Więcej na temat ciekawych szczegółów z życia gwiazd przeczytasz na Gazeta.pl.
Od 2008 roku Britney Spears stopniowo musiała dostosowywać się do kolejnych, rygorystycznych zasad. Od kontroli tego, co publikuje na Instagramie czy Twitterze, po utratę prawa do decydowania o zajściu w ciążę. Jak doszło do tego, że kuratela, która pierwotnie miała być tymczasowym rozwiązaniem, zabrała jedną trzecią życia wokalistki? Britney, dopiero kilka tygodni przed 40. urodzinami, zaczęła wracać do normalnego funkcjonowania. Bez świadomości, że musi dostać zgodę na wyjście z domu czy wysłanie wiadomości. Nikt już nad nią nie stoi.
Britney Spears przebywała w szpitalu, gdy sędzia zdecydował, że kuratela została przyznana. U piosenkarki zdiagnozowano chorobę afektywną dwubiegunową. Na sali był wówczas jej ojciec, matka i przyjaciółka. Ta ostatnia chciała dobrze - była przekonana, że takie rozwiązanie pomoże Britney na jakiś czas i pozwoli zadbać o zdrowie psychiczne.
Cały proces trwał może dziesięć minut. Nikt nie zeznawał i nie było żadnych pytań. Kuratelę ustanowiono bez rozmowy z Britney. Ja nie wiedziałam, jak ona działa, ale byłam przekonana, że pomoże ją uchronić - mówiła Jacqueline Butcher.
Sąd w Los Angeles stwierdził, że z powodu problemów psychicznych Spears nie jest w stanie samodzielnie decydować o sprawach osobistych i zawodowych, a także sprawować pieczy nad majątkiem o wartości 60 milionów dolarów. Opiekę nad wokalistką przejął ojciec Jamie Spears.
Pierwsze niepokojące znaki, które jednoznacznie wskazywały, że stan psychiczny Britney nie jest najlepszy, pojawiły się dwa lata wcześniej, w 2006 roku. W listopadzie artystka złożyła pozew rozwodowy i rozpoczęła batalię z byłym mężem. Mieli dwójkę dzieci i obydwoje pragnęli pełnej opieki. Ostatecznie sąd zdecydował o równym podziale, jednak na tym się nie skończyło. Choć zarówno Britney jak i Kevin Federline mocno imprezowali, to ona stała się celem tabloidów, które rozpisywały się o jej hulaszczym trybie życia.
Na okładki magazynów wrzucali zdjęcia, które sugerowały, że macierzyństwo ją przerasta - na jednym płakała, gdy w kołysce niosła młodszego syna, na innym wiozła go na kolanach w samochodzie. Niektórzy twierdzą, że cierpiała na depresję poporodową, dla innych zachowanie stanowiło przejawy problemów psychicznych czy nadużywania leków i alkoholu. Rok później, zmarnowana ciągłą walką o dzieci i przerażona medialnymi atakami, Britney zgoliła sobie głowę i zaatakowała paparazzi parasolką. Dla tych, którzy czekali na upadek wokalistki, te dwie sprawy stanowiły jednoznaczne potwierdzenie, że nie powinna zajmować się dziećmi. W 2007 roku sąd przekazał opiekę Federline. Spears mogła się z nimi widywać cztery dni w tygodniu, wyłącznie pod opieką kuratora.
Britney trudno było pogodzić się z decyzją sądu. Na początku 2008 roku, gdy wizyta z chłopcami dobiegła końca, Spears zaczęła płakać, bo nie chciała rozstać się z synami. Prawnik jej byłego męża wezwał policję. Nad głową krążyły cztery helikoptery. Podobno powodem zgłoszenia był "5150" - czyli nagły przypadek zabrania przez karetkę, gdy osoba z problemami psychicznymi musi przymusowo znaleźć się w szpitalu. Już wtedy jej ojciec, razem z menedżerką Lou Taylor, miał w planach kuratelę nad córką i kontaktował się w tej sprawie z prawnikiem.
Do Britney i tak przylgnęła już łatka niestabilnej psychicznie, dlatego było to całkiem realne i, jak się okazało, dosyć proste. 31 stycznia po raz drugi trafiła na oddział psychiatryczny Ronald Reagan UCLA Medical Center. Zeznania bliskich z tego dnia są dosyć sprzeczne. Niektórzy twierdzą, że ktoś zawiadomił lekarza, by skontrolował stan psychiczny Britney, a obserwacje wskazały na konieczną hospitalizacje. Wokalistka została tego dnia przywiązana do noszy i wpakowana do karetki. Miała płakać i się trząść, ale jednocześnie wykonywać polecenia. Gdy przebywała w szpitalu, sąd podjął decyzję o nałożeniu kurateli. Nie miała okazji, by opowiedzieć swoją wersję zdarzeń. Opiekę przyznano jej ojcu.
Przez 13 lat pojawiło się mnóstwo dokumentów i rozmów ze świadkami, które jednoznacznie wskazały, że kuratela była planowana z wyprzedzeniem przez Jamiego i Lou Taylor - byłą menadżerkę biznesową Britney, a w 2008 roku rzeczniczkę rodziny Spearsów. Faktem jest, że w momencie nałożenia kurateli stan psychiczny artystki nie był najlepszy, jednak nikt nie próbował jej pomóc. Przez lata była faszerowana lekami, okłamywana i manipulowana. Miała 27 lat, gdy zaczęła żyć pod dyktando ojca, menedżerów, agentów i innych doradców. Dopiero teraz, niecały miesiąc przed 40. urodzinami, odzyskała upragnioną wolność. Wszystkiego najlepszego Brit!