Popularność Katarzynie Chrzanowskiej przyniosła rola w serialu "Adam i Ewa", w którym wystąpiła u boku Waldemara Goszcza. Po czasie jednak jej kariera zwolniła i od wielu lat nie widzieliśmy jej na szklanym ekranie. Aktorka przeprowadziła się do Hiszpanii i żyje z dala od blasku fleszy. Mimo wszystko stara się utrzymywać kontakt z fanami i w mediach społecznościowych co jakiś czas dzieli się informacjami o sobie. Kilka miesięcy temu opublikowała na Facebooku post, w którym napisała, że zmaga się z covidowym zapaleniem płuc. Pomimo tego, że początkowo sądziła, iż szybko odzyska zdrowie, to rzeczywistość okazała się inna.
Katarzyna Chrzanowska w rozmowie z "Dobrym Tygodniem" zdradziła, że gdyby nie stanowcza interwencja córek prawdopodobnie mogłaby umrzeć. Aktorka nie sądziła, że stan jej zdrowia był aż tak poważny.
Miałam obustronne covidowe zapalenie płuc. Bardzo ciężko je przeszłam, a zaczęło się niewinnie. To córki zadzwoniły po lekarza, a on stwierdził, że natychmiast kwalifikuję się do szpitala. Byłam intubowana i przez prawie dwa miesiące przebywałam w śpiączce - powiedziała.
Chrzanowska opowiedziała również o tym, jak wygląda jej życie po powrocie ze szpitala. Okazuje się, że pomimo tego, iż od wystąpienia objawów minęło już ponad pół roku, to wciąż nie odzyskała pełni sił.
Po przebudzeniu musiałam nauczyć się żyć od nowa. Leżenie spowodowało brak zdolności poruszania się, mówienia. Wciąż denerwuję się, że jestem trochę niesprawna, ale kiedy przypomnę sobie, jak funkcjonowałam jeszcze w kwietniu, to postęp jest ogromny. Jeżdżę już na rowerze, chodzę na spacery z psami. Mogę nawet prowadzić samochód, co jeszcze w maju było kompletnie nie do pomyślenia. Uważam, że skoro już się obudziłam i dostałam drugie życie, to przecież wyjdę z tego.
Katarzyna Chrzanowska do szpitala trafiła 28 stycznia. Na początku maja w opublikowanym na Facebooku wpisie poinformowała, że została wypisana do domu.