"Otworzyłam puszkę Pandory" - napisała na swoim blogu Honey. Gwiazda żałuje decyzji o przyznaniu się do choroby nowotworowej. Informacja od razu pojawiła się we wszystkich mediach, a zdrowa od 8 lat dziewczyna na nowo przypomniała sobie, jak bardzo wtedy cierpiała. Honey postanowiła pierwszy i ostatni raz opowiedzieć o swojej chorobie. Oto, co napisała na blogu.
Honey wyznała w rozmowie z fanami, że plotki od lat krążące w sieci są prawdziwe. Choruje na białaczkę. Informacja niemalże natychmiast ukazała się w mediach. Dziś gwiazdka żałuje swojej nieprzemyślanej szczerości. Nie chce. by ktokolwiek pomyślał, że na swojej tragedii chce budować karierę. Dziewczyna od lat konsekwentnie milczała na ten temat i jak sama mówi, nie zamierza pojawić się teraz na okładce kolorowego pisma i opowiadać o tym, jak pomimo przeciwności losu udało jej się spełnić marzenie. Zamiast tego na jej blogu pojawił się długi i wzruszający wpis,w którym Honey wraca do dni, o których od lat stara się zapomnieć. Ostrzega, że nie zamierza rozmawiać z dziennikarzami, a jej spowiedź na blogu jest pierwszą i ostatnią na ten temat wypowiedzią.
W wieku 14 lat zdiagnozowano u mnie przewlekłą białaczkę szpikową. Przeszłam bolesne pobieranie szpiku z kości ogonowej, robionej bez znieczulenia i z pełną świadomością. Przeszywający ból grubej igły, która przekłuwała mnie na wylot, zapamiętam do końca życia. Miałam złe wyniki, a w planach był przeszczep szpiku kostnego, do którego musiałam się przygotować, cała moja rodzina stanęła na wysokości zadania. Moi rodzice pozbyli się mojego kochanego kota, z którym spędziłam 10 lat swojego życia, przebudowali mieszkanie tak, abym miała swój osobny pokój, przestałam chodzić do szkoły, zaczynając nauczanie indywidualne w domu. Do szkoły nie chodziłam przez 2 lata, żeby nie mieć styczności z przeziębianiami, chorobami, zarazkami. Mój system immunologiczny był w kiepskim stanie. W tym czasie zaczęłam dużo siedzieć w internecie, dzięki czemu powoli zaczynałam zyskiwać popularność przez prowadzonego wtedy photobloga. Oczywiście nigdy nigdzie nie wspominając o mojej chorobie. Pewnego dnia mama powiedziała mi, że musimy kupić perukę, ponieważ z powodu chemioterapii, która miałaby mnie przygotować do przeszczepu, wypadną mi włosy. To był dla mnie straszny cios, ale w końcu się z tym pogodziłam. Zawsze byłam silna. Na szczęście nie musiałam jej nigdy ubrać. Niestety nie można było znaleźć dla mnie dawcy szpiku, szukaliśmy we wszystkich możliwych bankach szpiku, zgłaszali się przeróżni chętni, ale wciąż nie było dla mnie kogoś, kogo szpik zgadzałby się z moim, na odpowiednią ilość procent, pozwalające na przeprowadzenie przeszczepu szpiku kostnego. Od momentu diagnozy, przyjmowałam leki powstrzymujące rozwój chorych komórek i wprowadzających mój organizm w stan remisji. Dzięki nim, moje wyniki znacznie się poprawiły. Moi lekarze zrezygnowali z konieczności przeszczepu, a ja w liceum wróciłam do szkoły i do normalnego życia, z którego korzystałam w 100%. Jedyne co mi przypominało o chorobie to stałe przeziębienia, anginy i grypy, którym łatwo poddawał się mój organizm, z powodu słabego układu odpornościowego, chociaż nawet sami lekarze nie wiedzą do końca czy akurat moja choroba podstawowa ma na to aż tak duży wpływ, bo niejednokrotnie sami pisaliście mi, że przechodziliście przez takie samo cykliczne chorowanie, przez które przechodzę ja. Moja morfologia pobierana co 2 miesiące wskazuje, że wszystko jest w normie - napisała na swoim blogu.
Gwiazdka wspomina także dni, w których jej rodzina zdała sobie sprawę, że nie będzie ich stać na leczenie córki. Jedna tabletka, którą Honey musi zażywać codziennie kosztuje 200 złotych. Szpital założył dziewczynce konto w fundacji, na które zbierano pieniądze.
Nawet nie pytajcie co to za uczucie, kiedy 15-latka wchodzi do sklepu po paczkę czipsów, a przy kasie widzi puszkę z napisem "Zbieramy na leczenie chorej na białaczkę Honoratki Skarbek". Wiem, że to było dla mojego dobra, ale wybiegałam z tych sklepów z płaczem.
W tamtym czasie blog dziewczyny stawał się coraz bardziej popularny. Jak można się domyślić, zaraz znaleźli się tacy, którzy twierdzili, że na zdobycie popularności wydaje fundacyjne pieniądze.
Po mieście zaczęły krążyć plotki, że wykorzystuje pieniądze z fundacji na nowe ciuchy, kosmetyki, wyjazdy. Oczywiście to bzdury, bo pieniędzy z takich fundacji założonych przez duże organizacje nie da się ruszyć, kiedy w grę nie wchodzi leczenie. Ludzie najwyraźniej wymagali ode mnie tego, abym chodziła smutna, przybita, czekając na wyrok śmierci. Dlaczego miałam się tak zachowywać? Spotykałam się ze znajomymi, uśmiechałam się, imprezowałam- jak każda nastolatka. Kiedy podpisałam kontrakt w wieku 17 lat i nagrałam pierwszy teledysk, piekiełko rozpętało się na dobre. Dostawałam mnóstwo komentarzy o tym, że wyciągałam od ludzi pieniądze po to, aby kupić sobie karierę. Co najgorsze- mnóstwo osób w to wierzyło. Jak ludzie mogą być tak bezczelni i perfidni? Jak ktokolwiek mógł sobie pomyśleć, że wykorzystałam swoją chorobę do zdobycia popularności? Przeżywałam koszmar, ale już wtedy wiedziałam co chcę robić w życiu i właśnie to dawało mi siłę.
Dziś gwiazdka jest zdrowa i żyje jak jej rówieśnicy. Jedyne zauważalne zmiany, które nastąpiły w jej wyglądzie to wypadanie włosów (dlatego nosiła doczepiane, a teraz ścięła) oraz blada cera.
Oprócz codziennego zażywania specjalistycznych leków, nic mi o tym nie przypomina. Mogę żyć i robić wszystko, to co każdy zdrowy człowiek. Moja choroba nie postępuję od 8 lat i mam nadzieję, że zostanie tak do końca życia. (...) Jestem pod okiem jednych z najlepszych specjalistów onkologów w Polsce i uwierzcie mi, że prowadzą mnie najlepiej jak potrafią. Jeśli będę brać leki, nie muszę sobie niczego odmawiać, ani z niczego rezygnować. Mam nadzieję, że będą działać jak najdłużej, mam nadzieję, że Bóg da mi się cieszyć życiem, jak najdłużej. Nie chcę nawet myśleć o tym, jak mogłoby być inaczej... Nie skupiam się nad tym. Zapewne zwariowałabym... Podsumowując, oszczędźcie sobie mądrości na temat specyfikacji mojej choroby i tego co powinnam, a czego nie. Nie wspomnę już nawet o komentarzach ludzi typu "niech zdechnie", "dobrze jej tak, zasłużyła" itp... chyba nie muszę tego komentować... Ludzie mnie przerażają. Nigdy nie życz bliźniemu, co Tobie niemiłe.
Na koniec jeszcze raz zaznacza, że nie zamierza rozmawiać na temat choroby z mediami.
Nie udzielę na ten temat żadnego wywiadu, nie pojawię się w żadnym programie. Nie zrobię z tego pożywki dla ludzi. Nie chcę współczucia czy litości. Nie patrzcie na mnie inaczej teraz, jak już o tym wiecie. Nie chce żadnej taryfy ulgowej. Życzcie mi tylko zdrowia, bo jest w życiu najważniejsze.
aga