Jadwiga Barańska, którą znamy z produkcji "Noce i dnie", w ostatnich latach zmagała się z chorobą. Niestety gwiazda zmarła, o czym poinformował media jej mąż Jerzy Antczak. "Kochani, przed trzema godzinami Jadzia odeszła. Bardzo nam ciężko. Jerzy i Mikołaj" - napisał na Facebooku w imieniu swoim i syna. Pod wpisem nie zabrakło słów współczucia i ogromnego żalu. Teraz pojawiły się informacje dotyczące ostatniego pożegnania Barańskiej.
Aktorka spędziła ostatnie lata w USA, dlatego też tam odbędą się dwie ceremonie upamiętniające ją. Jak dowiadujemy się z mediów społecznościowych, jedną z uroczystości zaplanowano na 13 listopada w Hill Forest Lawn. A tydzień później prochy Barańskiej zostaną złożone obok innych gwiazd w Hollywood Hills. "Jeszcze raz dziękujemy z Mikołajem za wszystkie czułe słowa, które koją nasz ból. Z dozgonną miłością. Jerzy i Mikołaj" - dodał w ostatnim wpisie Jerzy Antczak. Pożegnanie jego żony odbędzie się również w Polsce. "Chcemy z Mikołajem przywieźć do kraju prochy Jadzi, aby spoczęła na zawsze w kraju, który jest jej i moją ojczyzną" - napisał, wskazując na 21 października 2025 roku, czyli na dzień urodzin Barańskiej.
Początki relacji aktorki i reżysera nie należały do najprzyjemniejszych. Antczak był członkiem komisji, przed którą Barańska zdawała do Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej i Teatralnej w Łodzi. - Swoim bełkotem przyczyniłem się do tego, że oblała egzamin - wspominał reżyser w "Życiu na gorąco". Co na to Barańska? - Mnie mój mąż nie chciał przyjąć do szkoły. Powiedział, że ktoś taki w żadnym wypadku nie może być aktorką - wspominała gwiazda w audycji Polskiego Radia. Finalnie po latach Antczak powierzył jej słynną rolę w produkcji "Noce i dnie". - Ten film dał mi szczęście, same radości. Jako Barbara zwiedziłam cały świat, jako gość specjalny dystrybutorów. Dostałam od ludzi dużo ciepła, sympatii, serdeczności. Pozostałam Barbarą. Nawet wyciągi z banku przychodzą na nazwisko Barbara Barańska - mówiła aktorka.