O Annie i Robercie Lewandowskich było ostatnio głośno za sprawą odnowienia ich przysięgi małżeńskiej. Para zdecydowała się na tę wyjątkową ceremonię z okazji dziesiątej rocznicy ślubu, a uroczystość do ostatniej chwili trzymana była w tajemnicy. Impreza była wyjątkowo udana, o czym najlepiej świadczą materiały, które trafiły do sieci. "Lewy" był w iście w szampańskim nastroju. Piłkarz miał nawet okazję rapować z Quebo. Po hucznym świętowaniu para musiała wrócić do codziennych obowiązków. Anna Lewandowska jest prężnie działającą bizneswoman. Marka kosmetyczna Phlov, catering dietetyczny, aplikacja do treningów i suplementy diety to tylko kilka z gałęzi jej działalności. Żona piłkarza doczekała się ostatnio nieautoryzowanej biografii "Imperium Lewandowska". Jej autorka miała okazję spotkać się z najsłynniejszą polską WAG. O wrażeniach ze spotkania opowiedziała w najnowszym wywiadzie.
Monika Sobień-Górska, żona kabareciarza Robert Górskiego od dawna jest zafascynowana Anną Lewandowska. Postanowiła nawet napisać jej biografię - "Imperium Lewandowska". Panie miały okazję ostatnio się spotkać. Sobień-Górska spotkała się z trenerką w Barcelonie. W rozmowie z Pudelkiem zdradziła, jak wyglądało to spotkanie.
Tego dnia nie miała niani dla dzieci, Robert był na zgrupowaniu w Polsce. Ona udzieliła mi wywiadu, kiedy dzieci były w szkole i przedszkolu, ale później po nie pojechała i wróciła do mnie, poszłyśmy razem na obiad, później wzięła dzieci na rower. I to był po prostu normalny obrazek rodziny, jakich widzimy tysiące: dzieci biegające po restauracji, dzieci proszące, żeby pójść z nimi do toalety, dzieci, z którymi trzeba się bawić lalkami, w tym samym czasie zachęcać do jedzenia, odpowiadać na masę pytań - opowiedziała Górska.
Autorka po raz pierwszy miała okazję prywatnie poznać Annę Lewandowską, która do tej pory była dla niej głównie twarzą prężnie działającej marki. "To było dla mnie spotkanie z Lewandowską - człowiekiem, nie awatarem, który widywałam do tej pory. Myślę, że tu była naprawdę sobą. Była taką serdeczną, normalną dziewczyną" - podkreśliła.
Monika Sobień-Górska miała także okazję podejrzeć, jak wyglądają słynne obozy treningowe Anny Lewandowskiej. Jak sama podkreśla w rozmowie z Pudelkiem, chętnych do wzięcia udziału w wydarzeniu jest na tyle sporo, że aby zakwalifikować się na obóz, nie wystarczy słono zapłacić, ale trzeba mieć także trochę szczęścia i prześcignąć liczne zgłoszenia.
Trzymają w swoich skrzynkach mailowych, w kopiach roboczych, gotowego, wcześniej napisanego maila z prośbą o miejsce na obozie. Lewandowska nie mówi, kiedy zaczynają się zapisy. Trzeba uważnie obserwować ją w mediach społecznościowych, codziennie sprawdzać relacje. Pewnego dnia po prostu mówi: "start". W ciągu trzech minut te kopie robocze stają się mailami właściwymi i dziewczyny biorą udział w tym wyścigu. Mnie udało się dostać z listy rezerwowej - podkreśliła Górska.
Autorka "Imperium Lewandowska" przyznaje, że obóz jest wyjątkowo intensywny, a "Lewa" każdej z uczestniczek stara się poświęcić tak samo dużo uwagi. "Dziennie ćwiczy się przez pięć i pół godziny. Anna Lewandowska zachowuje się wobec wszystkich równo. Jeden dzień ma przeznaczony na taki "rytuał kontaktu". Podchodzi do uczestniczek, podczas obiadu albo przy odpoczynku i z każdą rozmawia. Nie odniosłam wrażenia, żeby w jakikolwiek sposób starała się wyróżniać te uczestniczki, które starają się ją w jakimś stopniu naśladować" - dodała autorka.