Książę Harry wrócił do kraju z konkretnego powodu. Susssex stanął przed Sądem Najwyższym, by dochodzić swoich praw w kwestii ochrony podczas jego pobytów w Wielkiej Brytanii. Jak wiadomo, po rezygnacji z pełnienia obowiązków rodziny królewskiej postanowiono ją ograniczyć. Sędzia Geoffrey Vos ogłosił, że decyzja w sprawie apelacji zostanie podjęta i przekazana na piśmie w późniejszym terminie. Wizyta Harry'ego na wyspach od początku wzbudza mnóstwo emocji. Biorąc pod uwagę powrót króla Karola, brytyjskie media zaczęły zastanawiać się, czy monarcha znajdzie czas, by spotkać się z synem. Niestety się na to nie zanosi.
Ostatnie spotkanie Karola i Harry'ego miało miejsce w lutym, kiedy książę pospiesznie wrócił do domu po ogłoszeniu diagnozy u monarchy. Wygląda jednak na to, że król nie stęsknił się za młodszym synem. Królewski pisarz, Robert Jobson nie pozostawił żadnych wątpliwości. Według niego spotkanie z Harrym nie jest dla Karola "priorytetem". - Myślę, że to smutne, ale biorąc pod uwagę to, co się dzieje w życiu króla - przechodzi chemioterapię, jest bardzo zajęty - Harry schodzi na drugi plan. Z drugiej strony, książę nie ma najlepszej relacji ani z królową, ani ze swoim bratem, więc czego się w sumie spodziewa? Wiem, że wiele osób uważa, że to dziwne, ale on tak działa. Nie sądzę, żeby to była nowa faza wrogości. Po prostu skupia się na tym, co robi. Myślę, że wszyscy są z tym pogodzeni i jest, jak jest - skwitował w rozmowie z portalem Express.
Ostatnio głośno zrobiło się na temat artykułu opublikowanego w Daily Mail. Jak donosił portal, pracownicy niższych szczebli nazywali Meghan i Harry'ego "Moniką i Chandlerem", nawiązując tym samym do postaci z kultowego serialu "Przyjaciele". Ci, którzy oglądali popularny sitcom wiedzą, że Monica była raczej z natury kontrolująca i pedantyczna, a Chandlerowi zdarzało się być nieudolnym. To jednak nie wszystko. Z czasem Meghan miała zyskać przydomek "trudnej księżnej". Wszystko przez to, że odnosiła się do swoich pracowników w nienależyty sposób. Według informacji podawanych przez portal, niektóre z byłych pracownic, z uwagi na trudne doświadczenia, nazwały się "ocalałymi z Sussex".