Maja Bohosiewicz jest bardzo aktywna w sieci, dzięki czemu zebrała spore grono obserwujących. Gwiazda postanowiła podzielić się z fanami szokującą historią, która kosztowała ją, jak przekazała, aż 1,5 miliona złotych. Chce walczyć o odzyskanie sporej kwoty. Wszystko przez polską markę odzieżową.
Aktorka postanowiła, że nie będzie już milczała. Okazuje się, że celebrytka wydała spore sumy na prawników. Chodzi o spłacenie długów znanej marki odzieżowej. Bohosiewicz wraz z partnerem przeznaczyła na to aż 1,5 miliona złotych. Problemem okazuje się, że przez brak adresu właścicielki firmy, prokuratura umorzyła śledztwo. Gwiazda postanowiła działać. Próbuje na własną rękę ustalić adres, prosząc o pomoc wiernych obserwatorów. "Lubię pomagać innym kobietom, ale wolałabym wydać 1,5 mln zł na pomoc samotnym matkom, a nie spłacać długi słabego zarządzania firmą. (...) Oddaj te półtorej bańki i będzie spoko" - napisała.
Bohosiewicz na InstaStories opublikowała screen z rozmowy z właścicielką marki, z którego wynika, że panie umawiały się na rozmowy w sprawie spłaty. Ich prawnicy mieli się spotkać, ale ostatecznie do niczego nie doszło. "Okazało się, że przedstawili nam fałszywe dane prowadzenia firmy, jej zysków, zapomnieli, że wyksięgowali magazyny i zapomnieli o kilku pożyczkach obrotowych. Wtedy szybko się wycofaliśmy, ale 1,5 mln zł poszło już na spłacenie długów" - napisała. Później wyjawiła również, że właścicielka otworzyła nową firmę.
Nagle firma się zamknęła. Słuch zaginął i się odrodziła!
- oznajmiła.
Celebrytka zirytowana sytuacją postanowiła opowiedzieć o tym, jak wyglądała sprawa. Okazuje się, że wydała sporą kwotę na prawników. Prokuratura przyjęła zgłoszenie, choć jak stwierdziła: "poszukiwanie prywatnego półtora miliona złotych dla prokuratury nie jest super dealem". Zaznaczyła, że w dokumentach doszło do przekrętów.
Zgłosiliśmy to do prokuratury, bo w dokumentach były spore oszustwa, przekręty i malwersacje
- podkreślała na nagraniu.