Miłośników kina zasmuciła informacja o śmierci Maggie Smith. Aktorka zmarła w wieku 89 lat. O jej odejściu poinformowali synowie Toby i Chris. "Pozostawiła dwóch synów i pięcioro kochających wnuków, zdruzgotanych stratą niezwykłej matki i babci" - czytamy w oświadczeniu skierowanym do BBC. Smith była niezwykle utalentowaną aktorką. Jej największą miłością bez dwóch zdań był teatr. W jednym z wywiadów otwarcie przyznała, że choć role w "Harrym Potterze" i "Downton Abbey" przyniosły jej wiele nagród, to właśnie na scenie czuła się najlepiej.
Aktorka w wywiadzie z "Evening Standard" zdradziła, że ani rola Minerwy McGonagall, ani Violet Crawley nie pozwoliły jej pokazać pełni swoich możliwości. - Jestem głęboko wdzięczna za role przy serii "Harry Potter" i "Downton Abbey", ale nie była to dla mnie satysfakcjonująca praca. Tak naprawdę w przypadku tych produkcji nawet nie czułam, że gram - mówiła. W tej samej rozmowie Smith zdradziła, że przerzuciła się na role ekranowe, ponieważ możliwości pracy w teatrze były mocno ograniczone. - Bardzo chciałam wrócić na scenę, ponieważ teatr jest zasadniczo moim ulubionym medium... Ale nie pojawiła się żadna propozycja. Poza tym myślę, że czułabym się tak, jakbym zostawiała to wszystko niedokończone - wyznała.
Jakiś czas temu aktorka była gościnią w audycji "Fresh Air", gdzie rozmawiała m.in. na temat różnic w pracy na planie filmowym i na scenie. - Na planie czuję się trochę uwięziona, bo jesteś w potrzasku i koniecznie musisz to zrobić. Nie ma wyjścia. W teatrze dostajesz kolejną szansę. Możesz to zrobić następnego wieczoru, na następnym przedstawieniu. Prawdopodobnie uda ci się to zrobić od razu, ale w filmie nie masz nic do powiedzenia - mówiła. Smith nie ukrywała, że praca przed kamerą przysparzała jej mnóstwo stresu. - Zawsze czuję ogromną presję. To dziwne uczucie, ale kiedy jesteś tam i musisz to zrobić, wybrać właściwe ujęcie, to, które będzie pasować najlepiej... To dla mnie bardzo trudne, bo nie wiem, czy mogę sobie ufać - tłumaczyła. ZOBACZ TEŻ: Zagrał w "Harrym Potterze" i nie doczekał premiery. Robert Knox zginął, stając w obronie młodszego brata