• Link został skopiowany
Tylko u nas

Burza wokół kontrowersyjnej fundacji Lil Masti. Rzeczniczka Dajemy Dzieciom Siłę alarmuje

Aniela Woźniakowska, znana w internecie jako Lil Masti, założyła fundację mającą na celu m.in. "promocję wizerunku dzieci w przestrzeni publicznej". Ruch celebrytki spotkał się z ogromnym sprzeciwem internautów.
Afera wokół fundacji Lil Masti
Afera wokół fundacji Lil Masti, KAPiF, Instagram/lilmasti

Lil Masti, która wcześniej funkcjonowała w sieci jako SexMasterka, w 2023 roku została mamą dziewczynki o imieniu Aria. Od tego czasu filmiki i zdjęcia jej córki często pojawiają się w mediach społecznościowych celebrytki, która skupia się dziś głównie na treściach parentingowych. 17 lipca Aniela Woźniakowska w instagramowym poście poinformowała, że działalność rozpoczyna właśnie założona przez nią Fundacja Dzieci są z Nami. "Nasza misja to nie tylko popularyzowanie wizerunku dzieci w przestrzeni publicznej, lecz także edukacja i ochrona ich praw w cyfrowym świecie. (...) Stawiamy czoła ruchom, które chcą wyeliminować wizerunek dzieci z internetu. Wspieramy rodziców w decyzjach związanych z sharentingiem [zjawisko polegające na regularnym udostępnianiu przez rodziców w mediach społecznościowych zdjęć, filmów i informacji dotyczących ich dzieci - przyp. red]" - możemy przeczytać.

Zobacz wideo Tak mówi o ojcostwie

Lil Masti tłumaczy się z działalności fundacji. Internauci protestują

Post Anieli Woźniakowskiej spotkał się z ogromnym oburzeniem ze strony internautów. W komentarzach pojawiło się wiele głosów krytyki zwracających uwagę, że bardzo dużo mówi się dziś o negatywnych stronach sharentingu, a rodziców zachęca do rozwagi przy publikowaniu wizerunku dzieci w internecie. "Niestety nie popieram. Nikt mnie nie przekona, że wystawianie wizerunku swojego dziecka i zarabianie na tym jest ok", "Czy stawiając sobie wskazane cele, na pewno stawiają Państwo na pierwszym miejscu dobro dzieci, czy jedynie zabezpieczają swoją działalność? Ochrona dzieci i ich wizerunku w sieci nie jest wykluczaniem dzieci", "W moim przypadku wystarczyło JEDNO zdjęcie opublikowane przez tatę, gdy miałam trzy lata. Gdy poszłam do szkoły, jeden kolega wystarczył, a nagle miała je cała klasa. To było jedno zdjęcie. A co, jeśli tych materiałów są dziesiątki, setki?" - czytamy pod wpisem.

Zapytaliśmy Lil Masti, co skłoniło ją do założenia fundacji. Jak przekazała, pomysł narodził się w wyniku rozprawy sądowej, którą wytoczyła Gimperowi. Chodziło o treści, które publikował youtuber na temat jej ciąży i porodu, a także rodzicielstwa. Celebrytka w oświadczeniu twierdzi także, że nie ma badań, a jedynie publikacje naukowe dotyczące negatywnego wpływu sharentingu na rozwój dziecka. "Spotkaliśmy się ze stwierdzeniem ekspertki, że pokazanie się w internecie kobiety z niezakrytym brzuchem ciążowym nie powinno być dozwolone. To uświadomiło nam, jak silny jest ruch przeciwko jakiejkolwiek formie pokazywania dzieci w internecie, zarówno w przestrzeni publicznej, jak i cyfrowej, która dzisiaj dla wielu jest przestrzenią równie ważną w życiu. W odpowiedzi na te zjawiska i w celu walki z dezinformacją postanowiliśmy założyć fundację" - tłumaczy.

"Wiele komentarzy zwolenników aktywistów pokazuje, jak płytko rozumiany jest sharenting, kojarząc go jedynie z 'zarabianiem na dzieciach'. To najlepszy dowód na to, że w tej dziedzinie jest jeszcze wiele do zrobienia" - przekonuje dalej Woźniakowska. "Niepodejmowanie rękawicy z naszej strony sprawi, że zaraz obudzimy się w świecie cyfrowym bez dzieci. Co miałoby swoje następstwa" - czytamy w oświadczeniu. Jego pełną treść, która trafiła również na Instagram celebrytki, możecie znaleźć w galerii.

 

Rzeczniczka fundacji Dajemy Dzieciom Siłę zabrała głos. Mówi o zagrożeniach

O komentarz w sprawie poprosiliśmy Wiktorię Kinik, rzeczniczkę Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, która chroni dzieci przed przemocą i wykorzystywaniem seksualnym, zapewnia wsparcie dla rodziców i wpływa na polskie prawo, aby chroniło interes dzieci. - Jako Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę od lat zwracamy uwagę na to, jak istotna jest uważność rodziców w internecie - zwłaszcza w kontekście publikowania wizerunku i informacji o dzieciach - mówi nam Wiktoria Kinik. Dodała, że potrzeba podzielenia się ważnymi momentami, takimi jak pierwsze kroki, zakończenie przedszkola czy inne dziecięce sukcesy, jest zrozumiała. - Jednak nawet najszczersze intencje nie zwalniają z odpowiedzialności. Dziecko ma prawo do prywatności, a władza rodzicielska to przede wszystkim obowiązek działania w jego najlepiej pojętym interesie - zaznacza rzeczniczka Dajemy Dzieciom Siłę.

Wiktora Kinik wylicza także szereg negatywnych konsekwencji, które może nieść za sobą publikowanie wizerunku dziecka w internecie. - Hejt, wyśmiewanie, cyberprzemoc i wykorzystywanie zdjęć w szkodliwych kontekstach. Każde dziecko ma prawo do bezpiecznego dzieciństwa, także w przestrzeni cyfrowej - zaznacza. Kinik przypomina również, że kwestie te są regulowane prawnie. - Zgodnie z Konwencją o prawach dziecka oraz polskimi przepisami cywilnymi to dorośli są odpowiedzialni za ochronę dziecięcego wizerunku, godności i bezpieczeństwa. Potrzebujemy jasnych regulacji dotyczących sharentingu, takich, które nadążają za rzeczywistością, w której dzieci coraz częściej stają się elementem treści tworzonych przez dorosłych, a jednocześnie w pełni zabezpieczają odrębność prawa dzieci do ochrony ich wizerunku - podsumowuje.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: