Więcej o tegorocznym finale WOŚP przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Jacek Kawalec w ostatnim czasie znalazł się na świeczniku, a wszystko za sprawą tego, że dołączył do Budki Suflera. Tym samym aktor i wokalista zastąpił Krzysztofa Cugowskiego, który pożegnał się z formacją kilka lat temu. Kawalec miał już okazję zaprezentować się w nowej roli i w wywiadzie podzielił się wrażeniami z pierwszego koncertu. Nie omieszkał odpowiedzieć na słowa krytyki niezadowolonych fanów, którzy zarzucili mu fałszowanie.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Pamiętacie Kubę z "Idola"? Został... posłem. Sprawdziliśmy, co słychać u innych uczestników pierwszej edycji
Jacek Kawalec i Budka Suflera podczas finału WOŚP w Legnicy wykonali takie hity jak: "Memu miastu na do widzenia", "Twoje radio", "Jolka" oraz "Jest taki samotny dom". Wokalista w rozmowie z portalem Plejada nie ukrywał radości z powodu występu na scenie. Podzielił się wrażeniami z koncertu i dodał, że panowała tam niesamowita energia.
W trakcie koncertu reakcje publiczności były wspaniałe. To, co widownia słyszała na sali, było w takich proporcjach dźwiękowych, jakie powinny być na koncercie. (...) Tak bywa na koncertach organizowanych dla WOŚP, w których chodzi przede wszystkim o energię, ideę, a nie o jakość dźwięku - przyznał.
Z pokorą przyjął konstruktywną krytykę i nie zamierzał ukrywać, że podczas jego występu pojawiły się drobne niedociągnięcia, które wynikały z tego, że miał tylko jedną próbę na doszkolenie umiejętności i to, by jak najlepiej oddać ducha zespołu.
Mam świadomość wielu mankamentów, zwłaszcza swoich. Był to pierwszy występ po jednej próbie. Koncerty, czyli Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, rządzą się "prawem spontanu". Jest to taki rodzaj niekontrolowanej energii - zauważył.
Jacek Kawalec w rozmowie z dziennikarzem Plejady na temat krytyki fanów Budki Suflera posłużył się przykładem Briana Johnsona. Zauważył, że gdy ten zastąpił Bona Scotta w AC/DC, nie było mediów społecznościowych, dlatego artystka nie był narażony na negatywne komentarze. Podkreślił, że nie porównuje się do ikon rocka, ale zauważa pewne podobieństwo w problemie. Dodał, że podczas występu poniosły go emocje, ale jest w stanie skorygować fałszywe tony.
Pierwszy raz mogłem usłyszeć siebie, jak brzmię z zespołem i teraz będę w stanie korygować swoje błędy, natomiast na pewno nie ma dramatu pod tym względem. Wiem, że trochę emocje mnie poniosły i momentami za dużo dołożyłem do pieca, a ponieważ aparat głosowy mam, jaki mam, to kiksy (fałszywe tony - przyp. red.) miały prawo się pojawić, ale to wszystko jest do skorygowania - powiedział.
Oglądaliście występ Budki Suflera? Jak oceniacie wokal Jacka Kawalca?
POLECAMY RÓWNIEŻ: Jacek Kawalec dla Gazeta.pl: Nie będę jedynym wokalistą Budki Suflera