Więcej na temat sytuacji w Ukrainie na stronie głównej Gazeta.pl
Inwazja Rosji na Ukrainę eskalowała 24 lutego 2022 roku. Straż Graniczna szacuje, że od tego czasu do Polski przybyło 1,95 miliona uchodźców z Ukrainy. Polacy stanęli na wysokości zadania i pomagają naszym wschodnim sąsiadom. Ruszyły zbiórki na rzecz uchodźców. Wolontariusze pomagają na punktach recepcyjnych. Szkoły językowe organizują bezpłatne kursy językowe. Jednak przede wszystkim Polacy zaprosili uchodźców do domów. Wśród nich są również gwiazdy. Porozmawialiśmy z Michałem Wiśniewskim, Joanną Jabłczyńką i Katarzyną Bosacką, którzy opowiedzieli, w jaki sposób przygotować się na przyjęcie gości z Ukrainy.
Wiśniewski wraz z synem Xavierem pomógł przedostać się do Polski około 90 osobom, które uciekały z Ukrainy. Sam również zaprosił do swojego domu Ukrainki z dziećmi, a także osoby starsze z rodzinami. Muzyk wielokrotnie był w punkcie recepcyjnym w Hrubieszowie.
Mogę powiedzieć tylko o jednym punkcie, tym w Hrubieszowie. Ogólnie panuje wielki chaos. Chociaż trzeba podkreślić, że punkty recepcyjne radzą sobie najlepiej, jak mogą i robią to wszystko całym sercem, mimo ograniczeń. Teraz na przykład nie ma możliwości zabrać z Hrubieszowa uchodźców prywatnym samochodem, tak jak było to do tej pory.
Wokalista na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń z uchodźcami, których spotkał w Hrubieszowie, zwrócił uwagę na kilka ważnych kwestii dotyczących pomocy osobom, które uciekają z Ukrainy.
Pierwszą pomocą, jakiej potrzebują to pomoc w porozumiewaniu się. W punktach recepcyjnych są tłumacze, ale oni nie mogą poświęcić każdemu wiele czasu. Mieliśmy panią, która rozumiała więcej po polsku, ale byli też tacy, którzy nie rozumieli wcale. Proponuję więc zainstalować aplikację Google Translator. Dla mnie bardzo ważne jest, żeby wszystkie komunikaty docierały. Nawet takie bardzo proste, które wydają nam się przejrzyste, należy kompleksowo tłumaczyć. Żeby nie było wątpliwości. Przetłumaczony fragment pozostaje w historii translatora, dlatego można nawet go odtworzyć wielokrotnie. Ja tak robię, żeby nie było żadnych nieporozumień. To ważne, bo przecież dochodzi stres, każdy kieruje się emocjami. Trzeba więc zacząć od dokładnego wytłumaczenia, co oferujemy i na jakich warunkach.
Artysta poruszył mało popularną w mediach kwestię. Apelował, by nie zapraszać uchodźców, bez przemyślenia, czy faktycznie na taką pomoc możemy sobie pozwolić.
Niech się każdy zastanowi, czy chce i może przyjąć takiego gościa do domu. Nie bierzcie nikogo, jeśli macie wątpliwości. Bo nie ma nic gorszego, niż pokazać tym ludziom, że bierzemy ich do siebie i wyrzucamy na bruk. To nie są przedmioty, to są ludzie. Więc albo bierzemy ich z całym dobrodziejstwem, albo wcale. Nie wiemy, kogo przyjmujemy, to jest jak loteria.
Wokalista zaznaczył też, na co zwracać uwagę już na poziomie podróży.
Oni się czują bardzo niekomfortowo. Nie ważne, z jaką serdecznością ich powitamy, to przychodzą przecież do obcego domu. Przede wszystkim nie należy oczekiwać wdzięczności. Na wdzięczność przyjdzie jeszcze czas. Drugą sprawą jest udostępnienie już w samochodzie Wi-Fi, tak żeby ci ludzie mogli skontaktować się z rodziną, napisać, że są bezpieczni. Zanim wsiądą, istotne jest pokazanie, dokąd pojadą, bo często nie wiedzą, dokąd są wywożeni. Ja otwieram Google Maps i pokazuję, że to jest południowa strona Warszawy. Trzeba też powiedzieć, na jaki czas jesteśmy w stanie ich przyjąć, jakie mamy warunki. To też jest istotne. Widzimy ich na punkcie recepcyjnym, gdzie są tysiące łóżek i wydaje nam się, że każde warunki będą już odpowiednie. Po to tam jeździmy, żeby zaoferować im warunki zbliżone do w miarę normalnych.
Wokalista przyznał przy tym, że są też sytuacje, w których Ukraińcy niedługo po przyjeździe do domu, w którym oferowana jest im pomoc, wyjeżdżali. Mimo najszczerszych chęci gospodarza czuli się ciężarem.
Niektórzy się obrażali, że te osoby wyjeżdżają, ale oni dzięki internetowi mają kontakt z innymi Ukraińcami i często wolą skupiać się w tej społeczności.
Dodał też:
Trzeba im umożliwić łączenie się w grupy, bo czują się osamotnieni. Każdego namawiam, żeby postawił się w tej sytuacji, że nagle ląduje w miejscu, w którym nie ma wielkiej polskiej społeczności. Stańmy nagle w Grecji, przed domem Greka, który zaprasza nas do środka, ale my nic nie wiemy, nie znamy języka.
Wiśniewski podkreślił, że zapoznaje gości z innymi Ukraińcami, którzy dłużej są już w Polsce. Dzięki temu nowoprzybyli czują się nieco bezpieczniej. Wiśniewski jako przykład usprawnienia komunikacji, podał prosty, acz nieoczywisty sposób. Warto umieścić na szafkach kartki z napisami (w języku ukraińskim), co się w nich znajduje.
Jabłczyńska udostępniła swoje dwa mieszkania osobom uciekającym z Ukrainy. W mediach społecznościowych opublikowała na ten temat jeden post, bo jak przyznaje, chciała zachęcić innych do działania. Nie dzieli się jednak zdjęciami, na których widać jej gości, dbając o ich prywatność.
Jedną rodzinę udało mi się znaleźć przez social media, kompletnie ich nie znałam. Drugie mieszkanie udostępniłam dalszej rodzinie mojej koleżanki, która pochodzi z Ukrainy. Tych osób też nie znałam, ale znałam Sofię, która poprosiła mnie o pomoc.
Aktorka oprócz tego pomaga organizować transporty i noclegi dla kolejnych osób. Potrafi więc szerzej spojrzeć na to, w jaki sposób można pomagać uchodźcom.
Polecam się zastanowić, jak pomagać. To znaczy, żeby to nie był zryw, że wszyscy już teraz przyjmują kogoś z Ukrainy. Trzeba pamiętać, że tym ludziom trzeba pomóc długofalowo. Większość z nich nie będzie u nas tydzień czy dwa tygodnie, chociaż takie osoby też są, tylko te osoby będą tu na dłużej, a część z nich w ogóle będzie chciała zostać w Polsce na stałe - zaznaczyła.
Aktorka radzi kierować się rozsądkiem, przemyśleć, na jaką pomoc każdego z nas w danym momencie stać. Kluczowa jest szczerość wobec siebie i gości.
Nawet jeżeli chcemy kogoś przyjąć na dzień czy dwa tygodnie, to najpierw musimy przemyśleć, jakie mamy możliwości. Drugą rzeczą jest uczciwa rozmowa z osobami z Ukrainy, które tutaj zamierzają przyjechać. Należy zapytać, na jak długo chcą przyjechać, powiedzieć im uczciwie, jak wyglądają warunki mieszkaniowe. Moje rodziny dostały ode mnie zdjęcia mieszkań. Oba były wyremontowane i wysprzątane. Chciałam uspokoić te osoby, żeby wiedziały, dokąd jadą.
Jabłczyńska odniosła się też do delikatnej kwestii związanej z finansami.
Uczciwość w rozmowie jest niezwykle ważna. Należy poruszyć temat ewentualnej odpłatności, bo pamiętajmy, że część z tych osób na przykład pracuje zdalnie, czy też ma jakieś oszczędności. Trzeba zapytać, czy zamierzają tutaj być już na stałe. Część z nich szuka mieszkania na wynajem. Niektórzy chcą opłacać niższy czynsz, inni tylko rachunki. Na pewno ten temat po prostu trzeba poruszyć, żeby i jedna, i druga strona wiedziała, na co się szykuje. I tak samo należy z jednej strony ostrzec, na jak długo możemy udostępnić dane pomieszczenie i porozmawiać z drugą stroną na ten temat. Ustalić jak najwięcej szczegółów, zanim te osoby przyjadą, żeby jak najbardziej komfortowo się obie strony czuły.
Nie należy bać się pytać, czy nasi goście potrzebują też innej pomocy, poza tą materialną.
Od razu się zapytałam, czy chcą szukać pracy, czy chcą iść do szkoły, czy jakieś kontakty są im potrzebne. Oni na razie albo są przerażeni, trochę sparaliżowani, ale też organizują sobie życie - to znaczy szkołę, pracę. Często pytają, jak założyć konto bankowe, gdzie mogą kupić telefon, gdzie ubiegać się o pracę. Bardzo przytomnie patrzą na to, że trzeba się jak najszybciej zorganizować
Wiele osób chce pomagać, ale nie wie, od czego zacząć.
Część osób próbuje wszystko zrobić na własną rękę i to też może przerażać. Ja też, jak zaczynałam, to robiłam wszystko sama. Nagle zaczęli do mnie pisać, że bardzo by chcieli pomóc, ale są trochę sparaliżowani, nie wiedzą, jak to zrobić. Okazało się, że są osoby, które pomogły mi rozpakować w mieszkaniu dary dla gości, zgłosiły się sąsiadki, które czasami przynoszą tym rodzinom zakupy, ciasto upieką. W przypadku drugiego mieszkania napisałam na grupie osiedlowej, że będę miała gości z Ukrainy i byłoby miło, gdyby ktoś tam do nich zajrzał. Może właśnie jakieś ciacho przyniósł, zabawki dla dzieci. To kosztuje dwie minuty, żeby taki post napisać na przykład w grupie osiedlowej, a działa. To takie małe, a wielkie gesty.
Prawniczka zwróciła uwagę na ważną kwestię dotyczącą bezpieczeństwa.
Należy naszym gościom od razu wskazać telefony alarmowe wszelkie. Muszą wiedzieć, gdzie zadzwonić, gdyby coś się działo. Moje rodziny z Ukrainy mają po prostu kartkę z tymi numerami i ważnymi adresami przyklejoną do szafy.
Aktorka dodała, jak ważna jest atmosfera.
Należy sprawić, żeby oni się poczuły po prostu jak u przyjaciół. I na przykład obie te rodziny, o których mówię, przyjadą do mnie, do domu na wieś z wizytą. Po prostu podejmuję ich jak swoich gości. Nazywam ich zresztą swoją ukraińską rodziną.
Katarzyna Bosacka i jej rodzina także udzielili schronienia osobom, które uciekły z Ukrainy. Pierwsi goście dziennikarki mieszkają w jej domu.
Przyjęliśmy trzy kobietę i trójkę dzieci. Jedna z kobiet następnego dnia poleciała do Paryża, do swojego brata. Pozostali mieszkają cały czas z nami, w naszym własnym segmencie. Oddaliśmy im część domu po prostu, ale mamy wspólną kuchnię wspólne łazienki. Jesteśmy w tym domu razem.
Dziennikarka przyjęła również w domu letniskowym pod Poznaniem cztery kobiety i dwoje dzieci wraz z psem. Oprócz tego wygospodarowała miejsce w swoim studiu nagraniowym. Tam zamieszkały kolejne dwie kobiety. Gospodyni programu "Wiem, co jem" podkreśla, że nie znała wcześniej swoich gości.
Nie wiedzieliśmy, kogo przyjmujemy. Decyzja była bardzo szybka, zadzwoniłam do męża mąż od razu powiedział, że pomagamy. Otwieraliśmy nasz dom tak naprawdę dla uchodźców, dla tych, którzy potrzebują tego schronienia, nie patrząc na to, czy będą z nami tydzień, dwa czy trzy miesiące. To są ludzie tacy sami jak my. Oni mają swoje marzenia, plany, pracę zawodową, rodziny i jasne jest, że jak tylko nie będą musieli, to nie będą mieszkali z obcymi osobami. Chociaż my teraz już jesteśmy sobie bliscy jak rodzina.
Dziennikarka podkreśliła, że należy ze swoimi gości być szczerym. Ważna jest też gotowość, by ich wysłuchać.
Można powiedzieć, słuchajcie, bierzemy was na przykład na dwa tygodnie, na miesiąc, a potem wam pomożemy poszukać pokoju do wynajęcia, hostelu czegokolwiek innego. W tym momencie ważne, żeby tych ludzi przyjmować. To są ludzie głodni i zmęczeni wielogodzinną podróżą. Moje gościnie jechały z Kijowa z dziećmi. Czterdzieści dwie godziny nie piły, a w pociągu nie było toalet. Dlatego otwórzmy nasze domy, żeby się umyli, wypoczęli, dajmy im coś ciepłego do jedzenia. To nie musi być nie wiadomo co. To nie musi być makaron z krewetkami, ale zwykły krupnik albo inna zupa.
Bosacka przyznała, że nie doświadczyła bariery językowej, a jej goście szybko zasiedli z całą rodziną przy stole. Między nimi narodziły się więzi.
U nas dziewczyny od razu pierwszego dnia usiadły z nami do stołu. Bariery językowej nie było, dlatego że mój mąż mówi po ukraińsku, a ja coraz lepiej po rosyjsku. Chciały opowiedzieć o wszystkim, czego doświadczyły podczas podróży. Ale są też rodziny, które potrzebują więcej czasu, nie chcą o tym mówić i to też trzeba uszanować. To, co jednak zawsze powinniśmy robić, to słuchać. Ważne, żeby też nie zadawać tym osobom pytań na temat wojny.
Dziennikarka wygospodarowała dla gości przestrzeń, w której ci mogą mieć poczucie prywatności. Przygotowała dla nich czystą pościel, ręczniki, skompletowała apteczkę z plastrami, maściami na otarcia. Zebrała też w kosmetyczki środki higieniczne, szczotki do włosów, szczoteczki do zębów, tradycyjny krem do twarzy. Obok zapewnienia środków materialnych ważne jest także, by dać gościom odpocząć.
Bardzo ważne, żeby nasi goście podczas pobytu u nas przez te pierwsze dni się wsypali. Trzeba im też dać czas, żeby połączyli się z bliskimi przez media społecznościowe. Żeby złapali oddech i zrozumieli, że już nie trzeba uciekać, że już nie ma zagrożenia.
Bosacka wielokrotnie podkreślała, że zaprzyjaźniła się ze swoimi gościnami z Ukrainy. Nie kryła jednak, że pracy w domu jest dużo więcej.
Przyjęcie takiej dużej grupy wymaga logistyki. Trzeba robić duże zakupy, duże obiad. Gotowanie tego wszystkiego wiąże się z większym bałaganem w kuchni.
Dodała również:
Każda sytuacja jest inna, ale moje dziewczyny po dwóch dniach zaczęły zachowywać się jak zupełnie inne osoby. Zaczęły pomagać w codziennych obowiązkach. Nie chcę im dać odczuć, że przyjechały tutaj, żeby sprzątać, więc i ja też sprzątam jeszcze więcej. Trzeba pozwolić gościom włączyć się w te wszystkie prace domowe, bo dla nich brak podziału obowiązków może być źródłem frustracji.
***