Nim którakolwiek z pań zaczęła wklepywać kremy z AA (firmy Oceanic), Soszyńscy już działali na polskim rynku kosmetycznym. Wszystko zaczęło się od Ignacego Soszyńskiego, z wykształcenia chemika. W 1939 roku w Poznaniu otworzył pierwszą fabrykę perfum "Marsylianka". Przyszła jednak wojna i pionier polskiej przedsiębiorczości musiał uciekać. Ale wrócił, i to z nowym biznesem. W Łodzi otworzył kolejną fabrykę, ale szybko została "znacjonalizowana". Mimo to Soszyński nie poddał się i w 1952 roku w Warszawie uruchomił kolejną produkcję perfum. Scenariusz był znów ten sam, władza zabrała przedsiębiorstwo.
Nie został jednak z niczym. Dostał paszport i w 1955 roku, w wieku 40 lat, wyjechał do Francji, gdzie rozpoczął studia na Sorbonie. Potem przeniósł się do Grasse, które od XVIII wieku jest światowym centrum produkcji naturalnych aromatów. Tam zdobywał wiedzę i doświadczenie w przemyśle perfumeryjnym. Potem przeprowadził się do Paryża. Tam w pokoju otworzył manufakturę i produkował perfumy Givoris.
Soszyński miał jednak problemy z pobytem. Jako obcokrajowiec nie mógł rozwijać we Francji biznesu, więc znów wyjechał. Najpierw do Algierii, gdzie pracował jako inżynier w firmie, która produkowała soki cytrusowe z użyciem olejków eterycznych. Potem pracował przy wytwarzaniu olejków aromatycznych do ciast. Szło mu coraz lepiej, w końcu założył własną spółkę. Prosperowała na tyle dobrze, że po kilkunastu latach udało mu się przejąć Fragrance Floral, firmę o ponadstuletniej tradycji w produkcji olejków eterycznych. Wtedy zaczął też produkować kosmetyki.
Wszystko byłoby jak w bajce, gdyby nie fakt, że rodzina Soszyńskiego, żona z trojgiem dzieci, została w Polsce Ludowej.
Podczas gdy Ignacy Soszyński mozolnie budował imperium kosmetyczne, rodzina tkwiła w PRL-owskiej rzeczywistości. Żona biznesmena nie straciła jednak determinacji i celu z oczu: połączenia rodziny. Musiała zadbać o wykształcenie dzieci.
Gdy Wojciech Soszyński miał 20 lat, wyjechał do Maroka do ojca, którego nie widział od 14 lat. Były lata 70., ze Szczecina do Casablanki płynął tydzień.
W Maroko Wojciech Soszyński studiował i pracował w firmie ojca. Razem tworzyli dobrze naoliwioną maszynę.
WBF
Choć interesy szły więcej niż dobrze, Ignacy Soszyński postanowił wrócić do kraju. Tęsknił. Pod koniec lat 70. państwo pozwoliło Polakom, mieszkającym za granicą, na otwieranie własnych firm, a właściwie małych zakładów rzemieślniczych. W 1978 roku w Poznaniu powstało małe przedsiębiorstwo Ignacego Soszyńskiego. Zajmowało się produkcją kosmetyków i aromatów do ciast. Interesy szły dobrze. Ojciec wezwał syna do Polski.
Soszyński musiał przejąć biznes ojca, stawić czoła nieprzychylnym władzom i odnaleźć się w świecie, od którego uciekł. Jesienią 1982 roku przyjechał do Polski, lecz tylko na 3 dni. Być może wizyta zakończyłaby się całkowitym fiaskiem i Soszyński nie zdecydowałby się wrócić na stałe, gdyby nie jedno spotkanie. Z pewną pianistką.
Jest początek lat 80. Urocza blondynka, studentka Akademii Muzycznej bawi się na Wybrzeżu na imprezie u swoich znajomych, którzy opowiadają jej o rajskim życiu Polaków mieszkających w Casablance. Nagle wchodzi przystojny dwudziestokilkuletni chłopak. Długie włosy, piękne ubranie.
Po pierwszym spotkaniu na imprezie była oczarowana. Szybko jednak romans z "przybyszem z Afryki" włożyła między bajki. On wyjechał, a ją pochłaniała własna kariera. Na fortepianie grała od 5. roku życia i to właśnie z muzyką wiązała plany na przyszłość. Nie była jednak świadoma, komu wpadła w oko. Młody Soszyński był wtedy w kraju przez trzy dni. Gdy wrócił do Maroko, ciągle myślał o pięknej dziewczynie, którą poznał na imprezie.
Kapif
Ignacy Soszyński nie ustawał w staraniach, aby sprowadzić syna do kraju. Był już sędziwym wieku, potrzebował pomocy zaufanej osoby w interesach w Polsce. Wojciech dał się przekonać, wrócił na dłużej, ale nie zakładał, że zostanie na zawsze. Czas rozdzielał pomiędzy pracę i kursy na Wybrzeże. Gdy tylko miał wolną chwilę jechał do Doroty.
Soszyński dopiął swego, zaręczyny zostały przyjęte. Okazały ślub odbył się w Katedrze Oliwskiej. Nabożeństwo uświetniły występy przyjaciół z Akademii Muzycznej. Śpiewała nawet nauczycielka śpiewu, profesor Brygida Skiba. Wesele zorganizowano w sopockim Grand Hotelu.
Tak samo jak jej egzotyczny ukochany zafascynował ją na początku ich znajomości, tak samo wciągnął młodą mężatkę biznes prowadzony przez teścia i męża. Z domu wyniosła szacunek do pracy i nauki. Rodzice, ojciec lekarz ginekolog, matka psycholog, stanowili dla niej wzór do naśladowania. Byli oczytani i zadbali o wykształcenie córki.
Świat przemysłu kosmetycznego i perfumeryjnego tak ją zafascynował, że porzuciła dla niego karierę muzyczną.
Jedno nas ratuje: nie jesteśmy pamiętliwi. Nawet jeśli sobie dokuczymy, szybko o tym zapominamy. I życie nadal się toczy tą samą dynamiką, zarówno w pracy jak i w dom. Szkoda nam energii na rozdmuchiwane spraw nieistotnych.
Udział młodej mężatki w rodzinnej firmie Soszyńscy traktowali poważnie. To, czym ona ich tak zafascynowała, chcieli zainwestować.
Soszyńska nie była inżynierem. Miała za to 23 lata, zapał, cierpliwość i bystry umysł. Branży uczyła się od podstaw, ale za to od najlepszych. Na początku była jedynie obserwatorem. Jeździła z mężem i jego ojcem na spotkania biznesowe, podpatrywała, jak działają ich partnerzy biznesowi. Mogła z nich brać przykład, Soszyńscy współpracowali z takimi światowymi markami jak Helena Rubinstein, Dior czy La Prairie. Potem przyszedł czas na coraz bardziej odpowiedzialne zadania.
WBF
Dziś Dorota Soszyńska jest dyrektorem kreatywnym firmy. Odpowiada za marketing, kreacje produktów oraz pełni także funkcję reprezentacyjną. Nadaje się do tego idealnie. Drobna blondynka o nienagannym guście jest wizytówką rodzinnego biznesu. Dziś to organizatorzy zabiegają o jej obecność na wydarzeniach. Ona, choć może przebiera w zaproszeniach, wybiera tylko te na najbardziej prestiżowe imprezy.
fot. WBF
Fot. KAPiF
W świat interesów Wojciech i Ignacy Soszyńscy wciągnęli nie tylko Dorotę, lecz także jej rodziców. Matka Soszyńskiej została nawet szefem ich sopockiej firmy. Biznes jest dla nich równie oczywistą rzeczą jak powietrze. Praca jest jednak ich pasją i hobby i nigdy nie mogła być wyżej w ich hierarchii niż rodzina. Gdy pięć lat po ślubie na świecie pojawiała się ich córka Nicole, zrozumieli, że muszą dobrze, ale gruntownie przeorganizować życie.
fot. WBF
Podziw dla Doroty Soszyńskiej nie jest na wyrost. Zajmując tak odpowiedzialne stanowisko, dała radę świetnie połączyć obowiązki służbowe z rodzinnymi. Jeździła po córkę do szkoły, gotowała obiady i kolacje dla całej rodziny.
WBF
Dziś Nicole ma 26 lat. Jest absolwentką architektury na Ecole Nationale Supérieure d'Architecture Paris-Val de Seine i Master of Art (MA) Freie Universität Berlin. Nie widziała siebie w roli kontynuatorki kosmetycznego imperium rodziców, wykorzystała jednak odziedziczony dryg do biznesu. Otworzyła własną firmę w branży modowej - Desir Paris. Rodzice jednak czekają na nią.
WBF
Piękna, bogata i utalentowana. Jaka jest Nicole Soszyńska, córka polskich milionerów?