Mało kto o tym wiedział. Alicja Bachleda-Curuś zamieszkała w hoteliku niedaleko warszawskiej Starówki. Po co? Na rozbieraną (ale bez przesady!) sesję dla pewnego magazynu dla pań .
Jak donosi SE.pl , Ala zabrała ze sobą do Polski małego Henry'ego Tadeusza. Na czas sesji zostawiła go jednak pod opieką babci.
Musimy przyznać, że cała operacja była nieźle zaplanowana i do końca pozostała tajemnicza. Dopiero dziś tabloid przejmuje się tym, że podczas sesji Alicji było trochę zimno . Miała gęsią skórkę na... pupie.
Alicja z trudem powstrzymywała drżenie zziębniętych członków - czytamy na Se.pl.
Takie to głupie, że aż nieśmieszne.