1 sierpnia Polsat wyemitował ostatnie wydanie "halo tu polsat". Śniadaniówka stacji znika z anteny przynajmniej na okres dwóch miesięcy. Ponoć ma wrócić w sierpniu. Program, który był długo zapowiadany jako potencjalny hit stacji i zaangażowano do niego czołowe nazwiska związane z Polsatem, nie rozgromił jednak konkurencji. W wynikach oglądalności "halo tu polsat" pozostaje w tyle za "Dzień dobry TVN" i "Pytaniem na śniadanie" i przyciąga średnio 188-192 tys. widzów. Czy jest jakiś patent na zmiany?
A zmiany mogą dużo zrobić temu formatowi, który zdecydowanie wciąż ma potencjał na sukces. Jeśli Polsat chce jednak zawalczyć o widza śniadaniówek, powinien go jednak bardziej przywiązać do programu. Weekendowe wydania, od piątku do niedzieli, nie wystarczą, gdy konkurencja nadaje przez cały tydzień. Wspomniał o tym Aleksander Sikora, z którym Plotek miał okazję rozmawiać podczas ostatniego Polsat Hit Festiwalu w Sopocie. - Zawsze to podkreślam, bazując na poprzednich doświadczeniach. Uważam, że "halo tu polsat" powinno rozszerzyć się na cały tydzień, żeby zbudować markę trwałą, która jest codziennie. Żeby widz nie musiał się zastanawiać nad tym, czy jest piątek, czy sobota i czy włączamy "halo tu polsat" - stwierdził Aleksander Sikora.
Mam nieodparte wrażenie, że Polsat nie do końca korzysta też z potencjału ludzi, których ma na pokładzie przy okazji "halo tu polsat". Wiem, że Krzysztof Ibisz, Paulina Sykut-Jeżyna czy Agnieszka Hyży to prowadzący wielokrotnie sprawdzeni w stacji na gruncie różnych programów, koncertów i festiwali, ale trochę brakuje tu świeżości i nowej energii. Za dużo Krzysztofa Ibisza zewsząd może odbić się czkawką. Wiem, że to ikona telewizji i wiecznie młody prezenter, ale nie może wyskakiwać z każdej lodówki, gdy tylko włączy się Polsat. Trochę umiaru. Niewątpliwie sporo energii i luzu wprowadza Maciej Rock, który dał nieco zapomnieć o sobie widzom, a teraz bryluje i świeci pełnym blaskiem. To dobry wybór i decyzja. Tego samego nie mogę powiedzieć o Kurzopkach, którzy reprezentują sobą wszystko to, co jest już przestarzałe w telewizji - ten rodzaj sztywniactwa, sztampy i nudy powoduje, że od razu chcę chwycić za pilota i zobaczyć, co słychać u konkurencji. Do tego Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski przez zamieszanie związane ze sprawami sądowymi z kobietą petardą mają sporo "złej prasy" i często są odbierani negatywnie. Świadczy o tym, chociażby, porażka szeroko reklamowanego formatu Cichopek "Moja mama i twój tata" i pląsy Macieja Kurzajewskiego w "Tańcu z gwiazdami", który odpadł jako pierwszy z programu (zobacz więcej: To dlatego Kurzajewski odpadł z "TzG"? Wcale nie chodziło o umiejętności). Ulubieńcy publiczności? Raczej nie.
A przecież w ekipie "halo tu polsat" są prawdziwe talenty. Jest Aleksander Sikora - jeden z najlepszych prowadzących w poprzedniej ekipie "Pytania na śniadanie". To, że Sikora nie został prowadzącym "halo tu polsat", było dla mnie sporym zaskoczeniem. Bardzo utalentowany i inteligentny prezenter, z wyczuciem kamery. Idealny do tego formatu. Jest też Dawid Koczur, który cały czas się rozwija i wyrasta na prezentera bardzo sprawnego, który przyciąga widza i wzbudza sympatię. Zdecydowanie drugi plan "halo tu polsat" powinien wejść na pierwszy. Takie przetasowanie wprowadziłoby dużo ożywienia.
Trzeba przyznać, że mocną stroną "halo tu polsat" są ciekawe, różnorodne materiały, dość sprawnie realizowane. Wprawdzie kąciki lajfstajlowe bywają krindżowe, ale i tak na tle konkurencji całość nie wypada źle. Przydałoby się też więcej show-biznesowych, czy też polaryzujących społeczeństwo tematów. Brakuje trochę odwagi i efektu wow. Edward Miszczak podczas jednego z wywiadów sam przyznał, że stacja uczy się dopiero formatu śniadaniówki, brakuje wypracowanej struktury i rutyny produkcyjnej. TVP i TVN ma pod tym względem lata doświadczeń. Mam przekonanie, że śniadaniówka Polsatu to jednak format ważny i potrzebny stacji, który służy, chociażby, do promocji polsatowskich produkcji.