Więcej o gwiazdach przeczytasz na Gazeta.pl
Dawid Kwiatkowski zdobył się na odważne wyznanie dotyczące jego zdrowia psychicznego. Jego samoocena mocno ucierpiała, a wpływ ma na to pandemia.
Piosenkarz wyznał, że aktualnie jest zdrowy i nie ma żadnych zaburzeń. Mimo to zdecydował się opowiedzieć o tym, jak pandemia odbiła się na jego psychice. Wszystko zaczęło się po konkursowym koncercie w Sopocie. Był przerażony, myślał, że każdy go ocenia i krytykuje. Marzył jedynie o tym, aby zejść ze sceny i schować się w toalecie. Potrzebował czasu na przemyślenie i wyciszenie.
Moja samoocena spadła tak, że na scenie, zamiast skupić się na śpiewie, myślałem tylko o tym, że pewnie w tym momencie ktoś mnie ocenia, krytykuje, obgaduje.
Artysta wyznał, że nie pomagały mu głosy publiczności i przyjaciół. Wszyscy mu gratulowali, ale on nie mógł się skupić na tym, że występ był dobry. Czuł, że musi odpocząć w samotności.
Kiedy zszedłem ze sceny, wszyscy gratulowali mi występu, mówili, że byłem dobry, etc., a ja marzyłem o tym, by schować się w toalecie i dać sobie czas - Dawid Kwiatkowski wyznaje jak czuł się po koncercie w Sopocie.
Dawid Kwiatkowski wyznał, że dla niego scena jest jak ładowarka. Przed pandemią kochał występować i czuł się świetnie, występując. Na szczęście udało mu się uporać z problemem, a stany, o których wspomniał, odeszły w niepamięć. Zaapelował do fanów, aby pamiętali o własnym zdrowiu psychicznym i nie bali się prosić o pomoc.
Dla mnie scena to ładowarka. Nie miałem jej przez wiele miesięcy i padłem. Na szczęście bardzo dobrze sobie z tym poradziłem, jeszcze trochę pracy przede mną, ale stany jak te, poszły w niepamięć.
Artysta musiał na nowo nabyć pewności siebie. Musi jeszcze trochę nad sobą popracować, ale twierdzi, że jest na dobrej drodze.