Krzysztof Antkowiak był cudownym dzieckiem polskiej sceny. Nałogi zniszczyły jego karierę

Na przełomie lat 80. i 90. był cudownym dzieckiem polskiej sceny muzycznej. Wróżono mu świetlaną karierę. Choć początkowo wszystko szło świetnie, z czasem Krzysztof Antkowiak usunął się w cień. Dziś wiadomo już, że przeszedł długą drogę, aby z ciemnego miejsca, pełnego nałogów i myśli samobójczych wyjść na prostą.

Piosenką "Zakazany owoc" wykonaną podczas Festiwalu w Opolu wyśpiewał sobie Nagrodę Publiczności i - jak później się okazało - drogę do kariery. Krzysztof Antkowiak niemal z dnia na dzień stał się niezwykle popularny, a wraz ze sławą przyszły dostępne wówczas dla nielicznych zagraniczne podróże i spore pieniądze. Sukces miał też swoją ciemną stronę. Po latach Krzysztof Antkowiak wyznał, że jako nastolatek nie był głowy na huśtawkę nastrojów, którą zafundował mu show-biznes. Ukojenia młody chłopak zaczął szukać w używkach, a jego świetnie zapowiadająca się kariera nagle wyhamowała. Dziś jednak artysta mówi, że dzięki nawróceniu i odkryciu miłości Boga udało mu się wyjść na prostą i wygrać z demonami. Co jeszcze działo się z Krzysztofem Antkowiakiem w latach, kiedy było o nim cicho?

Zobacz wideo O tym występie było głośno

Cudowne dziecko

Nie jest przesadą stwierdzić, że urodzony 23 stycznia 1973 roku Krzysztof Antkowiak muzykę ma we krwi. Jego ojcem był zmarły w zeszłym roku Witold Antkowiak, współtwórca zespołu Duet Egzotyczny. Bardzo szybko okazało się też, że chłopiec odziedziczył talent muzyczny. Krzysztof zadebiutował w wieku zaledwie pięciu lat podczas koncertu taty. Zachwycił wówczas publiczność spontanicznym wykonaniem utworu "Rivers of Babylon". Naturalną drogą była więc edukacja w szkole muzycznej, a także kolejne występy. Jeden z nich - podczas festiwalu piosenki dziecięcej i młodzieżowej w Koninie w 1986 roku - zwrócił uwagę ważnych osobistości w branży muzycznej. Krzesimir Dębski i Jacek Cygan, bo właśnie o nich mowa, zaproponowali Krzysztofowi nagranie płyty. Niebawem przekonali się, że inwestycja w młody talent była strzałem w dziesiątkę.

Krzysztof Antkowiak.
Krzysztof Antkowiak. Screen z youtube.com

W połowie lat 80. minionego wieku Krzysztof Antkowiak występował w programie telewizyjnym Jacka Cygana pt. "Dyskoteka Pana Jacka". W filmie przygodowym Waldemara Dzikiego "Cudowne dziecko" (1986) znalazły się dwie śpiewane przez niego piosenki - "Za mały" i "Przyjaciel wie". Ale drogę do prawdziwej sławy otworzył Antkowiakowi jeden utwór, który znalazł się na jego debiutanckiej płycie - "Zakazany owoc" z tekstem autorstwa Jacka Cygana i muzyką Krzesimira Dębskiego. W 1988 roku 15-letni wówczas Krzysztof wystąpił z piosenką podczas Festiwalu w Opolu. Drobny chłopiec w zielonej czapeczce z daszkiem, obdarzony wyjątkowym głosem i czerpiący wyraźną przyjemność z występu natychmiast oczarował publiczność, która przyznała mu specjalne wyróżnienie. To jednak był dopiero początek - wkrótce Krzysztofa Antkowiaka okrzyknięto cudownym dzieckiem polskiej muzyki. Ale dorastający chłopak szybko miał się przekonać, że popularność, która tak nagle na niego spadła, ma także bardzo ciemną stronę. Zaczęło się niewinnie:

Kiedy wystąpiłem w Opolu w 1988 roku, to potem od razu pojechałem na wakacje. I szokiem było dla mnie to, że ludzie zaczęli mnie tam rozpoznawać. Trudno to co prawda nazwać ulicą, bo byłem wtedy na polu namiotowym. Ale też jeżdżąc do szkoły autobusem, zauważyłem, że ludzie patrzą na mnie tak, jakby mnie rozpoznawali -  wspominał artysta w 2019 roku w rozmowie z misyjne.pl.

Prawdziwe problemy miały jednak dopiero nadejść.

Przekleństwo sławy

Po latach Krzysztof Antkowiak wyznał, że zupełnie nie był przygotowany na sławę i wszystko, co z nią się wiązało. Tymczasem początkowo wszystko zdawało się układać idealnie. Piosenkę "Zakazany owoc" nuciła cała Polska, utwór szybko zyskał status Złotej Płyty i Złotej Kasety, stał się piosenką "Lata z Radiem", okrzyknięto go największym przebojem roku 1988. Nastoletnie dziewczęta dekorowały pokoje plakatami z podobizną Krzysztofa, chłopak zaczął zarabiać astronomiczne jak na ówczesne czasy i swój młody wiek kwoty, zapraszano go na koncerty już nie tylko w Polsce, ale też za granicą, w tym nawet w USA i Kanadzie. Mógł sobie pozwolić niemal na wszystko - modne ubrania, świetny sprzęt muzyczny, podróże. Z jednej strony miał to, o czym tylko zamarzył. Co więc poszło nie tak?

Młoda psychika źle znosi zbyt duże kontrasty - od miłości i uwielbienia do nienawiści i zazdrości. Przeżyłem to - wyznał Krzysztof Antkowiak Krystynie Pytlakowskiej w wywiadzie dla magazynu "Viva". - Byłem wrażliwy i to zostało mi do dziś. Przeżywałem więc, gdy chłopak zazdrosny o dziewczynę, która powiesiła na ścianie plakat ze mną, chciał mi przywalić - dodał w tej samej rozmowie.
Krzysztof Antkowiak
Krzysztof Antkowiak AKPA

W 1990 roku Krzysztof Antkowiak zdobył pierwszą nagrodę na Festiwalu Piosenki Włoskiej w Zamościu. Został też laureatem plebiscytu słuchaczy audycji "Lato z radiem", a piosenki w jego wykonaniu szybko zajmowały najwyższe miejsca na listach przebojów. Wkrótce potem artysta usunął się w cień. W połowie lat 90. powrócił dzięki utworowi "Pada śnieg", który do dziś w okresie świątecznym rozbrzmiewa w wielu polskim domach. Krzysztof nagrał go w duecie z Edytą Górniak, z którą stanowił przez krótki czas parę także w życiu prywatnym. Popularność i związane z nią problemy odbiły się na życiu prywatnym artysty. W jednym z wywiadów wyznał, że w wieku 17-tu lat przeżył poważny zawód miłosny, który bardzo ciężko zniósł.

To straszne rozstanie, jakie przeżyłem, i dramatyczne jego okoliczności były dla mnie trudniejsze niż wszystko inne. W każdym razie wtedy właśnie zapaliłem pierwszego papierosa i wtedy wypiłem pierwszą butelkę wina… - mówił w 2015 roku.

W 1997 roku Krzysztof próbował jeszcze sił jako aktor i zagrał w "Młodych Wilkach 1/2". To była jego pierwsza i ostatnia rola. Potem zniknął z mediów na wiele lat, choć nadal komponował i koncertował. W tamtym okresie w życiu Antkowiaka pojawiły się poważniejsze używki, jak alkohol i narkotyki. Doszedł do tego także hazard, z uzależnieniem od którego zmagał się przez kilka lat. Antkowiak wyznał, że choć nigdy nie sięgnął po twarde narkotyki, nałogi sprawiły, że tracił twórczą energię, odbierały mu też na dłuższą metę pewność siebie, a nawet chęć do życia.

U mnie już było tak, że chciałem skończyć ze sobą. Czułem, że osiągnąłem dno i nie jestem w stanie sobie z tym poradzić. Pomyślałem sobie, jesteś nic niewart. Jesteś kompletnym zerem. Zacząłem czytać jak to zrobić. Miałem wszystko zaplanowane - wyznał w rozmowie z Markiem Sekielskim z cyklu "Sekielski o nałogach".

Wybawienie

Krzysztof Antkowiak wychował się w wierzącej rodzinie, ale w młodości przez negatywne doświadczenie odwrócił się od Kościoła.

Wstrząsnęła mną jedna spowiedź. Ksiądz wypytywał o intymne sprawy, a ja byłem szczerze zakochany, moje uczucie było czyste. Rozmowa w konfesjonale skutecznie zraziła mnie do Kościoła – zdradził w jednym z wywiadów.

W późniejszych latach artysta poszukiwał swojej ścieżki duchowej, zwracając się w stronę filozofii buddyjskiej. Jednak, jak wyznał, nie była to jego droga. W walce z nałogami nie pomogła też tradycyjna terapia. Artysta twierdzi, że ukojenie i spokój znalazł dzięki powrotowi na łono Kościoła katolickiego, a także miłości, która pomogła mu się nawrócić. Krzysztof Antkowiak związał się z Małgorzatą - osobą wierzącą, która zachęciła go do uczestnictwa w mszy o uzdrowienie, którą odprawiał w Poznaniu ojciec Józef Witko.

W kościele poczułem ogromny spokój, ciepło. Na moich oczach ludzie rzucali kule, dziesiątki osób zostały uzdrowione - wspominał Antkowiak.

Artysta twierdzi jednak, że ostatecznie od nałogów pomógł mu się uwolnić Duch Święty, który uzdrowił go pewnej nocy sylwestrowej.

I stał się cud, dostałem to. Wszystko przeszło w jednej sekundzie. To niesamowite obudzić się i czuć, że się ma nowe życie" – wyznał Krzysztof Antkowiak, dodając, że od tamtej pory modli się codziennie. - Wkroczyłem na ścieżkę modlitwy, dbania o tę relację z Bogiem. Gdy nie jest się zniewolonym, zaczyna się na nowo żyć. I to jest piękne - mówił w rozmowie z misyjne.pl.

W 2017 roku Krzysztof Antkowiak znów pojawił się mediach za sprawą udziału w popularnym progranie stacji Polsat, "Twoja twarz brzmi znajomo". W 2020 roku wraz z katolickim wydawnictwem RTCK Rób To Co Kochasz, wydał płytę pt. "Zostanie mi muzyka...". W lutym 2021 krążek uzyskał status platynowej płyty. Rok wcześniej podczas Festiwalu w Opolu wykonał nową aranżację utworu, który zmienił w jego życiu wszystko - "Zakazany owoc". Z delikatnego chłopca została już wówczas tylko zielona czapeczka z daszkiem, a jego miejsce zastąpił przystojny mężczyzna o niskim głosie. Występ był bardzo ciepło przyjęty. Na Instagramie wokalisty pojawiły się komentarze z gratulacjami i podziękowaniami. Fani byli wzruszeni sentymentalną podróżą w przeszłość. Artysta przekonuje jednak, że nie zmienił się tak bardzo.

"Życie pokazało jednak, że nie zatraciłem dziecka w sobie. Ten chłopak, który kiedyś śpiewał "Zakazany owoc", cały czas we mnie jest. I cieszę się z tego, bo dzięki temu ciągle jestem ciekawy życia i rozwijam się. Uważam bowiem, że człowiek dojrzały nie powinien zabijać w sobie dziecka - wyznał Krzysztof Antkowiak w wywiadzie dla portalu Onet.pl.
Więcej o: