa, nic więc dziwnego, że właściciele tylko liczyli straty.
Zainwestowałem tutaj z 1,5 miliona dolarów - obwieścił Jurek, właściciel Karczmy.
Jurek zaczął nawet wierzyć w działanie sił wyższych.
Nie ma ludzi, nie wiemy dlaczego. Na 30 samochodów, 1 się zatrzyma, to miejsce jest zaklęte - stwierdził.
Niestety sfrustrowani właściciele złe emocje wyładowywali na załodze. Szef za brak gości obwiniał kucharki, które jego zdaniem nie umiały gotować, a właścicielka co chwilę zaś pouczała je nie dając im się wykazać. Efekt: wszyscy byli zestresowani. Eskalacja konfliktu nastąpiła już w trakcie przygotowywania pierwszego posiłku dla Magdy Gessler. Gdy załoga gotowała dla smakoszki, na ręce pilnie patrzyła im właścicielka, która krytykowała wszystko, co zrobili. Krzyki, które rozlegały się w kuchni, zdenerwowały samą Gessler. Nie mogąc wytrzymać napiętej atmosfery, musiała uspokoić zarówno właścicielkę jak i całą załogę.
Cicho tam!!! - krzyknęła wyraźnie poirytowana.East News
W restauracji pracowały doświadczone kucharki, dlatego Gessler zdziwiło, dlaczego przy przygotowywaniu dań popełniono podstawowe błędy. Czernina z gruszką w środku przerażała wyglądem, przede wszystkim dodano do niej zbyt dużo mąki, przez co przypominała bardziej kisiel.
Ilość mąki jest dramatyczna! Co to za potwór? Gruszka, ale nie pocięta wygląda strasznie - Gessler załamywała ręce.
Polędwicę zaś rozbito niczym kotlet schabowy, a flaki przypominały "pomyje". Po krótkich zwiadach Gessler odkryła, kto stoi za złotymi radami dotyczącymi kuchni. Autorka wszystkich pomysłów, które miały na celu "udoskonalić" tutejsze dania, była szefowa, która - jak się okazuje - o kuchni nie miała pojęcia. Miała zaś do dyspozycji utalentowane kucharki, które ciągłą krytyką i krzykami wpędziła w kompleksy.
Nie robimy tak, jak powinniśmy, a jak szefowa mówi - żaliła się 32-letnia szefowa kuchni, Wioletta.
Kazała mi nic nie mówić, bo mam g*wno do gadania - dodała 56-letnia Bożena.
Gessler kazała kucharkom przyrządzić kaszubskie przystawki - te wyszły znakomicie. Nie mogła się nadziwić siły oddziaływania emocji.
Jak trzeba było zaklepać te kobiety, żeby nie było widać ich talentu? - gromiła.Facebook.com/Karczma Jurand
Gessler odkryła rozwiązanie: szefowa musi zniknąć z kuchni. To właśnie zmiana jej nastawienia wymagała najwięcej pracy. Kreatorka smaku wysłała więc całą załogę i szefa na zajęcia integracyjne, sama zaś zaprosiła szefową na rozmowę w cztery oczy. Gessler wytłumaczyła jej, jak ważna jest atmosfera panująca w miejscu pracy i pozwalanie pracownikom na wykazanie się.
Chodzi o to, że nie potrafisz się wtrącać - oceniła.
Nie było to proste, ale Zdzisława zrozumiała swój błąd i wkrótce biła się w piersi.
Nie będę się wtrącać, przysięgam.
Gessler zaproponowała więc zmiany: tematem przewodnim restauracji staną się łosoś i pstrąg, a lokal zmieni nazwę na Przystanek Łosoś. Gdy zmiany w menu zostały wprowadzone, pozostało jeszcze poczynić zmiany w podziale ról załogi. Wioletta, szefowa kuchni okazała się bardzo emocjonalną osobą. W trakcie przygotowywania uroczystej kolacji zapomniała o radach Magdy Gessler - zamiast w sklarowanym maśle, kurki do łososia smażyła na oliwie. Dotychczas wydawało się, że przyczyną stresu była obecność w kuchni kontrolującej szefowej, ale teraz już jej tam nie było.
Wioletta cały czas roztrzęsiona, Wiola jest histeryczka niesamowita - oceniła Janina.
Gessler postanowiła więc wykorzystać kulinarny talent Wioletty, ale to opanowaną Janinę mianowała na menedżerkę. Uroczysta kolacja ukoiła wreszcie skołatane nerwy. Na stół wjechał popisowy łosoś pieczony w miodzie, musztardzie, koprze, białym winie, z grzybami i pstrąg z ziemniaczanymi kotletami. Zmienił się także wystrój lokalu: ascetyczny zamieniono na wnętrza przystrojone obrusami w kaszubskich barwach. Gessler była przekonana, że uczestniczy w narodzinach nowej restauracji.
Facebook.com/Przystanek ŁosośJednak 4 tygodnie później czekał ją mały zawód. Łososia, który miał być popisowym daniem lokalu, podano jej przypieczonego, a mięso zostało "spalone na wiór". Kucharki wybroniły się jednak, że znów zjadł je stres i obiecały poprawę. Gessler zatwierdziła tę " Rewolucję ", bo jej podniebienie zdobyły przystawki i pstrąg. Najwięcej stresu ta rewolucja kosztowała jednak szefową, Zdzisławę. Choć dziś jej nie żałuje, czujemy, że będzie ją długo wspominać.
Ta rewolucja to był koszmar, 5 kg schudłam - zdradziła.
A jak ma się lokal teraz? Sprawdziliśmy. Karczma Jurand rzeczywiście zniknęły z mapy lokali - Przystanek Łosoś ma nawet nowy fanpage na Facebooku. Klienci wydają się zadowoleni.
Szczególnie polecam dania z dodatkiem sosu z kurek lub innych grzybów. Rewelacja ! Polędwiczki smakowite. Dla mnie hitem jest kotlet z siekanego szczupaka oczywiście w sosie grzybowym Porcje duże, nawet za duże, ale bez problemu nadwyżkę można zabrać do domu - czytamy na Tripadvisor.com.
Vic