Dla jednych symbol obciachu i uosobienie tego, co w muzyce najgorsze, dla innych autorka jednej z najbardziej błyskotliwych karier ostatnich dwóch dekad. Bo właśnie tyle minęło od premiery debiutanckiego albumu Britney Spears. Krążek "...Baby One More Time” miał premierę 12 stycznia 1999 roku, sprzedał się w 31 milionach egzemplarzy i uczynił z 17-latki jedną z najbardziej pożądanych gwiazd. Bijąca rekordy popularności i okupująca listy przebojów na całym świecie była uosobieniem klasycznego american dream. Na czym polegał fenomen dziewczyny, która nie miała głosu jak Whitney Houston, a na koncertach rzadko śpiewała na żywo?
Britney urodziła się w 1981 r. w McComb, a wychowała w małej mieścinie Kentwood w stanie Luizjana. Lynne Spears potencjał córki zauważyła, gdy ta miała ukończone zaledwie 4 lata i od tej pory nie ustawała w wysiłkach, by pchnąć córkę na ścieżkę sławy. Dziewczynka brała udział w lekcjach śpiewu, baletu i gimnastyki artystycznej, a mając zaledwie 8 lat wyjechała do Nowego Jorku, gdzie wstąpiła do szkoły łączącej normalną naukę z edukacją artystyczną. Swoje pierwsze pieniądze zarobiła w wieku 10 lat, kiedy zdobyła rolę w wystawianym na deskach Broadwayu spektaklu „Ruthless!” Przełom nastąpił jednak 3 lata później, kiedy dostała się do Klubu Myszki Miki. Telewizyjny program Disneya okazał się wylęgarnią przyszłych gwiazd – wśród wybrańców znaleźli się również Christina Aguilera, Justin Timberlake i Ryan Gosling.
Dzięki występom taneczno-wokalnym w Disney Channel Britney została zauważona przez przedstawiciela wytwórni Jive Records i zaproszona na przesłuchanie. W efekcie, mając zaledwie 15 lat, podpisała kontrakt płytowy, a sukces wydanego w 1998 roku singla "…Baby One More Time" przerósł najśmielsze oczekiwania zarówno wytwórni, jak i samej piosenkarki. Wystarczy wspomnieć, że wcześniej został odrzucony przez dwóch innych artystów, którzy nie wyczuli w nim potencjału na hit. Tymczasem singiel zadebiutował na pierwszym miejscu listy Billboard Hot 100 i pozostawał na niej przez 32 tygodnie, co stanowiło absolutny rekord. Premierze utworu, a następnie teledysku towarzyszyło sporo kontrowersji, co uczyniło z nastolatki ulubienicę tabloidów. Najpierw zarzucano jej, że promuje przemoc, bo najbardziej oczywiste tłumaczenie frazy "hit me baby one more time" to "uderz mnie jeszcze raz", potem krytykowano teledysk, w którym zaledwie 17-letnia Britney tańczy w kusym, szkolnym mundurku.
Kierując się starą jak świat zasadą: "nie ważne jak mówią, ważne, że mówią" Spears konsekwentnie kontynuowała budowanie wizerunku lolitki i za cenę straconego dzieciństwa spełniała swoje marzenie o sławie. Przyspieszony kurs dorosłości miał jednak odcisnąć piętno na całym jej przyszłym życiu. O swoich wzlotach i upadkach wspomina w podziękowaniu dla fanów opublikowanym z okazji dwudziestu lat "...Baby One More Time".
Uwierzycie, że minęło 20 lat od premiery płyty "...Baby One More Time"? Ja nie wierzę. Te 20 lat to podróż życia pełna wzlotów i upadków, ale jestem wdzięczna za każdą chwilę. Poznanie Was to najlepsze doświadczenie warte wszystkiego, przez co przeszłam. Dziękuję za 20 lat wsparcia.
Pierwsze lata kariery Britney obfitowały w sukcesy. Wydawała singiel na singlem, bilety na jej koncerty sprzedawały się na pniu, a reklamodawcy się o nią bili. Kiedy w 2003 roku wydała swój czwarty krążek "In The Zone", liczba jej płyt sprzedanych na świecie sięgnęła 100 milionów, co uczyniło z niej najmłodszą w historii artystkę z takim wynikiem. Wkrótce miało jednak się okazać, że pod fasadą idealnego pop-produktu jest dziewczyna, która marzy o zupełnie innym życiu.
"Nikt nie widział, jak płakała. Teraz wszyscy patrzą, jak sięga dna" - śpiewała Britney w nigdy niewydanym na płycie utworze "Mona Lisa", jednym z tych reprezentujących mroczne czasy w jej życiorysie. Fani byli przekonani, że śpiewa o sobie i pewnie specjalnie nie minęli się z prawdą. W 2004 roku 22-letnia Spears niespodziewanie zawiesiła karierę, by poświęcić się założeniu rodziny. Potrzebowała wyciszenia.
Na początku, kiedy ludzie zaczynają prosić Cię o autografy, myślisz sobie: wow, jestem sławna! Póki przez 6 lat non stop pracowałam, czułam się dobrze, ale potem wróciłam do domu i chciałam to wszystko skończyć by stworzyć sobie życie na nowo - mówiła w 2008 roku w filmie dokumentalnym "Britney: For the Record".
W ciągu zaledwie dwóch lat zdążyła wyjść za mąż, urodzić dwoje dzieci i wystąpić o rozwód. Rozpad małżeństwa przelał czarę goryczy i zaszczepił w niej poczucie pustki, którą starała się wypełnić głośnym i imprezowym życiem pełnym alkoholowych ekscesów.
Nie było dnia, żeby paparazzi nie sfotografowali jej pijanej albo zapłakanej - nagranie na którym siedzi szlochająca pod drzwiami swojej rezydencji, "bo zgubiła klucze", i błaga paparazzi, by zostawili ją w spokoju, jest dużo bardziej szokujące niż słynne zdjęcia, na których goli sobie głowę. Jej styl bycia skłonił sąd do przyznania opieki nad dziećmi ojcu, co wpędziło Britney w głęboką depresję i poczucie całkowitego osamotnienia.
Kiedy mówię ludziom, jak się czuję, słyszą mnie, ale nie rozumieją. Za każdym razem, gdy poczuję się szczęśliwa, myślę tylko o tym, że to szczęście zostanie mi odebrane. Lepiej jest nic nie czuć i mieć jedynie nadzieję, że kiedyś będzie lepiej.
Punkt kulminacyjny stanowiły wydarzenia ze stycznia 2008 roku, kiedy piosenkarka zabarykadowała się w domu z synami, odmawiając przekazania ich byłemu mężowi.
Dwuletni Sean Preston i roczny Jayden James zostali odebrani jej siłą, a ona otumaniona lekami trafiła na oddział psychiatryczny szpitala UCLA Medical Center. Oczywiście w obstawie paparazzich. Krótko później została ubezwłasnowolniona, a na jej opiekuna prawnego sąd wyznaczył ojca.
Dziś Britney ma 37 lat, wciąż koncertuje, nagrywa i prowadzi dochodowe biznesy. Szacuje się, że tylko na swoich perfumach zarabia rocznie 50 milionów dolarów. W 2018 roku zakończyła 4-letnią rezydenturę "Piece of Me" w Las Vegas określaną przez amerykańskie i brytyjskie media jednym z największych sukcesów w jej karierze. Koncerty zarobiły ponad 135 milionów dolarów i odczarowały Las Vegas, które miało opinię miejsca idealnego dla emerytowanych gwiazd z dogorywającą karierą. Sukces Britney zainspirował innych artystów do pójścia w jej ślady i wkrótce swoje rezydentury ogłosiły również Jennifer Lopez, Mariah Carey czy Lady Gaga. Dziennikarka Independent.co.uk Ilana Kaplan następująco podsumowała 4-letnią rezydenturę Amerykanki:
"Piece of Me" miało głęboki wpływ na rezydentury gwiazd pop w Las Vegas. (...) Spears udowodniła, że koncertowanie tam może być tak samo dochodowe jak światowe trasy. (...) Występując ze swoimi największymi hitami i robiąc wielkie show, umocniła swój publiczny wizerunek; to była Spears, która mówi: Nadal mam dużo do powiedzenia.
I niewątpliwie ma, choć publicznie nie mówi za wiele. Zawsze stremowana, wycofana i nerwowa nie przypomina siebie sprzed załamania nerwowego. Zarzuca jej się, że bazuje na dawnej sławie, bo jest tylko cieniem energicznej gwiazdy, która rządziła sceną. O śpiewaniu na żywo fani też mogą zapomnieć. Mimo to grono jej ulubieńców wcale się nie uszczupla, a bilety na występy jej europejskiej trasy koncertowej w 2018 r. sprzedały się błyskawicznie. Może to dlatego, że na tle innych amerykańskich gwiazd pokroju Beyonce wypada bardziej ludzko i autentycznie. W wywiadach najchętniej opowiada o synach, a do sklepu wychodzi w dresie i wyraźnie nie ma już zamiaru nikomu niczego udowadniać. Na swoją popularność zapracowała lata temu i nawet jeśli się jej nie lubi, to ona chyba niespecjalnie się tym przejmuje.
Wiktoria Jakubowska
Thomas Anders ma specjalne wymagania. Organizatorzy sylwestra Polsatu osłupieli
Pela spędza Wigilię inaczej niż wszystkie gwiazdy. Zdobył się na poruszający gest
Iglesias i Kurnikowa powitali na świecie czwarte dziecko. Do sieci trafił uroczy kadr
Maciej Misztal nie żyje. "Dzisiejszy poranek zmiótł nas z nóg"
Damięcka z wyjątkowymi grafikami na Wigilię. Internauci poruszeni
Świąteczne szaleństwo Lewandowskich. Nie zabrakło Krupińskiej i Karpiela-Bułecki
Najgorszy sezon "Rolnik szuka żony"? Widzowie krytykują, oliwy do ognia dolał były uczestnik. "Oszuści i manipulatorzy"
Bogdan Rymanowski znika z "Gościa Wydarzeń". Oficjalnie potwierdził doniesienia
Gwiazda "Gliniarzy" już tak nie wygląda. Metamorfoza Eweliny Ruckgaber zaskakuje