Podczas wizyty prezydenckiej pary w Stanach Zjednoczonych Marta Nawrocka miała okazję uczestniczyć w serii wydarzeń w Nowym Jorku. Jednym z najważniejszych punktów programu było spotkanie z Melanią Trump w prestiżowym hotelu Lotte New York Palace, które poświęcone było wsparciu dzieci z rodzin zastępczych.
Pierwsza dama zaprezentowała się podczas spotkania z Melanią Trump się w eleganckim, żółtym komplecie, który - jak zgodnie podkreślają obserwatorzy - przyciągnął uwagę wszystkich obecnych. Było to pierwsze osobiste spotkanie Nawrockiej z pierwszą damą USA, a uroczyste powitanie przed wejściem do hotelu nie pozostawiło wątpliwości co do rangi tego wydarzenia. Strój Marty Nawrockiej został oceniony przez stylistkę Ewę Rubasińską-Ianiro. Ekspertka w rozmowie z "Faktem" podkreśliła, że polska pierwsza dama prezentowała się niemal bezbłędnie - minimalistyczny styl, dopracowana kolorystyka i starannie dobrane kroje sprawiły, że jej kreacje podczas całej wizyty w USA można uznać za wyjątkowo udane. Jest jednak jedno "ale". - Coco Chanel powtarzała, że kolana nie są stworzone do ekspozycji i miała rację. Elegancja zaczyna się od proporcji: albo mini, albo spódnica tuż za kolano, która rzeźbi sylwetkę niczym dłuto Fidiasza. Jackie Kennedy wiedziała to, Melania Trump też, i dlatego ich stylizacje do dziś wyglądają jak lekcje dress code’u - wyznała Rubasińską-Ianiro.
Mimo tej drobnej uwagi ekspertki wizerunek Marty Nawrockiej w Nowym Jorku został oceniony bardzo wysoko. Jej styl określony jest jako świeży i ponadczasowy, a przy tym daleki od przesady. Żona Karola Nawrockiego podczas wizyty w USA udowodniła, że potrafi łączyć klasyczną elegancję z subtelnym akcentem nowoczesności. - Nasza pierwsza dama trafia w punkt niemal podczas całej wizyty w USA. Tak można świetnie zinterpretować minimalizm i nawet być kobiecą, a jednocześnie niewyzywającą. Wszystkie kolory modułowej garderoby są świetnie dobrane, fasony szlachetne, to minimalistyczna elegancja z nowoczesnym błyskiem.
To styl świeży, żywy, nieprzebrany. Jedyny zgrzyt to długość spódnicy. Kilka centymetrów przesunięcia potrafi zburzyć całą harmonię, bo proporcja jest jak architektura, bez niej nawet najlepsze krawiectwo i najmodniejszy kolor tracą siłę - wyznała ekspertka, a następnie ponownie wspomniała o długości spódnicy. - Spójrzmy na Zendayę czy Amal Clooney te mistrzynie grania proporcją. Wiedzą, że to właśnie linia spódnicy decyduje, czy sylwetka unosi się ku rzeźbiarskiej elegancji, czy ciąży ku przeciętności. Moda wybacza wiele, ale nie wybacza złej proporcji - podsumowała Rubasińska-Ianiro.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!