Sprawa Nicoli Bulley wstrząsnęła Wielką Brytanią. 27 stycznia tego roku 45-latka wyprowadzała psa w pobliżu rzeki Wyre w mieście Lancashire, jednak ze spaceru nie wróciła do domu. Przechodzień zauważył na ławce telefon komórkowy należący do kobiety, a także błąkającego się w pobliżu psa. Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania Nicoli Bulley przez trzy tygodnie nie dały jednak żadnych rezultatów.
Jak podaje BBC, 19 lutego policja w Lancashire otrzymała powiadomienie od spacerowiczów, którzy zauważyli ciało pływające w rzece ok. 1,6 km od miejsca, w którym Nicola Bulley była widziana po raz ostatni. Nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia, że należy ono do zaginionej 45-latki i trwa jego identyfikacja. Policjanci powiadomili jednak o sytuacji partnera kobiety, który jest przerażony odkryciem służb.
Nie mam słów, tylko cierpienie - przekazał w rozmowie ze Sky News.
BBC donosi również, że znalezienie ciała dopiero trzy tygodnie od zaginięcia Nicoli Bulley wzbudza w Wielkiej Brytanii wiele kontrowersji. Już wcześniej policja prowadziła bowiem bardzo szerokie poszukiwania nie tylko terenu, gdzie ostatni raz kobieta była widziana, ale także rzeki. Pojawiają się więc wątpliwości, czy przeprowadzono je niewystarczająco dokładnie, czy może też ciało znalazło się w Wyre dopiero niedawno.
Na policję z Lancashire spadła również krytyka za ujawnianie prywatnych informacji z życia Nicoli Bulley. Do publicznej wiadomości podano fakt, że Brytyjka ciężko przeszła menopauzę, przez co zdarzało jej się nadużywać alkoholu. Zdaniem ekspertów przekazywanie tego typu informacji nie ma wpływu na poszukiwania kobiety i próbuje obarczyć ją winą.
Nicola Bulley mieszka w Lancashire od końca lat 90. Wraz z młodszym o rok partnerem wychowuje dwie córki w wieku dziewięciu i sześciu lat.