Dorota Pstrągowska spełnia się jako piosenkarka i saksofonistka zespołu disco polo Mig, który powstał w 2000 roku. Tworzy go rodzeństwo - poza wokalistką Marek Gwiazdowski, Krzysztof Gwiazdowski oraz Sławomir Gwiazdowski. Członkowie pochodzą z miejscowości Pruszkowo koło Płońska i cieszą się sympatią wielu miłośników gatunku disco polo. Fani z zaciekawieniem śledzą, co u gwiazd zespołu. W ostatnim czasie przejęli się tym, co miało miejsce w życiu Pstrągowskiej. Wokalistka ma ważny wniosek po spacerze z dzieckiem.
Całe zdarzenie jest z piątku 14 marca. Wokalistka opisała je po tym, jak emocje zdążyły już opaść. Pstrągowska spacerowała z synem, kiedy zaatakował ją pies. "Zwyczajny spacer chodnikiem z synkiem skończył się wizytą w szpitalu zakaźnym, by dostać przeciwciała zapobiegające zachorowaniu na wściekliznę" - napisała na InstaStories pod zdjęciem z raną. "Ktoś nie potrafi trzymać agresywnych psów na posesji" - uzupełniła. Jest zawiedziona postawą właściciela czworonoga. "Zamiast się przyznać, że to jego pies (wtedy pies byłby zbadany) woli pozbyć się problemu" - napisała wokalistka. Zakłada, że pies nie był szczepiony. Gwiazda disco polo przyjmuje obecnie antybiotyk przez dziesięć dni i otrzymuje zastrzyki. Dodała na koniec gorzki wniosek. "Nie do wiary, że ludzie mogą być tak nieodpowiedzialni. Ja tylko się cieszę, że pies zagryzł mnie, a nie moje dziecko..." - podsumowała.
Autor hitów radiowych nagłośnił w marcu temat szarpaniny z natrętnym i niebezpiecznym mężczyzną, który nieproszony znalazł się na posesji Skolima. U progu zastał babcię wokalisty. "Intruz po wtargnięciu i szarpaniu się z babcią został kilkukrotnie i starannie wyproszony. Jak widać było mu mało i intencje miał inne. Zero tolerancji w naszym kraju i mieście dla tych, którzy mają złe intencje wobec nas i naszych bliskich" - przekazał Skolimowski na Instagramie. W wywiadzie dla Jastrząb Post przekazał więcej informacji. "Był u nas człowiek, który przedstawił się babci jako osoba, którą znam. Mówił, że pragnie spotkania ze mną. Wtargnął na teren posesji i do budynku. Babcia szarpała się z nim w drzwiach i wypraszała go. Nie chciał iść i musiałem zainterweniować, kilkukrotnie wyprosić pana. Pan nie chciał wyjść. Kilkukrotnie próbowałem doprowadzić do tego, aby opuścił ogrodzoną posesję. Pan chciał mnie uderzyć, a wieczorem składał groźby karalne - że 'załatwi' mi babcię. Nie znam tej osoby" - mogliśmy przeczytać.