Gwiazdor "Jeziora marzeń" ma raka. Ujawnił druzgocącą diagnozę

James Van Der Beek wyjawił, że zmaga się z chorobą nowotworową. Aktor, który podbił serca fanek za sprawą serialu "Jezioro marzeń", zdradził szczegóły druzgocącej diagnozy.

"Jezioro marzeń" to jeden z najpopularniejszych seriali dla młodzieży końca lat 90. Produkcja doczekała się sześciu sezonów i zyskała sporo fanów także wśród polskich widzów. To właśnie w tym serialu poznaliśmy Katie Holmes, czy wielokrotnie nominowaną później do Oscara Michelle Williams. Jedną z głównych ról w "Jeziorze marzeń" zagrał James Van Der Beek. Obecnie aktor ma 47 lat i wciąż jest aktywny zawodowo. Niestety właśnie podzielił się z fanami przykrą diagnozą. 

Podbił serca fanek w "Jeziorze marzeń". Dziś zmaga się z rakiem

James Van Der Beek wyznał w najnowszym wywiadzie, że choruje na raka. "Mam raka jelita grubego. Prywatnie zmagam się z tą diagnozą i podejmuję kroki, aby ją rozwiązać, przy wsparciu mojej wspaniałej rodziny" - powiedział James Van Der Beek w rozmowie z magazynem "People". "Są powody do optymizmu i czuję się dobrze" - dodał aktor, co nieco podniosło na duchu jego fanów. Wielu z nich życzy mu siły w tym trudnym okresie. "Cieszę się, że ma swoją rodzinę, która mu pomoże i pomoże mu przez to przejść", "Trzymaj się James", "Mam nadzieję, że dobrze przyjmie leczenie" - czytamy komentarze internautów na Instagramie pod postem dotyczącym gwiazdora.

Zobacz wideo Jakubiak wyznał prawdę o chorobie

James Van Der Beek może liczyć na swoją rodzinę. Niedawno był z nią na wczasach

Gwiazdor od zawsze marzył o dużej rodzinie i finalnie takiej się doczekał - ma szóstkę dzieci, które wychowuje razem z żoną Kimberly Van Der Beek. Cała gromadka często podróżuje po świecie, a ostatnio byli w Egipcie, skąd nie szczędzili kadrów. Na jednym z nich widzimy aktora z rodziną, wielbłądem i piramidami. "Zostaliśmy obdarowani magicznym doświadczeniem, które jeszcze przetwarzam - i może być tak do końca życia" - tak podsumował ten wyjazd sam zainteresowany na Instagramie. Był zachwycony dziełami Egiptu. "Spodziewałem się metafizycznego elementu podróży, ale zaskoczyło mnie to, jak głęboko czułem duchowy rezonans wszystkich tych świątyń. To znaczy, przecież są "świątynie", ale jakiekolwiek założenia, że te nieziemskie struktury są "starociami", wygasły, gdy tylko w nie wkroczyłem. To były święte miejsca, zbudowane po to, aby połączyć się z boskością, jak najlepiej to w tamtym czasie rozumieli. Odszedłem z szacunkiem i podziwem - moje oczy, serce i dusza się rozszerzyły" - zaznaczył. 

Więcej o: