Krew, pot i łzy - tak w skrócie określiłabym trening z Ewą Chodakowską. Instruktorka uroczyście i przy udziale mediów otworzyła swoje studio ćwiczeń Be Active. Byłam na miejscu, uczestniczyłam w ćwiczeniach. A oto moje wrażenia.
Ewa Chodakowska , nazywana przez media "trenerką wszystkich Polek", otworzyła w Warszawie swoje studio. Zorganizowała "dzień otwarty", w trakcie którego pod okiem sławnej instruktorki mogła wziąć udział każda chętna, oczywiście jeżeli nie miała nic przeciwko obecności kamer. Chętnych do przekonania się na własnym ciele, jak wyglądają treningi z Ewą Chodakowską, było około 20 kobiet, w tym ja.
Przyznaję, że trochę się obawiałam, ponieważ niezbyt dużo trenuję i mówiąc wprost, byłam przekonana, że sobie nie poradzę i że następnego dnia obudzę się połamana. Starałam się jednak trzymać fason. Ewa przed treningiem zapytała mnie, jak się czuję, na co, zgodnie z prawdą, odpowiedziałam, że czuję się świetnie.
Trening rozpoczął się o 14. Rozejrzałam się po sali. Duże, przestronne wnętrze, bardzo przyjemne i widne. Razem z operatorami, fotografami i ludźmi z obsługi było nas tam zapewne ze 40 osób, ale nikt się o nikogo nie obijał, można było spokojnie ćwiczyć. Wentylacja działała dobrze, nikomu nie było duszno, widać było, że dużą wagę przyłożono do komfortu ćwiczeń.
Zajęcia składały się z trzech części. Pierwszą prowadziła Ewa, drugą jej mąż i trzecią instruktorka prowadząca zumbę. Ewa chodziła między nami, pokazywała, tłumaczyła, poprawiała. Kiedy swoją część prowadził jej mąż, Lefteris Kavoukis , ona poprawiała... jego. Całość trwała około 40 minut. Oczywiście to była "pokazówka", regularne ćwiczenia trwają dłużej.
Podskoki, przysiady, wymachy, pompki, ćwiczenia z piłkami i ciężarkami... Ćwiczyłyśmy przede wszystkim uda, brzuch, pośladki i ręce. Przyznam, że po jakimś czasie miałam dosyć. Byłam zmęczona, zlana potem, zaczęłam odczuwać ogromne zmęczenie fizyczne. Na szczęście nie miałam momentu całkowitego zwątpienia, przemogłam się i nie zrezygnowałam. No i doping Ewy zrobił swoje, więc jakoś dociągnęłam do końca treningu. Muszę jednak przyznać, że przerwa, nie tylko na łyk wody, była konieczna. Inne dziewczyny też trzymały fason, ale i one robiły sobie krótkie przerwy.
Być może miałabym mniejszą zadyszkę, gdybym całą energię skierowała na ćwiczenia. Tymczasem co chwilę rozglądałam się po całej sali. Moją uwagę przyciągnęli spoceni mężczyźni. A myślałam początkowo, że jestem wyłącznie w gronie kobiet. Cóż, panowie wyglądali na nie mniej wykończonych. Albo należeli więc do grona tych unikających jakiejkolwiek aktywności fizycznej, albo trening zaproponowany przez guru fitness faktycznie nie należy do najlżejszych.
Zresztą tego, prawdę mówiąc, spodziewałam się i trochę obawiałam, ale na szczęście niepotrzebnie. Bo, jak zaraz potem się okazało, taki wysiłek nie tyle mnie zmęczył, co pozytywnie nakręcił! Skoro ja dałam radę, to każdy sobie da radę, nawet osoba początkująca, bez jakiejś niesamowitej kondycji. O dziwo, dzień później czułam się dobrze, zero zakwasów. Jedynie moje ręce czuły, że wczoraj jednak ćwiczyłam.
Muszę przyznać, że tego typu zajęcia zazwyczaj mnie nudzą. Nie jestem bywalczynią klubów fitness, na siłownię też nie zaglądam za często. Po prostu szybko się zniechęcam. I tu duży plus w stronę Chodakowskiej. Nudno na pewno nie było, a ponadto ładna, kolorowa, energetyczna wręcz, sala, sprawiała, że czerpałam jakąś przyjemność z przebywania tam.
Pozytywnie zaskoczyła mnie również infrastruktura. Wchodząc, nie sposób się zgubić. Od razu wiadomo, gdzie iść, bo na parterze jest recepcja i miła pani kieruje w dół, na poziom -1, gdzie jest kolejna recepcja będąca już właściwie częścią studia Ewy Chodakowskiej. Są tam dwie sale, jedna służąca do treningów i druga mniejsza, w niej akurat urządzono catering. Szatnia dobrze wyposażona, szafki, ławeczki, krzesełka. Jest lodówka, a w łazience dziewczyny znajdą darmowe dezodoranty i żele pod prysznic.
Na pewno jeden trening to za mało, by rzetelnie ocenić pracę Ewy Chodakowskiej. A tym bardziej za mało, by zobaczyć (na sobie), jakiekolwiek efekty. Dlatego też nie chcę nikogo przekonywać, że tam się dzieją cuda, a po niecałej godzinie ćwiczeń stracimy klika centymetrów w pasie. Jest ładnie i nawet nieco luksusowo, a instruktorka opanowała do perfekcji techniki perswazji. Jednak jeśli nie macie ochoty zmieniać z Chodakowską swojego życia, wasze prawo!
Ćwiczenia zostały nagrane, a Ewa Chodakowska, zapytana o wrażenia powiedziała, że to właściwie ona powinna przeprowadzić ze mną wywiad, bo to ja mogę opowiedzieć o wrażeniach. No to opowiedziałam :) A naszą relację i rozmowę z Ewą Chodakowską zobaczycie tutaj .
Manuela Skubik