Agnieszka Włodarczyk już od jakiegoś czasu związana jest z Robertem Karasiem. Para doczekała się syna Milana, który ma już cztery lata. Już po narodzinach chłopca zakochani zdecydowali się w 2023 roku sformalizować swój związek. Ceremonia obyła się w tajemnicy, a małżeństwo podzieliło się radosną nowiną już po fakcie, kiedy to opublikowali w mediach społecznościowych ślubne zdjęcia. Ostatnio sportowiec stał się bohaterem skandalu, bo przyjął niedozwolone substancje (przypomnijmy, że sam przyznał się, że brał zakazane środki, ale nie okazał przy tym żadnej skruchy - więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ). Karaś za drugie złamanie przepisów antydopingowych został nawet zdyskwalifikowany przez Amerykańską Agencję Antydopingową na osiem lat. Oznacza to, że przez ten czas nie może brać udziału w zawodach organizowanych przez International Ultra Triathlon Association (IUTA). W najtrudniejszych momentach sportowiec zawsze może liczyć na wsparcie żony. W najnowszej publikacji aktorka opisała, co dzieje się z jej mężem po zawodach.
Robert Karaś mimo dyskwalifikacji znalazł sposób, aby nadal startować w sportowych zawodach triathlonowych. W lutym ogłosił, że teraz będzie reprezentował Bahrajn. - Mnie wspiera Królestwo Bahrajnu i moi sponsorzy. Im nie zależy, żebym startował w zawodach - oznajmił w "Dzień dobry TVN". Agnieszka Włodarczyk postanowiła pokazać na swoim profilu w mediach społecznościowych, co dzieje się z jej partnerem po tak ekstremalnym wysiłku. Na jednym z nagrań możemy zobaczyć wyjącego z bólu Karasia. "Robert nie pokazuje, jak wygląda po zawodach. Nie mówi o bólu ani o tym, jak wyniszczający jest taki wysiłek. Byłam z nim po wielogodzinnym wyzwaniu i widziałam to na własne oczy. Po zawodach niektórych rzeczy nie pamięta. Majaczy, pyta, kim jestem… Cierpi okrutnie. Niezależnie od tego, jak jest silny i jak niesamowitych rzeczy dokonuje, jest po prostu człowiekiem. Podziwiam go nieustannie, a jednocześnie jest mi go ogromnie szkoda" - czytamy we wpisie.
W sekcji komentarzy pojawiły się głosy zszokowanych internautów, którzy nie rozumieją, po co robić sobie taką krzywdę. "Zawsze się zastanawiam, po co ludzie sobie to robią... Czy te sukcesy i te złota są im do czegoś potrzebne?", "Sport na tak ekstremalnym poziomie nie jest zdrowy. Żeby bić rekordy, niestety trzeba coś poświęcić. Czasami rodzinę, znajomych, pracę, pieniądze, a czasami wszystko na raz. Życzę Robertowi szybkiego powrotu do zdrowia", "Jako żona i matka nie pozwoliłabym swojemu mężowi na takie cierpienie, bo to może się źle skończyć" - czytamy. W komentarzach kilka słów od siebie dorzuciła Włodarczyk, niejako stając w obronie swojego partnera. "To tylko część tej pracy, której nie widać. Robert jest przygotowany do takiego wysiłku - to efekt miesięcy treningów. To, co widać tutaj, to ostatnie godziny po starcie, połączone z ogromnym deficytem snu. Nasze życie i treningi to nie tylko cierpienie. To, co dzieje się po zawodach, to skrajność - ale to właśnie cena, jaką płaci się za przekraczanie własnych granic." - podsumowała.