• Link został skopiowany

Przerażająca relacja Danuty Martyniuk. "Ktoś plądrował dół, ja spałam"

Danuta Martyniuk udzieliła ostatnio szczerego wywiadu, w którym wróciła wspomnieniami do mrożących krew w żyłach wydarzeń z przeszłości. 58-latka miała do czynienia z włamywaczami.
Danuta Martyniuk
Przerażająca relacja Danuty Martyniuk. 'Ktoś plądrował dół, ja spałam'. Fot. KAPiF.pl

Zenek Martyniuk to jeden z najbardziej rozchwytywanych piosenkarzy disco polo. Wokalista zespołu Akcent w sezonie letnim ma prawdziwe urwanie głowy, dlatego większość obowiązków domowych spoczywa na jego żonie Danucie. Choć 58-latka raczej już przyzwyczaiła się do nieobecności męża, to zdarzają się sytuację, w których wolałaby, żeby jej ukochany był w domu. W najnowszym wywiadzie żona muzyka zdradziła, że przeżyła kiedyś prawdziwe chwile grozy. Do jej domu weszli włamywacze. 

Zobacz wideo Jak wygląda praca na planie z Danutą Martyniuk? Sławomir i Kajra ujawniają

Danuta Martyniuk przeżyła niejedno włamanie. "Trzy razy próbowano nas okraść" 

W rozmowie z "Faktem" żona piosenkarza wyjawiła, że w przeszłości często dochodziło do włamań w ich posiadłościach. "Trzy razy próbowano nas okraść - to było prawie dwadzieścia lat temu, kiedy zaczęliśmy mieszkać w naszym domu. Ktoś plądrował dół, ja spałam i wydaje mi się, że złodzieje mogli wpuścić jakiś środek nasenny, bo nic nie słyszałam. Nic" - mówiła. Dopiero rano obudzili ją sąsiedzi, którzy zadzwonili do drzwi. "Ja schodzę, a oni mówią, że mieli włamania i wtedy zobaczyłam, że moja torebka, która stała w wiatrołapie, była zniszczona. Wszystkie szafki były pootwierane - w salonie, w kuchni, wszędzie. Udało się ich na szczęście złapać" - zdradziła. 

Danuta i Zenek Martyniukowie zadbali o bezpieczeństwo swoich domów 

Na co dzień para mieszka w Białymstoku. Martyniukowie mają jednak letniskową posiadłość w Białowieży, gdzie często przyjeżdżają, by naładować swoje baterie. Okazuje się, że leśna chatka swego czasu również stała się celem włamywaczy. Nie wystraszył ich nawet alarm. "Sąsiadka do mnie zadzwoniła i zapytała, czy może nie włączył się przez burzę, ale uznałam, że jest to podejrzane, bo nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Zerwałam się natychmiast i jechałam na miejsce z Białegostoku, a mąż sąsiadki z innymi sąsiadami poszli zobaczyć, co się dzieje. Okazało się, że ktoś coś robił przy oknach tarasowych. Alarm ich nawet nie wystraszył. Po trzecim włamaniu zamontowaliśmy już wszędzie kamery i czujniki alarmowe" - mówiła w rozmowie z "Faktem".

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: