Pomimo upływu czasu i trudnych życiowych doświadczeń, Maria Pakulnis pozostała pogodna. Tryska energią, a w wywiadach mówi, że wciąż czuje się młoda duchem. Na ekranie i na scenie stworzyła kilkadziesiąt niezapomnianych kreacji. Widzowie doceniają ją nawet w drobnych rolach, bo Maria Pakulnis potrafi przekonująco zagrać bezwzględną szefową mafii, ale też ciepłą, kochającą matkę trzech synów i panią domu. Ostatnio mogliśmy podziwiać ją w świetnej roli matki głównej bohaterki w serialu "Osiecka". Choć życie jej nie oszczędzało, aktorka wciąż olśniewa talentem.
Urodzona 2 lipca 1956 roku w Giżycku Maria Pakulnis, już będąc znaną aktorką, powiedziała, że to, jakimi ludźmi jesteśmy w dojrzałym życiu, jest naszym wyborem. I trudno się z nią nie zgodzić, bo znana z pogody ducha Maria Pakulnis miała niełatwe dzieciństwo. Choć wychowywała się w pięknej scenerii, pośród jezior i lasów, nie wspomina pierwszych lat życia dobrze.
Zawsze czułam się gorsza, z tzw. ostatniej ławki. W domu było biednie. Nosiłam pocerowany fartuszek, kanapkę do szkoły dostawałam nie taką, jakie przynosiły koleżanki, nie jadłam obiadów w szkolnej stołówce, zawsze byłam gdzieś z boku. To budziło sprzeciw, pytania. Nie wiedziałam, dlaczego tak jest. Mimo wewnętrznej dumy, świadomości swoich korzeni nie miałam poczucia, że ktoś za mną stoi, ktoś obroni, powie ciepłe słowo. Towarzyszyło mi rozdygotanie, lęk - wspominała pani Maria w wywiadzie dla magazynu "Claudia".
Rodzice aktorki pochodzili z Litwy, mieli tam niewielki majątek. Ale wojna sprawiła, że stracili wszystko. Traumatyczne przeżycia tamtego okresu przenieśli na córkę.
Miałam poczucie potwornego, nieustającego strachu i totalnego braku bezpieczeństwa. Mam te lęki do dzisiaj. Doświadczyłam głodu, totalnej biedy. Moje dzieciństwo tkwi we mnie jak zadra. Nie rozliczyłam się z nim. Od dziecka wiodłam samotne i dorosłe życie - zwierzała się Maria Pakulnis na łamach "Gali".
Z domu Maria Pakulnis wyjechała z jedną, niewielką walizką mieszczącą cały jej dobytek. Kształciła się w szkole pielęgniarskiej. Ale choć uzyskała dyplom, trafił się ktoś, kto dostrzegł jej talent aktorski. Nauczycielka języka polskiego namówiła Marię, by zdawała na PWST.
Niewiele brakowało, a bym tu w ogóle nie przyjechała. Rodzina nie miała pieniędzy na moje studia. Miałam iść do pracy, po to skończyłam pięcioletnie liceum medyczne, żeby mieć zawód, zarabiać na życie i pomagać rodzinie - wspominała Maria Pakulnis w wywiadzie dla tygodnika "Gala".
Do szkoły teatralnej Maria Pakulnis dostała się bez żadnych problemów. Zamieszkała w akademiku, szybko nawiązała nowe znajomości. Jedną z jej najbliższych przyjaciółek była Agnieszka Kotulanka. W jednym z wywiadów Pani Maria wspominała, że przez pięć lat studiów bardzo się zżyły.
Agnieszka była moją największą przyjaciółką. Ja pochodziłam z Giżycka, dlatego dostałam miejsce w domu studenta w samym sercu stolicy. Agnieszka mieszkała pod Warszawą, dlatego jej akademik nie przysługiwał. Codzienne dojazdy były dla niej uciążliwe, więc często zostawała na noc u mnie. Spałyśmy razem na wąskiej pryczy! - wspominała Maria Pakulnis.
Kiedy Agnieszka Kotulanka zmagała się z uzależnieniem od alkoholu, pani Maria próbowała jej pomóc.
Również na studiach, jako młodziutka studentka, poznała Marka Grzesińskiego. Starszy o siedem lat mężczyzna szybko zwrócił uwagę na atrakcyjną blondynkę o pięknych, jasnoniebieskich oczach. Ale pomiędzy parą zaiskrzyło dopiero kilka lat później, kiedy Grzesiński reżyserował przedstawienie dyplomowe Marii Pakulnis. Choć pomiędzy tym dwojgiem wybuchł romans, para wyjechała nawet razem do Słupska, gdzie oboje pracowali w teatrze, związek nie przetrwał próby czasu. Powodem rozstania miały być ich odmienne oczekiwania. Maria pragnęła stabilizacji, chciała założyć rodzinę, tymczasem jej ówczesny partner wolał korzystać z uroków życia.
Maria Pakulnis po rozstaniu wróciła do Warszawy, gdzie w 1981 roku zaczęła współpracę z Teatrem Współczesnym. Zagrała tam min. w "Upiorach" wg sztuki Henryka Ibsena, "Śnie Nocy letniej" wg Williama Shakespeare’a czy "Mahagonny" wg Bertolda Brechta. Sukcesy w życiu zawodowym szły w parze z powodzeniem na gruncie prywatnym. W tamtym okresie Maria Pakulnis na imprezie u swojej przyjaciółki, Agnieszki Kotulanki poznała 33-letniego wówczas reżysera.
Wtedy zobaczyłam Krzysztofa pierwszy raz. Był już aktorem w Teatrze Współczesnym. Niebywale wykształcony, wrażliwy. Piękne było to, jak bardzo starał się dotrzeć do mnie. W moim wynajętym mieszkaniu, po spektaklach, siedzieliśmy w kuchni nawet i do trzeciej w nocy. I gadaliśmy o wszystkim… o życiu, o sztuce.
Szybko stało się jasne, że tych dwoje łączy coś więcej. Ale to uczucie musiało pokonać niejedną przeszkodę. Mężczyzna był wówczas żonaty z aktorką Krystyną Wachelko-Zaleską, mieli kilkuletnią córkę.
Krzysztof Zaleski rozwiódł się z żoną i wziął ślub z Marią Pakulnis. Wkrótce na świecie pojawił się syn pary, Jan. Aktorka w wywiadach zawsze podkreśla, jak ważne jest dla niej domowe ognisko, potrafiła jednak połączyć karierę z życiem rodzinnym. Na dużym ekranie debiutowała epizodem w filmie "Biały mazur" Wandy Jakubowskiej. Kolejne lata przyniosły rolę w wyreżyserowanej przez Tadeusza Konwickiego adaptacji powieści Czesław Miłosza "Dolina Issy". Maria Pakulnis wcieliła się w zakochaną w swoim pracodawcy służącą Barbarkę. Dwa lata później, w 1984 roku w filmie Krzysztofa Kieślowskiego "Bez końca" zagrała żonę młodego robotnika oskarżonego o kierowanie strajkiem. Ale prawdziwe uznanie nie tylko w Polsce, ale też za granicą, Maria Pakulnis zyskała w 1986. Wówczas obsypano ją nagrodami za role internowanej podczas II wojny światowej w małej szwajcarskiej miejscowości Renee Bleist w "Jeziorze Bodeńskim" Janusza Zaorskiego oraz dziennikarki Kaśki w "Weryfikacji" Mirosława Gronowskiego. Marię Pakulnis nagrodzono za drugoplanową rolę kobiecą na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Otrzymała też Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego i Złoty Ekran. A jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Taorminie doceniło kreację Pakulnis w "Zygfrydzie" Andrzeja Domalika.
Maria Pakulnis zagrała też niezapomniane role w "Obywatelu Piszczyku" A. Kotkowskiego, "Konsulu" M. Borka, "Pożegnaniu jesieni" M. Trelińskiego, czy "Rozdrożu Cafe" L. Wosiewicza. Bardzo często wcielała się w postaci silnych, niezależnych kobiet. Takich jak Nadieżda Tumska, bezwzględna szefowa mafii z serialu "Ekstradycja". Widzowie pokochali ją za talent, ale też urodę i klasę. Maria Pakulnis przez lata obok Grażyny Szapołowskiej uchodziła w czasach PRL za symbol seksu.
Choć w małżeństwie Marii Pakulnis i Krzysztofa Zaleskiego nie zawsze się układało - aktorka w jednym z wywiadów mówiła o "trudnej miłości" - para trwała przy sobie przez lata. Ich związek przerwała śmiertelna choroba. U Krzysztofa Zaleskiego zdiagnozowano nowotwór mózgu. Wówczas Maria Pakulnis pokazała po raz kolejny, że silną kobietą potrafi być nie tylko na ekranie czy scenie teatralnej. Jako dyplomowana pielęgniarka z oddaniem opiekowała się ciężko chorym mężem. Kiedy pomimo operacji, która miała uratować mu życie, w 2008 roku Krzysztof Zaleski zmarł, pani Maria była załamana. Swoim bólem podzieliła się antenie Polskiego Radia.
Krzysztof był najważniejszym człowiekiem w moim życiu, także zawodowym. Mogę go nazwać swoim mistrzem - mówiła wówczas Maria Pakulnis.
Po śmierci męża Maria Pakulnis skupiła się na synu, na którym tragedia bardzo się odbiła.
Potwornie przeżył śmierć ojca. Zostałam ojcem i matką, i momentami było to szalenie trudne. Myślę, że mąż zdążył przekazać synowi ważne wartości dotyczące relacji z drugim człowiekiem, szacunku, nie oceniania, umiejętności słuchania i Janek ma w sobie te cechy. Ja go nauczyłam zaradności, na przykład potrafi świetnie gotować, wierzę, że nie zrobiłam z niego maminsynka - przekonywała aktorka w wywiadzie dla magazynu "Viva".
Dziesięć lat po śmierci męża, w 2018 roku, Maria Pakulnis musiała się zmierzyć z kolejnym ciosem - śmiercią matki. Pomimo nawału zawodowych obowiązków, aktorka czuwała przy schorowanej kobiecie do jej ostatnich dni. Trudne życiowe doświadczenia nie pozbawiły jednak Marii Pakulnis pogody ducha. Być może jej źródło tkwi w wewnętrznej sile, a może też w tym, że aktorka wciąż jest aktywna zawodowo. W ostatnich latach pojawiła się m.in. w komedii romantycznej "Planeta Singli 3", gdzie wcieliła się w matkę trzech synów, a także w serialach takich, jak "Żywioły Saszy: Ogień", gdzie zagrała matkę głównej bohaterki. Aktorka szczególnie ceni sobie rolę w serialu biograficznym "Osiecka", gdzie wystąpiła w roli matki artystki.
Kiedy dowiedziałam się, że mam zagrać Marię, matkę Agnieszki, zatkało mnie ze szczęścia. Wszystkie wspomnienia wróciły. Poznałam Agnieszkę w latach 80., miałam 26 lat. To był mój trzeci sezon w teatrze. Mój mąż, Krzysztof Zaleski, reżyserował spektakl "Niech no tylko zakwitną jabłonie" z jej piosenkami - wspominała aktorka.
Pomimo upływu lat Maria Pakulnis nie zwalnia tempa. Mówi, że odnalazła wewnętrzny spokój i stara cieszyć się tym, co przynosi los.
Nie wiemy, co będzie jutro. Dlatego każdy dzień trzeba dobrze przeżyć. Cieszyć się każdą chwilą! — przekonywała w jednym z wywiadów.