Anna Seniuk przez ponad sześć dekad w pracy stworzyła wiele niezapomnianych kreacji aktorskich. Poza teatrem, gdzie tchnęła życie w wiele bohaterek, zagrała w takich produkcjach jak np: "Czarne chmury", "Bilet powrotny", "Panny z wilka", "Konopielka", "Egzamin z życia", "Dom pod Dwoma Orłami" czy "Leśniczówka". Niedawno aktorka wystąpiła w filmie "Nic na siłę", który od 27 marca można oglądać na Netfliksie. Mimo że ciągle mierzy się z nowymi wyzwaniami w pracy, o których może mówić w nieskończoność, fani często dopytują ją o słynną Magdę Karwowską z hitowego "Czterdziestolatka". To właśnie rola żony inżyniera Karwowskiego (Andrzej Kopiczyński) przyniosła jej swego czasu ogromną popularność, która trwa do dziś. Niektórzy jednak się dziwią, że gwiazda nie wygląda tak jak w hicie TVP. A przecież od premiery słynnej produkcji minęło prawie 50 lat.
Anna Seniuk nie ma problemu, by oglądać dawne produkcje ze swoim udziałem, bo każdą z nich traktuje jak ważny wpis w pamiętniku. Uważa, że po 80-tce otworzyły się przed nią nowe drzwi. Delektuje się dojrzałością i nie zwalnia tempa. - Zaczęły przychodzić nowe wyzwania, nowe role. Myślę, że to jest wiek, w którym naprawdę można jeszcze dużo zagrać. Np. ostatnio zrobiłam własny monodram, z którym jeżdżę pt: "Księga ziół" na podstawie książki Sándora Máraiego. Nazywam to stand-up na siedząco. Mam szansę spotykać się z widzami w dalszym ciągu bardzo intensywnie - powiedziała w rozmowie z Gazeta.pl. Są jednak osoby, które dziwią się, że gwiazda nie wygląda jak Magda Karwowska z "Czterdziestolatka". Wtedy podnosi się jej ciśnienie. - Cieszę się, że przydarzyły mi się takie role, jakie mi się przydarzyły. To coś pięknego. Została mi pamiątka, jak wyglądałam, co robiłam w życiu - przyznała i zdradziła pewne niemiłe zdarzenie z taksówki, gdy mężczyzna, który ją wiózł, pozwolił sobie odnieść się do jej wieku.
A propos wyglądu to przypomina mi się, jak ostatnio jechałam taksówką i taksówkarz mi się tak przyglądał i przyglądał. Wiedział, kogo wiezie, i patrzył ciągle w lusterko, jakby sprawdzał, jak ja wyglądam, co się ze mną dzieje. Przejechał na czerwonym świetle, bo nie patrzył na drogę, tylko ciągle w to lusterko. Mówię w końcu: "Co pan mi się tak przygląda?". A on tak od razu odpowiedział: "Patrzę, jak ten czas szybko leci". Wysiadając, powiedziałam: "panu też leci" i trzasnęłam drzwiami
- wyznała Anna Seniuk.
W nowym filmie "Nic na siłę" Anna Seniuk gra jedną z głównych ról. Jej bohaterka - Halina - udaje, że umarła, by ściągnąć wnuczkę na jej gospodarstwo na wsi. W jednej ze scen aktorka leżała w trumnie, ale nie wywarło to na niej specjalnego wrażenia. - To akurat dla mnie codzienność, bo to już jest moja trzecia trumna w życiu. Chociaż mówi się, że do trzech razy sztuka, więc nie wiem, czy następną scenę z trumną odmówię, czy przyjmę. Trzy razy już w niej leżałam. Raz było wygodnie, raz trochę ciasno, twardo. Tutaj było wyjątkowo przyjemnie. Chciałam sprostać temu wyzwaniu, tym bardziej że rola mi się bardzo podobała - powiedziała dla Gazeta.pl. W produkcji możemy też zobaczyć m.in. Annę Szymańczyk, Artura Barcisia i Mateusza Janickiego.