William Sidis urodził się 1 kwietnia 1898 roku. Rodzice od samego początku traktowali go jak dorosłego człowieka. Byli przekonani, że im więcej wiedzy posiądzie w młodości, tym łatwiej będzie mu uczyć się w przyszłości. Ojciec Williama, Borys, był zdania, że dzieci chcą być traktowane na równi z dorosłymi. - Mieliśmy zachęcać nasze dziecko do myślenia, do podążania każdą ścieżką, której zapragnie, do rozwijania zainteresowań. Mieliśmy odpowiadać na wszystkie jego pytania tak precyzyjnie i tak długo, aż on sam uzna, że uzyskał odpowiedź - mówiła matka Williama, Sara Sidis.
W wieku zaledwie czterech lat William umiał już dwa języki. Gdy skończył osiem, płynnie władał aż ośmioma. Jego IQ miało wynosić aż 260 punktów. Oznacza to, że chłopiec miał mieć aż o 90 punktów więcej niż Albert Einstein. Po świętowaniu dziewiątych urodzin rodzice postanowili wysłać syna na studia. Chłopiec bez problemu zdał egzaminy na Harvard. Dwa lata później został już studentem. Nazywano go "przyszłością matematyki XX wieku". William mierzył się również z różnymi problemami. W wieku 12 lat przeszedł załamanie nerwowe. Przyczynić się do tego mogła nieustanna presja. Zaledwie cztery lata później skończył studia i zaczął pracować na Rice University w Teksasie. Wtedy rozpoczął się wyjątkowo burzliwy okres w jego życiu, który miał tragiczne zakończenie. Więcej zdjęć znajdziecie w galerii na górze strony.
William Sidis został socjalistą. Wziął nawet udział w paradzie pierwszomajowej, która przerodziła się w zamieszki. Doszło do popełnienia różnych przestępstw. Wobec tego "cudowne dziecko" trafiło do więzienia na 18 miesięcy. Podczas procesu Sidis mówił między innymi, że socjalizm najbardziej sprzyja ludzkości. Wyśmiewał również koncepcję wiary. Z czasem rodzice uznali go za osobę chorą psychicznie i umieścili w odpowiednim zakładzie. W 1921 roku William zerwał kontakt z rodzicami. Nie pojawił się nawet na pogrzebie ojca. Przez jakiś czas pracował w Nowym Jorku, a wszelkie prace naukowe i publikacje pisał pod pseudonimem. Sidis zmarł w 1944 roku w wyniku wylewu krwi do mózgu. Historia "cudownego dziecka" skończyła się krótko po tym, jak dziennikarze z "New Yorkera" opisali jego życie po wielkim kryzysie w USA. ZOBACZ TEŻ: Doda znów coś udowodniła. To osiąga zaledwie jeden procent populacji. Dyplom wisi w domu jej rodziców