• Link został skopiowany

Czy polecana przez gwiazdy szczoteczka do mycia twarzy jest warta swojej ceny? Szczery test Foreo Luna Mini 2

Szczoteczka do mycia twarzy za 600 złotych? Czy naprawdę warto wydać na ten gadżet aż tyle pieniędzy? Odpowiedź zaskoczyła nawet mnie.
Agnieszka Kaczorowska i Macademian Girl używają szczoteczek Foreo
Instagram.com

Od kilku tygodni mój Instagram zalewają zdjęcia pięknych twarzy gwiazd i influencerek. Wszystkie zdjęcia łączy jedno – na każdym obok znanej, ale faktycznie widocznie bardziej promiennej buzi celebrytki, jest ona – szczoteczka Foreo. Produkt znam z reklam, szczególnie w sieci, polecają go też beauty influencerki, które w ramach guilty pleasure namiętnie oglądam na Youtube. Wiem, że to silikonowa szczoteczka do mycia twarzy, wiem, że jest ostatnio dość popularna, wiem też, że sporo kosztuje. Szczoteczka do mycia twarzy za kilkaset złotych? Po krótkiej rozmowie z koleżanką i kolegą, którzy szczoteczek Foreo używają (koleżanka ma model Luna Mini 2, kolega z kolei Luna Play Plus) słyszę – warta każdej złotówki. Serio? Postanowiłam to sprawdzić.

 

Dobrze się złożyło, bo Foreo wprowadza aktualnie na rynek serię nowych produktów. Po kilku mailach z PR-em marki umawiam się na prezentację nowości, która ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Skoro i tak przyjdzie mi jeszcze na to spotkanie trochę poczekać, wybieram się do osiedlowego Rossmanna. Co zwykła drogeria ma do zaproponowania w kwestii mycia twarzy poza kosmetykami? Owszem, widzę na półce szczoteczkę elektroniczną nieznanej mi marki (nie ma silikonowych wypustek, a włosie syntetyczne), ale nie wygląda zachęcająco. Bo trzeba przyznać, że tu Foreo mnie ma - lubię ładne rzeczy, a ich produkty są naprawdę śliczne. W drogerii decyduję się na silikonową szczoteczkę „manualną”. Kosztuje 5 zł, wypustki przypominają te z szczoteczek Foreo, trzeba jednak szorować buzię samemu. Raczej sobie poradzę.

zwykła szczoteczka silikonowa VS. Foreo Luna Mini 2
zwykła szczoteczka silikonowa VS. Foreo Luna Mini 2Plotek

Moja cera nie sprawia większych problemów - ma skłonność do przetłuszczania się w strefie T, ale nie mam problemu z wypryskami, świecenie jest, ale nie wydaje mi się aż tak straszne. Do tej pory twarz myłam po prostu rękoma używając do tego żelu do mycia twarzy lub peelingu. Czasem wcześniej zmywałam makijaż płynem micelarnym, ale nie zawsze - z lenistwa zdarzało mi się zmywać make up po prostu żelem i wodą. A to podobno błąd nr 1 w pielęgnacji twarzy. Powiedziała mi tak ostatnio pani kosmetyczka, do której wybrałam się na zabieg oczyszczania. Nie do końca rozumiem dlaczego, no ale nie ja się mam znać, tylko ona, więc jej wierzę na słowo w tej kwestii. W każdym razie szczoteczka do mycia twarzy to dla mnie nowość, a jej zakup zasugerowała mi właśnie pani kosmetyczka. Powiedziała, że bez niej trudno będzie mi doczyścić pory, a mam dość rozszerzone. Używam też ciężkich podkładów, pudrów, baz - a to one zapychają cerę najbardziej. Trudno mi uwierzyć, że efekt po myciu szczoteczką będzie widocznie lepszy, ale spróbuję. Dla siebie i dla was.

Z prezentacji Foreo wyszłam z torebeczką najnowszych produktów do przetestowania - Foreo UFO do 90-sekundowych masek koreańskich, Foreo IRIS do masażu okolic oczu i wklepywania kremu i najważniejszą dla mnie Foreo LUNA 2 MINI - słynną szczoteczką soniczną. I to jej testu nie mogłam się doczekać najbardziej. Ale po kolei.

 

Manualnej szczoteczki używałam przez tydzień. Na oczyszczoną wcześniej z makijażu płynem micelarnym buzię nakładałam odrobinę żelu do mycia twarzy i wykonując okrągłe ruchy masowałam twarz przez około minutę. Co po tygodniu używania mogę o niej powiedzieć? Skóra była gładsza, jak po peelingu, nie zauważyłam jednak, żeby była oczyszczona bardziej niż zwykle. Chyba nie polecałabym nikomu jej zakupu, chyba że do mycia pędzli - do tego sprawdziła się świetnie.

W kolejnym tygodniu przyszedł czas na Foreo LUNA 2 MINI. Przed pierwszym użyciem ładowałam szczoteczkę kilka godzin - warto pamiętać, że jeśli chcemy jej użyć w dniu zakupu, wcześniej należy ją podładować. Tak jak w przypadku szczoteczki manualnej, najpierw oczyściłam twarz z makijażu płynem micelarnym.

 

Tym razem żelu do mycia twarz nie nakładałam bezpośrednio na skórę, ale na szczoteczkę. Włączyłam ją i na zwilżonej chwilę wcześniej buzi rozpoczęłam masaż. Urządzenie wibracjami informuje co 15 sekund, aby zmienić strefę, którą myję. Zaczęłam od lewego policzka, potem prawy, potem czoło, a na koniec nos i broda. Łatwe. I muszę przyznać, przyjemne. Po pierwszym użyciu zauważyłam porządne, ale takie naprawdę dobre, złuszczenie martwego naskórka. Skóra była gładka i zdecydowanie "spragniona" nawilżenia. Nałożyłam więc na nią moją zwyczajową pielęgnację - tonik, serum z witaminą C, krem pod oczy, krem do twarzy. Po godzinie dołożyłam kremu, bo czułam, jakby wszystko zostało już maksymalnie wchłonięte. Foreo użyłam ponownie rano. I znów miałam to samo wrażenie - skóra aż prosiła i czekała na składniki aktywne zawarte w kosmetykach pielęgnacyjnych. I muszę powiedzieć, że to mi się podobało. Sprawiało, że miałam poczucie, że używane kosmetyki "mają sens".

 

Używanie Foreo wprowadziłam do codziennych rytuałów pielęgnacyjnych (porannego i wieczornego) z dużą łatwością. Minuta masażu nie obciąża w końcu czasowo, jest czymś naprawdę przyjemnym i czuję, jakbym robiła sobie małe, domowe SPA - szczególnie wieczorem, gdy po oczyszczeniu twarzy nakładam na nią maskę w płachcie bądź kremie i robię dodatkowy masaż (najczęściej rollerem z jadeitu, a czasem po prostu palcami).

Po tygodniu już wiedziałam, zostanie ze mną na dłużej. Po miesiącu zauważyłam bardzo wyraźne efekty - pory oczyszczone, cera rozświetlona, gładka. Swoje robią tu zdecydowanie nie tylko silikonowe wypustki, ale i emitowane przez szczoteczkę drgania oraz fale dźwiękowe.

Kiedy przypomnę sobie pytanie sprzed miesiąca: czy na ten gadżet warto wydać kilkaset złotych? Odpowiem dziś: tak, uprzyjemnia pielęgnację i znacząco ją poprawia. Czy da się bez tego żyć? Jasne, tak samo jak bez innych sprzętów elektronicznych, chociażby blendera czy elektronicznej szczoteczki do zębów. Można, ale jeśli możesz sobie pozwolić na taki gadżet, to polecam. Ja ze swoim nie zamierzam się rozstawać. To postanowienie silne do tego stopnia, że już kupiłam wersję miniaturową mojej szczoteczki - Foreo Play, która jest naprawdę malutka i lekka. Świetnie sprawdzi się po siłowni czy w kosmetyczce, którą zabieram na urlop.

 

Aga

Więcej o: