Katarzyna Bosacka jakiś czas temu rozstała się ze swoim mężem po 26 latach wspólnego życia. Dziennikarka została zdradzona przez swojego partnera i bardzo długo dochodziła do siebie po bolesnym rozstaniu. W konsekwencji ogromnych stresów schudła aż 17 kilogramów i korzystała z pomocy psychiatry. W końcu udało się jej ponownie szczęśliwie zakochać. Pod koniec czerwca dziennikarka podczas kameralnej uroczystości w urzędzie stanu cywilnego poślubiła swojego ukochanego. Jak się okazuje, ceremonia została zakłócona przez nieproszonego gościa.
Katarzyna Bosacka zdecydowała się na kameralny ślub ze swoim nowym partnerem. Dziennikarce zależało na tym, aby ceremonia odbyła się w rodzinnej atmosferze z dala od wścibskich paparazzi. Do urzędu stanu cywilnego zaprosiła tylko najbliższe jej osoby, ale jak sama wyjawiła, jej spokój został zaburzony przez nieproszonego gościa. Na kanale EkoBosacka dziennikarka opowiedziała o szczegółach.
Pewnie już wszyscy wiedzą, że wyszłam za mąż w sobotę. Bardzo długo z Tomaszem staraliśmy się to utrzymać w tajemnicy, ale niestety wydarzyły się pewne sytuacje, które niezależne były od nas
"No ale najważniejsze jest to, że uroczystość była bardzo fajna. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Rodzina i przyjaciele bawili się bardzo fajnie na takim nieformalnym weselu. To była taka bardzo, powiedziałabym miła impreza" - podkreśliła. Bosacka wyjawiła, że na ceremonii pojawił się nieproszony fotograf, który zakłócił jej spokój i całe wydarzenie.
Trochę kwasów było, jak to na takich weselach. Nie, nie bójcie się, nikt nikomu nie dał w mordę. (...) Chodzi o to, że chcieliśmy to zachować w tajemnicy, ale niestety nam się paparazzi wbił na ślub. To nie było za bardzo przyjemne, bo zdaje się, że jechał z nami aż od naszego domu do urzędu
- wyjawiła.
W dalszej części nagrania Katarzyna Bosacka podkreśliła, że właśnie dlatego po ceremonii zdecydowała się jako pierwsza wrzucić zdjęcie do siebie. "Po to, żeby osłabić te zdjęcia, które parę godzin później ukazały się na jednym z portali. Żeby nie wyglądało, że my ten ślub sprzedaliśmy, bo tak nie było po prostu. To jest trudne, dlatego że staraliśmy się, żeby nie przeciekło to gdzieś do mediów, ale nie udało się niestety" - dodała. Dziennikarka przyznała, że mężczyzna wdarł się do budynku razem z gośćmi. "Facet był na tyle bezczelny, że po prostu wszedł do urzędu razem naszymi gośćmi, a ponieważ trochę idiotycznie wyglądał – bo wszyscy goście na ślubie byli w eleganckich strojach, a ten był w kurtce jeansowej i robił zdjęcia – wiec został wyrzucony. Ale niestety zdążył zrobić te zdjęcia. Potem jeszcze gdzieś w krzakach przemykał. No i później okazało się, że jechał za nami aż od domu, no i to nie są sympatyczne chwile" - podsumowała Bosacka.