Więcej o polskim i światowym show-biznesie przeczytasz na Gazeta.pl.
Inspiracją do napisania książki o polskim #MeToo była historia Anny Paligi, absolwentki, która w marcu 2021 roku odważyła się jako pierwsza opowiedzieć o doświadczeniach z łódzkiej filmówki. Okazało się, że przeżycia aktorki to tylko wierzchołek góry lodowej. W książce mamy bowiem świadectwa m.in. Weroniki Rosati, Aleksandry Domańskiej, Patrycji Volny, Zuzanny Lit, Piotra Witkowskiego, Wiktorii Wolańskiej, Marty Nieradkiewicz czy właśnie Joanny Koroniewskiej.
Gwiazda "M jak miłość" miała dylemat, czy udzielać wywiadu Korwin-Piotrowskiej. Wszystko przez kontrowersyjną przeszłość dziennikarki, której program "Magiel towarzyski" nakręcał spiralę hejtu na osoby publicznie znane. Krytyka dotknęła wówczas także Katarzynę Dowbor, prywatnie teściową Joanny Koroniewskiej.
Ostatecznie jednak aktorka postanowiła opowiedzieć o swoich doświadczeniach, które trafiły do książki "Wszyscy wiedzieli", mając przekonanie, że Karolina Korwin-Piotrowska jest jedyną osobą, która nie boi się poruszyć tego tematu.
Joanna Koroniewska ukończyła łódzką filmówkę w 2001 roku, ale do dziś przeżywa traumę z tym związaną i doskonale pamięta zachowanie swojej profesorki, Ewy Mirowskiej. Wykładowczyni miała wielokrotnie upokarzać studentkę, doszło nawet do tego, że nie pozwoliła jej zostać przy umierającej na raka matce. Aktorka wróciła do tych wstrząsających przeżyć w wywiadzie, którego udzieliła Katarzynie Zdanowicz w programie "Zdanowicz pomiędzy wierszami".
Wyzywanie, krzyczenie na osobę w czasie egzaminu. To były rzeczy nieprawdopodobne. Jeśli takie rzeczy się zdarzały i osoby, które mogły zareagować, nie zareagowały, bo były tak w szoku, nie robiły tego też pewnie dlatego, że same były też trochę mobbingowane. Osoba, która jest katem, próbuje zastraszyć wszystkich i to robi.
Wielokrotne upokarzanie przed grupą innych studentów, ośmieszanie, przerwanie egzaminu bez powodu - tego doświadczyła Koroniewska od swojej profesorki. Ewa Mirowska była także obojętna na rodzinną sytuację studentki, gdy ta poinformowała ją, że jej matka umiera na raka. W książce "Wszyscy wiedzieli" dowiadujemy się jaka była jej reakcja.
Jej reakcję mam w pamięci do dzisiaj. Wyzwała mnie od egoistek. Powiedziała, że nie jestem w teatrze sama, gram w spektaklu z innymi kolegami. Jak w ogóle mogę wyobrażać sobie taką sytuację, że nie będzie mnie na próbie. Nie interesowało jej, że mama umierała. Rzuciła słuchawką. Próbowałam dodzwonić się jeszcze kilka razy, ale nie odebrała. Więc co zrobiłam? Próbowałam skontaktować się z górą. Pani z dziekanatu powiedziała: "Cóż, taki mamy zawód, nie możemy się w to wtrącać, tutaj pani Ewa decyduje". Przyszłam do mamy i się popłakałam. Mogłam rzucić to wszystko, ale bez tego przedstawienia nie dostałabym dyplomu, musiałabym powtarzać rok. Mojej mamie też zależało, żebym skończyła szkołę.
Joanna Koroniewska podkreśliła, że nigdy nie doczekała się przeprosin od swojej oprawczyni i nadal na to czeka. Ewa Mirowska w tym roku skończy 82 lata. Wciąż wykłada na PWSFTiT w Łodzi.