Doradzał trzem prezydentom Stanów Zjednoczonych. Zmarł nagle. Żona: To zaplanowali zawodowcy

31 grudnia 2010 roku znaleziono ciało byłego doradcy Białego Domu Jacka Wheelera. Zabójca liczył zapewne, że nikt nigdy nie odkryje, gdzie jest ukryte. Później pojawiły się jednak spekulacje, że nie było żadnego mordercy, a śmierć była przypadkiem. Dziś ten scenariusz nie wchodzi już w grę.

Więcej wstrząsających historii sprzed lat znajdziesz na Gazeta.pl

W ciągu ostatniej doby przed śmiercią kamery z monitoringu zarejestrowały, że Jack Wheeler zachowywał się dziwnie - zupełnie tak, jakby przed kimś uciekał. Wszedł do toalety w garniturze, a wyszedł ubrany cały na czarno z naciągniętym na głowę kapturem. Gdzie i przed kim chciał się ukryć? 

Zobacz wideo Niewyjaśnione śmierci gwiazd

Wielka kariera Jacka Wheelera

Współpracownicy i bliscy mówili, że Jack Wheeler był zadeklarowanym patriotą, od lat młodości zaangażowanym w sprawy państwa i oddanym służbie. Ukończył studia w amerykańskiej Akademii Wojskowej w West Point, potem wybrał kierunek biznesowy na Harvardzie i prawo w Yale. Służył w Wietnamie, a to doświadczenie wpłynęło na jego całe życie. Pomagał tym, którzy brali udział w wojnie i działał na rzecz organizacji, która zbudowała Pomnik Weteranów Wojny w Wietnamie. Przez lata doradzał trzem prezydentom - Ronaldowi Reaganowi, George'owi Bushowi i George'owi W. Bushowi. W 2010 roku pracował jako konsultant ds. bezpieczeństwa narodowego w firmie Miter Corp. 

Ostatnie dni życia Jacka Wheelera 

Zaraz po świętach Jack powiedział żonie, Kathy Klyce, że musi wracać do pracy. Udał się na pociąg - chciał dotrzeć z Nowego Jorku do Waszyngtonu. Według relacji świadków, którzy go wówczas widzieli, niemal przez całą drogę nerwowo z kimś rozmawiał. Nie wiadomo, z kim spotkał się w Nowym Jorku, ale wieczorem tego samego dnia znalazł się w New Castle, gdzie znajdował się jeden z jego domów. I tutaj nastąpił moment, który rozpoczął serię niewyjaśnionych zdarzeń sprowadzających się do śmierci Jacka.

Tego wieczoru napisał maila do firmy, że ktoś skradł mu telefon, portfel i identyfikator pracowniczy. Później udał się do apteki, gdzie prosił znajomego farmaceutę o podwózkę do Wilmington, bo zostawił tam samochód. Pomoc zaoferowało mu dwóch klientów, którzy przetransportowali go na miejsce. Okazało się jednak, że Jack wskazał im zły adres, a kamery z monitoringu pokazują, że szukał auta w zupełnie innym miejscu niż to, w którym rzeczywistości stało. Pracownikowi parkingu mówił zdezorientowany, że zgubił aktówkę i nie wie, co zrobić. Powtarzał kilkukrotnie, że nie jest pijany, jednak jego zachowanie i wygląd mogły wskazywać na co innego. Mimo niskich temperatur nie miał okrycia wierzchniego, a na nodze brakowało mu buta. Inna kamera zarejestrowała, że ubrany pierwotnie w garnitur Jack wyszedł z toalety budynku w czarnej bluzie z kapturem. Ostatni raz kamera zarejestrowała go na ulicy, a potem ślad po nim zaginął. Jego ciało znaleziono dzień później na wysypisku Cherry Island w Wilmington w stanie Delaware.

 

Teorie na temat śmierci Jacka Wheelera 

Pracownik wysypiska zobaczył ciało wystające ze śmierci rano 31 grudnia 2010 roku. Wiadomo, że zostało tam przewiezione śmieciarką, która pokonała wcześniej długą trasę. Wyniki badań odpadów z różnych kontenerów wskazały, że Jack został wrzucony do tego w Newark. Jeden ze świadków mówił, że widział go w taksówce w okolicy, jednak nikt inny nie potwierdził tych doniesień. Jedna z początkowych teorii na temat śmierci Jacka zakładała, że być może sam wszedł do kontenera, bo chciał się ogrzać. Nie zdążył z niego wyskoczyć, a maszyna wrzuciła ciało do śmieciarki i zmarł na skutek poniesionych obrażeń. Ta mało prawdopodobna teoria szybko została obalona, bo ciało polityka miało wyraźnie ślady pobicia. Napad na tle rabunkowym? Też nie było o tym mowy, bo pierścionek z West Point i Rolex zostały na swoich miejscach. Gdyby ktoś po prostu zaatakował Jacka na ulicy, też raczej nie martwiłby się tym, by ukryć ciało. Wszystko wskazywało, że ta śmierć nie była przypadkiem. 

Ktoś chciał, żeby on zniknął i liczył, że jego ciało nigdy nie zostanie znalezione - mówiła Kate, córka Wheelera, w odcinku "Niewyjaśnionych tajemnic" na Netfliksie.

Ze śmiercią łączą się jeszcze dwie dosyć zaskakujące sprawy. Jedną z nich jest włamanie do jego domu. Policję poinformował o tym sąsiad - i to niemal w tym samym czasie, w którym odkryto zwłoki Jacka. Wcześniej próbował zadzwonić do Wheelerów, ale nie odbierali. Zauważył, że drzwi są otwarte na oścież. Kuchnia wyglądała jak po przejściu huraganu - potłuczone naczynia, podłoga w białym proszku do czyszczenia, a na środku pamiątkowy miecz Wheelera z Akademii Wojskowej West Point.

W przeddzień naprzeciwko domu Jacka zdetonowano bomby dymne, a na miejscu znaleziono jego telefon. Wiadomo, że ten teren miał dla niego ogromne znaczenie i wojował, aby wstrzymać prace. Czyżby w końcu nie wytrzymał i zdecydował się podłożyć bombę? Na to i wiele innych pytań nie ma odpowiedzi. Przez 12 lat nie pojawili się świadkowie, którzy wiedzieliby coś na temat tej śmierci. Żona Wheelera nie wierzy w nieszczęśliwy zbieg okoliczności.

Jestem przekonana, że osoby, które coś wiedziały, zostały opłacone. Cała ta sprawa wygląda, jakby zaplanowali ją zawodowcy. Żadnych śladów, żadnych świadków. To cud, że w ogóle znaleziono ciało.

W końcu Wheeler wiedział wiele: w trakcie swojej kariery w Waszyngtonie miał dostęp do ściśle tajnych informacji. Mogło też chodzić o obecną pracę w Miter Corporation, która dotyczyła cyberbezpieczeństwa. Tym bardziej że tuż przed śmiercią skradziono mu aktówkę z narzędziami i dokumentami pracowniczymi.

Zobacz też: Adrienne Shelly miała kochającą rodzinę, a przed sobą wielką karierę. Mąż nigdy nie wierzył w jej samobójstwo. Nie mylił się

Plotek.pl jest dla Was i dla Was piszemy o rozrywce. Ale to nie znaczy, że nie pamiętamy i nie myślimy o Ukrainie.

Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy siły z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.