W ostatnim czasie kariera sportowa Roberta Karasia stanęła pod znakiem zapytania. Mistrz świata i rekordzista w Ultra Triathlonie dwukrotnie naruszył przepisy antydopingowe, przez co został zawieszony na osiem lat przez Amerykańską Agencję Antydopingową. W wywiadzie z Mateuszem Hładkim próbował wytłumaczyć swoje zachowanie i opowiedzieć o tej sprawie ze swojej perspektywy. Wspomniał o błędzie lekarza.
Już na początku rozmowy Robert Karaś zaznaczył, że nie brał żadnych niedozwolonych substancji w trakcie przygotowań i wyścigu w triathlonie. Wspomniał wręcz, że gardzi ludźmi, którzy łamią ustalone wcześniej zasady. - Pierwsza rzecz, którą chciałem sprostować to, że jest to cały czas przypinane do triathlonu. W triathlonie nigdy nie brałem żadnej zakazanej substancji w trakcie przygotowań ani na żadnym wyścigu przez całe swoje życie. Jeżeli ktoś bierze doping tam, gdzie jest zakazany, gdzie są testy i powinna być rywalizacja fair play, to gardzę takimi ludźmi - powiedział.
Robert Karaś stwierdził także, że doznał licznych kontuzji podczas przygotowań do walki w Fame MMA. Złamał wówczas nadgarstek, żebra, kość śródstopia. Jeden z jego znajomych polecił mu, żeby udał się do lekarza i zaczął się suplementować. Później okazało się, że rzekomo osoba, która przepisywała mu suplementy, wcale nie była lekarzem. - Poszedłem i to nie był lekarz, a ja myślałem, że to lekarz. To była osoba, która zaczęła mnie suplementować. (...) Bardzo ją szanuję, bo wiem, że chciał mi pomóc i wiem, że też popełnił błąd. (...) Jak przeczytałem o tych substancjach, to wiedziałem, że to nie są substancje na zrost kości, ale wiedziałem, że tam też takie były. Powiedział, żeby mnie po prostu wzmocnić, żebym się tak nie rozsypywał. Czytałem, że to substancja dla kulturystów, na wzmocnienie mięśni, zbudowanie większej masy mięśniowej - tłumaczył się Karaś.
Robert Karaś zapewnia też, że sterydy anaboliczne, które zostały wykryte w jego organizmie miały zniknąć w ciągu 72h od zażycia. - Miałem tego świadomość, ale byłem zapewniony, że w 72 godziny tego nie będzie w moim organizmie. Dobrze, że mam tę karę, tylko narracja mnie boli. Czemu wszędzie pokazują, jak jadę rowerem, jak biegnę? Czemu nie powiedzą, że to było do walki? - dopytywał Karaś.
Sportowiec zaznaczył też, że nie miał złych intencji i nie chciał nikogo oszukać. - Dla mnie branie dopingu to taka intencja, żeby zrobić sobie sztuczną przewagę nad innymi. A ja wiem, co czułem w sercu. Nie chciałem tylko zawieść kibiców i wyjść do walki. Dla mnie doping jest oszustwem nad rywalem, ale jeśli wiedziałem, że to znika z organizmu po 72 godzinach, bo tak miałem powiedziane i nie będzie aktywny, i nie będzie działać na żadnym treningu dalej, to wiedziałem, że w tym obszarze nikogo nie oszukam, dlatego łatwo mi było podjąć tę decyzję, bo moje intencje nie były takie, żeby oszukać jakiegokolwiek triathlonistę potem na zawodach - dodał Robert Karaś w rozmowie z Mateuszem Hładkim.