Michałowi Probierzowi i Robertowi Lewandowskiemu przyglądają się obecnie miliony oczu z całej Polski. Wszystko za sprawą decyzji trenera reprezentacji o zmianie kapitana drużyny. Przypomnijmy, że Probierz mianował nowym kapitanem Piotra Zielińskiego. Na krótko po tym, Lewandowski poinformował, że rezygnuje z dalszej gry w kadrze, dopóki aktualny trener będzie zarządzał drużyną. Więcej na ten temat pisaliśmy m.in. w artykule: "Anna Lewandowska zareagowała na wpis męża. Media huczą". Popołudniem w poniedziałek 9 czerwca odbyła się konferencja prasowa z udziałem zarówno Probierza, jak i Zielińskiego. Jak zachowywał się na niej selekcjoner i nowy kapitan? Wziął to pod lupę na prośbę Plotka ekspert ds. mowy ciała Maurycy Seweryn.
- Pan Zieliński woli grać niż występować przed kamerami, w związku z tym niezależnie od tematyki i tak przyjął postawę obronną - stwierdził na starcie znawca. Miała ona polegać na silnym położeniu rąk na stole oraz pochyleniu głowy, chroniąc niejako krtań. Świadczyło to o stresie piłkarza. - Bardzo mocno wysuszył się również jego aparat mowy, czego efektem ubocznym było częste przełykanie śliny i oblizywanie się - dodał Maurycy Seweryn. Zieliński miał przy tym dystansować się od zachowań trenera, powtarzając słowa, które widocznie wcześniej się wyuczył - "Działa na rzecz zespołu, najważniejsza jest drużyna, mecz". Co ciekawe, wykonał jednak też sekwencję zachowań uspokajających - m.in. masując ramiona oraz uciekał wzrokiem od spojrzeń dziennikarzy, którzy zadawali mu pytania.
Gdy miał ocenić zachowanie Roberta Lewandowskiego w całej aferze - nabrał w usta powietrze. - Potrzebował się zastanowić, ale jednocześnie jest to sygnał oznaczający uciekanie od odpowiedzi - podkreślił ekspert. Do tego, gdy padały pytania, których wcześniej Zieliński nie przewidział - miał spoglądać ukradkiem na Probierza. Znawca wyjaśniła, że świadczy to, iż mieli wcześniej przygotowane, co chcą powiedzieć.
- Tuż rozpoczęciu konferencji pan Probierz zachowywał się bardzo pewnie - kontakt wzrokowy z dziennikarzami, opanowana mimika - zauważył dalej specjalista. Co jednak ważne, trener miał przy tym siedzieć w pozycji "startera", która świadczy o chęci wstania i wyjścia. - Niezależnie od tego wykazał się silną wolą i starał się pokazać pewność siebie - dodał ekspert. Wszystko zmieniło się, gdy poruszono temat Lewandowskiego. Wtedy Probierz miał dawać sygnały, które zdradziły prawdziwe emocje.
Kiedy po raz pierwszy pojawiło się nazwisko pana Lewandowskiego, od razu mlasnął. To sygnał niezadowolenia. W miarę upływu czasu (...) pojawiło się mrużenie oczu i naciąganie brwi, czyli sygnały złości
- wyjaśnił nam Maurycy Seweryn. U selekcjonera dostrzegł również wysuszenie aparatu mowy, a efektem było oblizywanie się i mlaskanie. Gdy Probierz nawiązał do decyzji o usunięciu Lewandowskiego ze stanowiska kapitana, spojrzał w dół i dotknął stołu. - Emocje były tak silne, że zaczął łapać powietrze, skoczył poziom adrenaliny. (...) Kolejnym elementem było wstrząśnięcie ramieniem - sygnał odrzucania od siebie silnych emocji związanych z Lewandowskim i całą sytuacją - dodał ekspert.
Trener miał przy tym również wbić pewną szpilę słynnemu piłkarzowi. - Było takie zachowanie w czasie wypowiedzi, które jest charakterystyczne dla ludzi wyrażających zadowolenie, jest to konkretny ruch szczęką - wyjaśnił specjalista. Probierz miał go wykonać, kiedy mówił, że nie było innego sposobu, by poinformować Lewandowskiego o decyzji niż przez telefon. - Był zadowolony z tego, że mógł w ten sposób potraktować tak wybitnego piłkarza - ocenił znawca mowy ciała.
- Przyjęte formułki typu "liczy się dla mnie dobro zespołu", "to jest dobra decyzja dla przyszłości zespołu" są mówione znacznie szybciej i płynniej, czyli wyuczone zachowania wychodzą panu Probierzowi lepiej - skomentował dalej Maurycy Seweryn. Dosadnie podsumował przy tym zachowanie selekcjonera. - Począwszy od operowania głosem przez mimikę, ruchy kinetyczne ciałem sprowadza się do tego, że większość osób oglądających konferencję prasową, widzą człowieka, który jest przestraszony - jest zdenerwowany i mało wiarygodny. Przeciętny Kowalski widząc takiego człowieka przed sobą, zadając mu konkretne pytanie, odniósłby wrażenie, że ten człowiek kłamie - ocenił szczerze ekspert.