• Link został skopiowany

Socha zaskoczyła Ankudowicz zachowaniem na planie "BrzydUli". Taka koleżanka to skarb! Katarzyna dogryza Godek

Ostatnio Katarzyna Ankudowicz jest bardzo zapracowaną aktorką - z jednego planu biegnie na drugi, ale od roku musi znajdować czas także dla swojej małej pociechy, Konstancji. Znalazła jednak chwilę na wywiad z Plotkiem, w którym opowiedziała o "BrzydUli" oraz macierzyństwie.
Małgorzata Socha, Katarzyna Ankudowicz, Kaja Godek
screen IG @brzydula.tvn / Agencja Wyborcza.pl

Katarzyna Ankudowicz dołączyła niedawno do obsady "BrzydUli". Gwiazda wciela się w postać Angeliki Kubasińskiej - siostry Violetty Kubasińskiej-Hu (Małgorzata Socha). Aktorki często spotykają się razem na planie i bardzo się polubiły. Opowiedziała nam o koleżeńskiej postawie.

"BrzydUla". Katarzynie Ankudowicz trafiło się spokojne dziecko. Może liczyć na wsparcie Małgorzaty Sochy

W „BrzydUli” grasz zabawną postać. Jak zareagowałaś na propozycję wcielenia się w mało ambitną siostrę mało ambitnej Violetty?

One są bardzo ambitne, tylko niewiele poza tupetem mają do zaproponowania. Jest to pewnie jakiś rodzaj inteligencji życiowej, żeby tak dobrze się urządzić, prawie nic nie umiejąc. Myślę, że to właśnie to wkurza widzów w mojej bohaterce, ale przecież tacy ludzie istnieją nie tylko na ekranie, niestety.  A sama propozycja? Dla mnie było to spełnienie marzeń, bo jestem fanką „BrzydUli” od samego początku. Ula Dobrzańska grana przez cudowną Julię Kamińską to współczesny Kopciuszek z głową na karku, szeregiem umiejętności i wielkim sercem. Bardzo kibicuję tej produkcji, w lekki sposób porusza wiele ważnych tematów. I stawia na mocne role kobiece! Małgosię Sochę w roli Violetty uwielbiam od pierwszego sezonu, rola jej siostry to niesamowita niespodzianka dla mnie! 

Co zaskakuje Cię w Twojej bohaterce?

Jestem zaskakiwana za każdym razem, kiedy otwieram scenariusz. Uczę się od niej wiele. Ona ma taki tupet! Ja mam go niewiele i spotkanie z Angelicą to ciekawa lekcja. Włazi jak nie drzwiami, to oknem, jak nie oknem, to rynną. Wejdzie wszędzie, brnie do celu pewna swego - to w niej lubię. Już niedługo rozpocznie się intryga, której pomysłodawczynią będzie Angelica.

Czy jej celem jest zdobycie jakiegoś mężczyzny w Febo&Dobrzański? Może odbije siostrze Sebastiana?

Takie były plany na początku. Chciała, żeby Sebastian się nią zainteresował. Z czasem zdała sobie sprawę, że raczej uczucie na nowo może narodzić się między nim a Violettą i to ich wzajemne przeznaczenie ją wzruszyło. Będzie próbowała przeznaczeniu dopomóc i zeswatać tych dwoje.

Wspomniałaś o Małgosi Sosze. Ponoć nieco poróżniła się z Mają Hirsch na planie, poruszając tematy wychowawcze. Czy ty jako młoda mama radzisz się Gosi w sprawach macierzyńskich?

Bardzo podziwiam, jak ona sobie radzi z trójką dzieci i pracą. Szacun! Na planie jest dla mnie ogromnym wsparciem. Nadal karmię swoje dziecko i Gosia potrafi poprosić o zmianę kolejności scen, żebym miała możliwość nakarmić córkę. Serdeczność, koleżeństwo, super postawa. Lepiej nie mogłam trafić!

Mówisz, że wystąpienie w „BrzydUli” było spełnieniem Twoich marzeń. Grałaś też w „Mamuśkach”, „Bulionerach”, grasz w „Blondynce”, jesteś bardziej aktorką serialową. Jaka jest Twoja filmowa rola marzeń?

Marzę o rolach silnych, skomplikowanych kobiet, które pokonują swoje ograniczenia, poszerzają perspektywę, i oczywiście wygrywają - albo z innymi, albo ze sobą. Marzę o rolach, które otwierają oczy i serca widzów na potrzeby swoje i innych. Rozbawianie ludzi jest super i tego nigdy za mało, ale czasem można zmienić płytę. Urzekł mnie bardzo serial „Od nowa” z Nicole Kidman. To nie tylko łamigłówka, ale i emocjonalny rollercoaster. Żyjesz tyle lat z kimś, a tak naprawdę nie wiesz, kim jest ten człowiek. Chciałabym grać takie role. Myślę, że ten czas przyjdzie i będę mogła pokazać inne barwy. Ciekawe, czy będę w tych rolach wiarygodna dla widzów, to przecież dla nich pracujemy.

Wiele aktorek przełamuje swoje stereotypy, godząc się na współpracę z Patrykiem Vegą. Co byś powiedziała, gdybyś miała zagrać w jego filmie i odmienić się jak na przykład Małgorzata Kożuchowska w produkcji „Plagi Breslau”?

Miałam szansę poznać się z Patrykiem i zagrać w jego filmie - „Last Minute” - moją najlepszą rolę! (śmiech) Zdjęcia odbywały się za granicą, ale trafili na jakieś załamanie pogodowe i sporej części scen nie udało się nakręcić - właśnie tych ze mną. Nie poleciałam więc do Turcji, Tunezji czy Egiptu, już nie pamiętam, gdzie odbywały się te zdjęcia, ale otrzymałam za nie wynagrodzenie! Także współpracę z Patrykiem mam już na koncie (dosłownie). A na poważnie, to bardzo podobał mi się jego „Pitbull” sprzed lat, natomiast nie znam za bardzo aktualnej twórczości Patryka, nie mogę mieć zdania. To, co we fragmentach widziałam w hotelowym telewizorze przypadkiem, nie podobało mi się. Miałam wrażenie okropnej dosłowności i braku sensu. Ale podkreślam, że nie widziałam za wiele. Do tego ogólnie nie przepadam za tym gatunkiem.

A dlaczego „O mnie się nie martw” tak nagle zostało zdjęte z anteny?

Nam nikt nie powiedział oficjalnie, dlaczego. Oglądalność nie spadła. Do mnie zadzwonił kierownik produkcji i powiedział: Kaśka, słuchaj, jednak nie robimy nowego sezonu. Potem pojawiły się nieoficjalne informacje, że dla telewizji taniej będzie kupić format rosyjski, a nie utrzymywać nas. Nie wiem czy to prawda. Kończyliśmy nagrywać ostatnią transzę w październiku i mieliśmy decyzje od TVP, że oni podpisują umowę na realizację kolejnych dwóch sezonów. Wiedziały o tym chociażby Panie scenarzystki, które specjalnie zakończyły ostatni sezon wypadkiem i sprawą z nożownikiem. Wszystko miało mieć swoją kontynuację, a one miały pomysł na dalsze losy bohaterów „O mnie się nie martw”. One musiały wykonać tytaniczną pracę, bo serial emitowany jest już od kilku lat i prawie wszystko w nim już było, musiały przemyśleć, co może zaciekawić widza. Kolejny sezon mieliśmy zacząć nagrywać w grudniu 2020 roku, ale okazało się, że nie wchodzimy na plan 10 grudnia, tylko dopiero w styczniu. Z kolei 29 grudnia dowiedzieliśmy się, że prace przesunięte są na przełom lutego i marca.  Dla nas, aktorów, jest to strata, ale nie jest to, być, albo nie być. Natomiast w gorszej sytuacji jest ekipa, której ludzie nie widzą na ekranie. Kostiumy były przygotowane, to wszystko stało i czekało opłacone. I nagle decyzja, że jednak nie kręcimy. Do tego widzowie serialu zostali potraktowani kompletnie bez szacunku, a byli mu wierni przez tyle lat.

Katarzyna Ankudowicz i Stefan Pawłowski
Katarzyna Ankudowicz i Stefan PawłowskiFacebook/Katarzyna Ankudowicz

Grasz jeszcze w „Blondynce”, która emitowana jest w TVP. Nie boisz się więc, że nagle z dnia na dzień stracisz kolejną pracę?

Jestem do tego przyzwyczajona przez te 20 lat kariery. Ja tylko gram, a decyzje dotyczące gdzie i w czym, zapadają poza mną. Do tej niestabilności trzeba przywyknąć. Nie przywiązuję się więc do „Blondynki” i do głosów, że kolejne dwa sezony są pewniakami. NIkt tego nie wie.

Czy przez pryzmat tego, że udzielasz się społeczno-politycznie i wspierasz na przykład strajk mediów i kobiet, nie boisz się, że produkcja „Blondynki” będzie zmuszona podziękować Ci za współpracę?

Może nie ma jeszcze takiej cenzury w naszym kraju? Każdy ma swoje granice, ja traktuję swoją pracę i popularność jako rodzaj jakiejś służby, mogę promować określone tematy swoją postawą. Mówię o tym, co uważam za ważne, z nadzieją, że odbiorcy poszerzą własną perspektywę, a może nawet im się to spodoba. Może mając do mnie zaufanie, znając mnie ze szklanego ekranu i Instagrama, pójdą za moim rozumowaniem, że na przykład fajnie by było, jakbyśmy się sobie nie wtrącali w sprawy intymne, delikatne, za to okazywali szacunek dla wartości i przekonań innych, żyli obok siebie serdecznie pomimo odmienności. A przy tym zmieniali świat na lepszy, działając na rzecz innych i środowiska, w którym żyjemy - także tego naturalnego. Sprawdzali tych, których wybraliśmy do zarządzania naszymi regionami, miastami czy krajem, czy wywiązują się z danych nam obietnic, czy właściwie gospodarują naszymi zasobami. Bo to my jesteśmy podatnikami, to nasze pieniądze. Dlatego nie mam kompletnie obciachu, żeby podejść do zaparkowanego pod moimi oknami radiowozu z włączonym silnikiem i bardzo uprzejmie poprosić, żeby ten silnik wyłączono. I nie ustaję w tej prośbie, mimo tłumaczeń pana policjanta, że na kogoś tam czekają oraz jest zimno.

Mówiliśmy o serialowych i filmowych rolach, ale najważniejszą życiową rolę odgrywasz od roku - jesteś mamą. Co Cię zaskoczyło w tym macierzyństwie?

Wszystko! Najbardziej to, że stan zaskoczenia stał się permanentnym. Chociaż rola mamy nie jest mi obca z różnych względów, to z naszą Konstancją było i jest bardzo ciekawie. Do dziś nie mogę uwierzyć, że ten roczny bobasek jeszcze przed chwilą był dwoma komórkami, które spotkały się w moim ciele i potem mnożyły się i mnożyły, aż powstał maleńki człowiek. To jest prawdziwy cud i tajemnica życia - nie było, a teraz jest. Do tego wygrało z tyloma wariantami, wersjami genetycznymi i urodziło się zdrowe. Bardzo się cieszę, że na co dzień mam świadomość tego cudu i przestrzeń, by przeżywać, oprócz obaw, radość, szczęście i wdzięczność z powodu istnienia Konstancji. Miałam luksus wyboru i decyzji, w kontekście ostatniego wpisu do Dziennika Ustaw promowanego przez kobietę, która mając dziecko niepełnosprawne, chce ukarać za to inne kobiety, zamiast żyć swoim życiem, zmagać się i cieszyć się nim po swojemu. To jest skandal, że w dzisiejszych czasach można nakazywać rodzenie dzieci, to jest średniowieczny inkwizycyjny pomysł!

Czym więc jest dla Ciebie macierzyństwo?

Dla mnie jest to głęboki i poważny temat, traktuję go z ogromną odpowiedzialnością. Jestem pewna, że musi wynikać z samodzielnej, indywidualnej decyzji. A kobietom i ich bliskim w sytuacjach tak trudnych jak choroby genetyczne płodu, gwałt, ciąża osób niepełnosprawnych czy chorych, ciąża nieletnich, należy się wsparcie specjalistów, a nie szubienica z różańca. Jestem przekonana, że im bardziej będziemy współczujący dla innych, tym zdrowsze psychicznie będą nasze dzieci.

Trafiła Ci się spokojna pociecha?

Oj tak, była dla nas bardzo łaskawa. Przez pierwsze miesiące spała po 20 godzin na dobę i jadła przez sen. Życiem naprawdę rządzi przypadek, mieliśmy szczęście! Bywały też sytuacje trudne i bardzo trudne, ale uśredniając, było w miarę spokojnie. Teraz jest weselej, kiedy w ciągu dnia śpi tylko na rodzicu, albo najdalej 10 cm od niego i bardzo wyraźnie zaznacza głosem i gestem, kiedy coś jest nie po jej myśli. Cóż, jest intensywnie!

Czyli jesteś zachęcona do ewentualnego powiększenia rodziny?

Bardzo bym chciała, dzieci i bycie rodzicem jest fascynujące, ale chyba mam za duże poczucie odpowiedzialności. Ja i partner mamy wolne zawody, co wiąże się na przykład z brakiem finansowej przewidywalności, do tego wiek i trudny front państwowy. Fajnie byłoby mieć dużą rodzinę, ale i ta obecna, w wersji 2+1 jest w pełni satysfakcjonująca. Będziemy jeszcze myśleć, decydować i wybierać, czego przy okazji każdemu życzę!

Więcej o: